piątek, 9 marca 2018

Białe. Zimna wyspa Spitsbergen. Ilona Wiśniewska

TYTUŁBiałe. Zimna wyspa Spitsbergen
AUTOR: Ilona Wiśniewska
WYDAWNICTWO: Czarne
GATUNEK: reportaż
STRON: 208


Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek





A cóż to za udany debiut!
"Hen. Na północy Norwegii" stanowiło moje pierwsze spotkanie z autorką, choć to druga w dorobku tej Norweżki z wyboru.
I tak, jak pisałam przy poprzedniej książce tej autorki, pani Ilona mieszka w Norwegii od 2010 roku i to dla mnie jest wyznacznikiem rzetelności przekazu.
A kto, tak bez chwili namysłu, powie mi gdzie leży ta tytułowa wyspa?
Odpowiem tak: spójrz na Półwysep Skandynawski. Widzisz go? A teraz spójrz jeszcze bardziej na północ. Widzisz tę białą plamę na niebieskim tle? To właśnie Spitsbergen. To największa wyspa Norwegii, położona na Morzu Arktycznym. To tyle podstawowych informacji o tej wyspie.
Więcej dowiecie się z tego reportażu. A tam tyle dobroci!

Spitsbergen : "Latem jest tutaj jasno i zimno, a zimą ciemno i bardzo zimno".
i "(...) jesteś  w najdalej wysuniętym na północ miasteczku na świecie".

Słuchamy opowieści Wadima o Piramidzie która "była największą rosyjską osadą na Spitsbergenie i szczytem marzeń każdego górnika". Ale kiedy wydobycie węgla stało się nieopłacalne, to wszyscy opuścili to miejsce. "Opuszczone miasto w opuszczonym krajobrazie".
Autorka opowiada o katastrofie morskiej, którą przeżyli wszyscy i wypadku lotniczym, którego nie przeżył nikt.

A wiesz który producent samochodów, jako jedyny, ma swój salon na Spitsbergenie?
A co to jest hytta?

A jaka różnorodność zawodów: rybacy, wielorybnicy, traperzy, myśliwi, handlarze skór i futer, naukowcy i badacze.
I zwierząt tu nie brakuje: renifery, lisy, foki, niedźwiedzie, nurzyki, wieloryby.
Czterdzieści cztery narodowości: Meksykanie, Polacy, Amerykanie, Tajowie, Rosjanie i długo by jeszcze wymieniać.

A kto wie kto pracuje i jak wygląda pobyt w Polskiej Stacji Polarnej?
Co to jest Globalny Bank Nasion i jaki jego cel?

Jak przeżyć bez światła słonecznego, wśród wciąż tych samych ludzi, z zorzą polarną za oknem, jeść śniadanie przy świeczkach albo znosić niekończący się dzień?

Nie będę więcej pisać o książce.

Dla mnie jest po prostu świetna. Napisana przystępnym językiem, który czasami słodzi, a czasami ironizuje. Reporterce udaje się pokazać różnice pomiędzy narodowościami i nie chodzi tu tylko o język. Plastycznie opisuje miejsca i robi to w taki sposób, że czytelnik może je widzieć oczami wyobraźni. Duża ilość danych takich jak: daty, nazwiska, nazwy czy określenia wcale nie nużą, a powiedziałabym, że wzbudzają zaciekawienie. W tym reportażu, w przeciwieństwie do poprzednio czytanego przeze mnie, Wiśniewska więcej pisze o sobie. O zmaganiu się z zimnem, brakiem światła, nadmiarem światła, ze zmienna pogodą, o relacjach z innymi mieszkańcami wyspy. Ta książka jest bardziej osobista i napisana z większym poczuciem humoru. Ale czasami to poczucie humory okraszone jest odrobiną nostalgii i refleksji. Można przystanąć i się zastanowić: jak bardzo różnią się polskie warunki do życia od tych na tej norweskiej wyspie.

Ta zmarznięta reporterka spowodowała u mnie dwie rzeczy: po pierwsze: okazało się, że reportaż można polubić, a mnie od zawsze wydawało się taka forma mi nie odpowiada. A po drugie: co prawda jest dopiero marzec, ale już wiem, że ten czytelniczy rok spędzę na Półwyspie Skandynawskim lub najbliżej okolicy. Autorka rozbudziła we mnie taką ciekawość tą częścią Europy, że postanowiłam zgłębiać i tematykę, i rejony.

Polecam szczerze.

Ps.1. Każdą kolejną pozycję tej autorki biorę w ciemno

Ps.2. A jako ciekawostkę i zachętę przeczytaj fragment książki, który widać na zdjęciu poniżej:

Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz