środa, 4 października 2017

Nakarm mnie. Julita Strzebecka

TYTUŁ: Nakarm mnie
AUTOR: Julita Strzebecka
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Replika
GATUNEK: współczesna literatura obyczajowa
STRON: 335
Zdjęcie autorskie


Uwaga! Uwaga!
Książka, która ma szansę na Książkę Roku! A za mną już ponad setka książek ...

Jest październik. Jest szaro, ponuro i zimno. Z chęcią chciałoby się otulić kocykiem, wziąć książkę do ręki, wypić ciepło kakao i przekąsić coś słodkiego. Batonika, czekoladę, pianki, ciasteczka, ciasto, pączki. Albo coś na ciepło: pizzę, kebab, hamburgera, frytki. 
A dlaczego o tym piszę? A bo nasza bohaterka, Joanna, właśnie takie "smakołyki" uwielbia. Ale nie jeden z nich. Wszystkie po kolei. Na jeden lub dwa posiłki. Dzień w dzień.
Joanna Wysocka to trzydziestopięcioletnia dyrektor finansowy w poważnej firmie. Zapracowana rozwódka. Bezdzietna. Przy wzroście 170 cm waży 145 kg. I kocha jeść. Dużo jeść.
Ale kiedy mdleje w pracy, to prezes zawozi ją do przychodni i oddaje w ręce lekarzy. A ci są bezwzględni. Po krótkiej diagnostyce zalecają odchudzanie. Joanna jest załamana. Ale postanawia udać się do specjalistycznego szpitala na kurację zmniejszenia wagi. 
I tam spotyka Wiktora, lekarza bariatrę. Przystojnego, eleganckiego, wysportowanego, czarującego faceta, którego uwielbiają i pacjentki, i personel.
I co z tego spotkania wyniknie?
Zapewniam Was: nic dobrego.

Autorka poruszyła w książce bardzo ważne kwestie. I do tego tematy tabu. Przynajmniej dla niektórych czytelników one takie będą.
Ja znalazłam kilka.

Objadanie się jako nałóg. Jedzenie takich ilości pożywienia, która dla przeciętnego człowieka są  nie do przyjęcia.  Kiedy czytałam co jadła Wysocka i do tego w jakich ilościach, to robiło mi się niedobrze. Mdliło mnie już od samego czytania. Podobno z każdego nałogu można wyjść: z alkoholu, hazardu czy papierosów. Można je odstawić i żyć dalej. A jedzenie? Czy można odstawić?

Feedersi. Kto o nich słyszał? Przyznaję się: ja nie! 
A dla tych czytelników, którzy nie słyszeli już wyjaśniam: Feedersi to określona grupa społeczna zwana inaczej wypasaczami, tuczycielami lub dokarmiaczami. Traktują kobiety jak przedmioty. Ich fetyszem jest kobieca tkanka tłuszczowa. Im kobieta jest cięższa, tym większa radość wypasacza. Jeden z bohaterów książki marzył o wadze 300kg dla swojej kobiety. Feedersi karmią swoje feedee olbrzymimi porciami i z uwielbieniem patrzą jak one tyją. Potrafią podać "ukochanej" 5 tys (!!!) kalorii w jednym posiłku. A gdy do tego dodamy kompletny brak ruchu, to wniosek nasuwa się sam. 
Ale żeby było ciekawiej to feedersi wręcz obsesyjnie dbają o swój wygląd. Wiktor uprawiał sport: biegał, pływał i chodził na siłownię. Dbał o menu: owsianka, owoce, soki, zdrowe przygotowywanie posiłków. Lubił dobrze się ubrać i dobrze wyglądać. Ale miał też ciemną stronę swojej natury: uwielbiał karmić swoją feedee. Której był totalnym przeciwieństwem.
Zachowanie i sposób myślenia tego lekarza przyprawiał mnie o zawrót głowy. I jego kolegów z resztą też. Traktowali wypasane jak przedmioty. Nic innego nie miało znaczenia niż wzrost wagi. Stwarzali pozory, świetnie odgrywali rolę zakochanych mężczyzn, manipulowali kobietami. A wszystko to w celu zaspokajanie swoich potrzeb i żądz. Bo ci panowie uwielbiali głaskać, masować i pieścić powiększające się ciała pań. Nie napiszę nic więcej. To trzeba przeczytać samemu.

Ta książka jest dla mnie szokująca z wielu powodów. 

Jednym z nich jest to, że od kilku lat nie używam cukru. Takiego zwykłego cukru z cukierniczki. Bo, niestety, nie da się go wyeliminować całkowicie z diety. Bo  jest w każdym produkcie, który jemy. Nie wierzysz? Poczytaj etykiety. 
A wracając do książki... I kiedy czytałam, że feedee zjadła wiadro lodów albo cały tort NA RAZ, to mnie po prostu mdliło. Nie dawałam czytać jednym ciągiem.

A do tego te ilości: pól kilograma lasagne, duży kawałek szarlotki i dwa hamburgery. Na jedną kolację. I litr coli. I tak dzień w dzień.

Relacje między wypasaczami a wypasanymi. Podniecenie i radość z jednej strony, a kalectwo i uzależnienie z drugiej. Coś niewyobrażalnego dla mnie.

Ta pozycja ma dla mnie też spore walory edukacyjne. Autorce udało się "przemycić" wiele informacji na temat odżywiania. Wspomina o skutkach otyłości, chorobach z nią związanych, kaloriach, efektach braku ruchu i wielu innych. Wiele tematów jest mi znanych, ale kilka muszę jeszcze sprawdzić. Czytałam z ciekawością.

Autorka popełniła tą książką debiut. Ale jakże udany, jak dla mnie. Poruszyła tematy tabu, przedstawiła je w sposób ciekawy i skłaniający do zastanowienia, świetnie wplotła wiele informacji z zakresu odżywiania i psychologii.

Po kolejną pozycję autorki sięgnę w ciemno.
Polecam wszystkim. Bez względu na rozmiar.

PS. Dziś idę spać bez kolacji...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz