niedziela, 2 grudnia 2018

Portret rodzinny. Jenna Blum

TYTUŁ: Portret rodzinny
AUTOR: Jenna Blum
WYDAWNICTWO: Szósty zmysł
GATUNEK: literatura piękna
STRON: 552
Data premiery: 24 października 2018



Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek




Na tę książkę czekałam z wypiekami na twarzy.
Kolejna powieść, której akcja rozgrywa się podczas drugiej wojny światowej.
I znów są tajemnice rodzinne.
A akcja toczy się dwutorowo:  w latach 90 XX wieku i w czasie wojny.
Życie ludności cywilnej podczas działań wojennych zawsze mnie interesowało.
A gdy już książka dotarła w moje ręce, to moja cierpliwość została wystawiona na próbę.
Na okładce przeczytałam:
"Bestseller na listach NEW YORK TIMESA i BOSTON GLOBE. Zwycięska książka RIBALOW PRIZE".
"Przez cztery lata pracowała {autorka} jako dziennikarka dla Fundacji Shoah Stevena Spielberga, dokumentując doświadczenia ocalałych z Holocaustu".
Powiem szczerze, że po takiej zachęcie nie mogłam doczekać się kiedy zacznę czytać.
Czyli książka powinna mi przypaść do gustu. Zawiera wszystkie elementy, które uwielbiam w książkach.
A tu klops!
Porażka!
I wielkie rozczarowanie!

Powieść ta nie wywołała we mnie żadnych emocji. 
Nie skłoniła mnie do refleksji.
Nie miałam ani jednej łzy w oku i ciarek na plecach.
Nie naszła mnie chwila zadumy.
Nie wywołała we mnie  żadnych innych odczuć, które towarzyszą mi w czasie czytania książek w tematyce wojennej.
Autorka "poleciała schematami". Kobieta, która oddaje swoje ciało naziście, to zawsze kobieta godna potępienia? Czy naprawdę mieszkańcy Weimaru nie wiedzieli co się dzieje w pobliskim obozie Buchenwald? A jeśli już wiedzieli, to przechodzili obok takiej wiedzy obojętnie? Czy patrząc na głodujące własne dziecko jesteś w stanie zrobić wszystko, aby je nakarmić? I wiele, wiele innych pytań...

Postać Anny, która godzi się na bycie kochanką nazisty została spłycona do granic możliwości. Widzimy jej działania, ale czy miała jakieś rozterki? Jakieś przemyślenia? To kilka zdań w całej książce, to trochę za mało.
Trudy, córka Anny, urodzona w Niemczech ogarniętych wojną też jakoś nie wzbudziła mojej sympatii. Jest wykładowcą w USA i zajmuję się historią. Poszukuje swoich korzeni, bo matka nie chce z nią rozmawiać na temat czasów wojennych. Niestety! Bardzo szybko domyśliłam się jak te poszukiwania Trudy się zakończą. I przeżyłam wielkie rozczarowanie, kiedy skończyłam czytać. A przewidywalność to jest, czego bardzo nie lubię w książkach...

Zbyt mało szczegółów oddających klimat opisywanych czasów. A przecież jako dziennikarka pracująca dla  Fundacji Shoah Stevena Spielberga, to miała możliwości dopracowania szczegółów. Przecież rozmawiała z Ocalonymi...
I nawet trudne relacje matka-córka zostały przedstawione tak jakoś beznamiętnie.
I ten wątek romansowy z Żydem... Po prostu banał. Jakby wciągnięty na siłę.

Dla mnie ta książka nie jest ani niesamowita, ani wciągająca, ani wzruszająca. Nijaka. Zmarnowany potencjał.

A jeśli chodzi o codzienne życie obywateli niemieckich w Trzeciej Rzeszy podczas działań wojennych, to zdecydowanie lepiej opisali to Marcus Zusak w "Złodziejce książek" i Janusz Leon Wiśniewski w książce "Bikini". Polecam obie. Zdecydowanie lepiej.

I jeszcze mam uwagę do wydawnictwa. Takiej ilości "baboli" w postaci literówek, brakujących kropek, nadmiaru spacji itp. niedociągnięć, to ja już dawno nie widziałam. Porażka.

Polecam jednak przeczytać! Aby sprawdzić czy mam rację!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz