TYTUŁ: Życie po duńsku.
Rok w najszczęśliwszym kraju na świecie
AUTOR: Helen Russell
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
GATUNEK: literatura faktu/reportaż
STRON: 304
Data premiery: 15 marca 2017
Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek |
Po książkę sięgnęłam po przeczytaniu, że Dania zabiera swoim mieszkańcom 50% wynagrodzenia. I jak tu być szczęśliwym? Mnie to nie dawało spokoju. I dlatego kupiłam tę książkę. Bo w bibliotece było kilkanaście osób w kolejce. Bo ciekawość nie dawała mi spokoju. Bo o Danii mało wiem.
Helen Russell to brytyjska dziennikarka, która wraz z mężem przenosi się do Danii. Mąż zaczyna pracę w Lego. Autorka nie jest tym pomysłem zachwycona. Swoje rozterki obszernie opisuje we wstępie.
Rozdziały podzielone są na miesiące. W każdym z nich porusza inny temat.
Obserwuje, zastanawia się, pyta, komentuje.
Spotyka się z dziennikarzami, kulturoznawcami, pracownikami różnych instytucji, ale też pyta przeciętnego Duńczyka.
Nie boi się żadnej tematyki, nie osądza, czasami zabawnie komentuje. Często nie może wyjść ze zdziwienia. Porównuje Danię z Wielką Brytanią. Głośny Londyn z cichą wsią. Zachwyca się ciszą i słodkimi bułeczkami. Ale też tęskni za rodziną i przyjaciółmi.
Nigdy nie byłam w Danii. Nie planuję wyjazdu. Ale niezmiennie zastanawiało mnie jak wygląda życie w najszczęśliwszym kraju na świecie. Książka ta zaspokoiła moją ciekawość:
Dowiedziałam się, że można pracować mniej i nie brać udziału w wyścigu szczurów.
Że można szukać równowagi pomiędzy życiem rodzinnym i zawodowym.
Że można pięknie mieszkać i cieszyć się swoim otoczeniem.
Że można być dumnym ze swego kraju i chętnie angażować się w różne uroczystości.
Nie spieszyć się, nie zazdrościć, nie kłamać.
Kochać, lubić, ufać.
Ale jeśli myślicie, że Dania nie ma problemów, to się szczerze mylicie. Jak każdy kraj ma swoje kłopoty i bolączki. Mały przyrost naturalny, problemy z wszelakimi używkami i bardzo dużą sprzedaż antydepresantów. I jeszcze wiele innych.
Oprócz przyglądaniu się Danii z Russell poznajemy też jej osobiste zmartwienia i radości.
Zmagania z językiem, osamotnienie, zmiany w życiu zawodowym, ale też niespodziewane odnalezienie przyjemności w obcowaniu z naturą, spokój i relaks we własnym domu.
Mnie najbardziej odpowiadał sposób opowiadania. Trochę żartobliwy, trochę ironiczny, ale z inteligentną refleksją i zaskakującymi wnioskami.
Momentami parskałam śmiechem, ale były momenty, że zatrzymywałam się na dużej.
Dostałam dużą dawkę informacji: dat, liczb, definicji. Wszystko podane w sposób ciekawy i z humorem. Najbardziej zaskoczyło mnie to, ze w kraju Andersena mieszka tylko niecałe 6 milionów mieszkańców. Co w porównaniu z Londynem, w którym mieszka ponad 8 milionów ludzi, wypada co najmniej blado.
Bardzo polecam tę książkę.
Wspaniała rozrywka.
PS. "Tło" do zdjęcia pożyczyłam od syna, największego wielbiciela kloców Lego, jakiego znam.
Reportaże to ja lubię, widzę książka dla mnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa książka. Polecam.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń