sobota, 30 maja 2020

Ocalić życie. Zofia Ossowska

TYTUŁ: Ocalić życie
AUTOR:  Zofia Ossowska
WYDAWNICTWO: Filia
GATUNEK: powieść
STRON: 512
DATA PREMIERY:  26 lutego 2020

Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek


Po przeczytaniu tej powieści zaczęłam się zastanawiać co poszło nie tak.
Albo tak książka jest kolejnym wydawniczym gniotem, albo ja stałam się już czytelniczo zmanierowana...

No sami pomyślcie: powieść ta zawiera bardzo dużo elementów, które wskazują na to, że ta książka powinna mnie porwać i przypaść do gustu.
Akcja prowadzona jest dwutorowo: w 1942 i 1989 roku.
Jest rodzina, która ma swoje tajemnice.
Są okrutne czasy i rozdzierające serce decyzje.
Dramaty ludzkie i poszukiwanie tożsamości.
Niewyobrażalne wybory i życie z ich konsekwencjami.
I jak? Wygląda obiecująco?

Ale nic z tego.
Zapowiadało się świetnie, a zakończyło zniesmaczeniem.
Kiedy autorka umieszcza akcję w jakimiś określonym przedziale czasowym, to spodziewam się rozbudowanego tła historycznego. Tutaj tego kompletnie nie ma. A potencjał było ogromny. Sama historia bardzo ciekawa, ale brak odniesień do wydarzeń historycznych. Dla mnie to trochę żenujące, kiedy autorka opisując wydarzenia w czasie drugiej wojny światowej ogranicza się do opisów nadlatujących samolotów bądź huku bomb. I nic więcej. Gdyby jeszcze wyciąć z tej części słowa Niemiec i Żyd, to mogłaby się ona wydarzyć w każdym innym miejscu i czasie. To samo dotyczy roku 1989. Bohaterki mijające plakaty wyborcze to trochę za mało jak na tworzenie klimatu opisywanych czasów. Ogromny minus.

Rodzina i jej tajemnice przedstawione są tutaj tak mało ciekawie i tak mało emocjonalnie, że momentami miałam ochotę odłożyć książkę. W niektórych chwilach odnosiłam wrażenie, że autorka chciała upchnąć w swej opowieści wiele tematów. Mamy i alkoholizm ojca, i wypełnianie ostatniej woli umierającego rodzica, i dzieci z trudną przeszłością, i zakonnice z księdzem, który ma za nic tajemnicę spowiedzi, i szczęśliwe zbiegi okoliczności. Kolejny minus.

Te rozdzierające serce decyzje, których się spodziewałam, to tylko mały epizod. No, może kilka. Ale autorce nie udało się wywołać u mnie żadnych emocji, choć ich oczekiwałam. Dramaty ludzkie, które mogły być powodem bezsenności stały się przyczyną konsternacji. 

I do tego język, jakim jest ta powieść napisana... Konifturki, słodziutki itp. zdrobnienia, które przyprawiały mnie o zgrzytanie zębami.
Nienaturalne dialogi, bohaterowie bez wyrazu, brak pomysłu na zakończenie, które splatałoby wszystkie wątki. To wszystko sprawia, że książka pomimo dużego potencjału po prostu mnie wkurzyła. 
Albo ja jestem zbyt wymagająca, albo wydawnictwa wypuszczają buble.
I do tego jeszcze oszczędzają na korekcie. Przemilczę.

Nie polecam.

wtorek, 12 maja 2020

Uciekinierzy. Diney Costeloe

TYTUŁ: Uciekinierzy.
AUTOR:  Diney Costeloe
WYDAWNICTWO: Prószyński i S-ka
GATUNEK: powieść
STRON: 368
DATA PREMIERY: 17 marca 2020


Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek


To tego typu książek zawsze podchodzę z pewną niepewnością. Powieści osadzone w bardzo konkretnych realiach i przywołujące znane fakty historyczne, a przedstawiające historie pewnej rodziny czy społeczności powinny oddawać rzeczywistość opisywanych czasów. Szczególnie te, które pokazują okres wojenny czy inny szczególnie bolesny, czy emocjonalny. Dla mnie wyjątkowym okresem jest dwudziestolecie międzywojenne i druga wojna światowa. Od książek, których akcja dzieje się w tych okresach wymagam wyjątkowo dużo. Dlatego, patrząc na tę okładkę (dla mnie zbyt cukierkową), miałam obawy czy autorka sobie poradzi.

Akcja rozgrywa się w latach 1937-1939. Poznajemy Ruth i Kurta Friedmanów oraz ich czwórkę dzieci. W życie wchodzą ustawy norymberskie (uchwalone w 1935 roku) i zaczynają obowiązywać rozporządzenia wykonawcze do tych ustaw. Zostają wprowadzane zakazy i ograniczenia dotyczące Niemców wyznania mojżeszowego. Kurt zostaje aresztowany, a jego sklep spalony. Zostaje wywieziony do obozu koncentracyjnego w Dachau. Ruth zostaje z czwórką dzieci bez dachu nad głową i bez środków do życia. Co zrobi? Czy uda jej się ocalić siebie i swoją rodzinę?

Akcja pokazana jest z trzech perspektyw: więzionego Kurta, zrozpaczonej Matki i nastoletniej córki piszącej dziennik. Każda z tych relacji różni się od pozostałych i pokazuje inne spojrzenia na bardzo skomplikowane sprawy. Kurt martwi się o rodzinę, o której nic nie wie odkąd jest w obozie, Ruth jak zapewnić jedzenie i schronienie dzieciom, a nastolatka opisuje to, co widzi, choć nie do końca rozumie otaczającą rzeczywistość. 

Dla mnie ważne w tej powieści były trzy aspekty.
Autorce bardzo dobrze udało się oddać atmosferę opisywanych wydarzeń. Narastający niepokój, paraliżujący strach, działania aparatu władzy, ale też zwykłych obywateli zastraszanych i szantażowanych. Pokazane, ale nieosądzane dają powody do zastanowienia: co ja bym zrobiła w takim wypadku?
Walor emocjonalny. Jako matka czytałam z ciężkim sercem. Mam świadomość, że opisywane wydarzenia mogą poruszać i autorka dobrze zagrała na tej wrażliwej nucie. Rozpaczliwe sytuacje i niewyobrażalne wybory przyprawiały o łzy w oczach. W moim odczuciu udało się jej jednak uniknąć kiczu i taniej sensacji. Zrobiła to z dużym wyczuciem czasu i sytuacji.
Dla mnie dużym plusem jest poruszenie tematyki sprawy Kindertransportów, akcji ratunkowej podjętej kilka miesięcy przed rozpoczęciem drugiej wojny światowej w wyniku której 10 tys. (!!!) dzieci żydowskich udało się wywieź do Wielkiej Brytanii. 10 tys. dzieci opuściło swoje rodziny i wyjechało SAME do Wielkiej Brytanii. Po wojnie większość z nich nie odnalazła swoich rodzin. Opisywane wydarzenia związane z tą akcją słabo są opisywane w literaturze. Albo ja się z nimi nie spotkałam. A warte są poświęcenia im większej uwagi.

I na koniec jeszcze jedna sprawa. Ja zwróciłam największą uwagę na to narastanie nastojów antysemickich. Bo przecież Niemcy nie obudzili się któregoś pięknego dnia i nie powiedzieli: od dziś tępimy Żydów. To był proces, który trwał LATAMI. 

I tylko zakończenie nie przypadło mi do gustu. Dlaczego? A to już musisz przeczytać sama/sam.

Podsumowując: w zalewie publikacji, które ostatnio się ukazują się na rynku wydawniczym, a które poruszają temat drugiej wojny światowej, to ta wyróżnia się pod wieloma względami. Nie skupia się na samych faktach historycznych, ale porusza wiele innych ważnych aspektów społecznych, psychologicznych i emocjonalnych opisywanych czasów.

Polecam :) 
     

piątek, 8 maja 2020

Kurier z Teheranu. Wojciech Dutka

TYTUŁ: Kurier z Teheranu
AUTOR:  Wojciech Dutka
WYDAWNICTWO: Lira
GATUNEK: powieść
STRON: 544
DATA PREMIERY: 24 marca 2020
CYKL: Antoni Mokrzycki (tom 2)



Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek




Tak sobie myślę, że 8 maja to jest dobry dzień na publikację mojej opinii.
Bo 8 maja to nie tylko Narodowy Dzień Zwycięstwa, lecz też Światowy Dzień Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca, organizacji, która odgrywała szczególnie ważną rolę w czasie konfliktów zbrojnych. 
Ta część przygód hrabiego Mokrzyckiego rozgrywa się w czasie drugiej wojny światowej. I hrabia jest świadkiem zakończenia tego strasznego czasu. Jest świadkiem zakończenia wojny.
To jest moja kolejna książka tego Pisarza. I tak się zastanawiam czy wykształcenie Autora (jest historykiem) pomaga czy przeszkadza Mu w pisaniu?
W zasobach internetu znalazłam słowa Pana Wojciecha:

Napomknę jedynie, że ta powieść miała pewne cele: pokazanie losu Polski na tle historii jednego człowieka.

Czy Mu się to udało?

W moim przekonaniu tak. I to bardzo dobrze.

Kurier z Teheranu to kontynuacja losów hrabiego Antoniego Mokrzyckiego, którego znamy z poprzedniej części, czyli z Kuriera z Toledo. Można czytać nie po kolei, ale ja zalecam kolejność chronologiczną.

I podobnie jak w pierwszej części, i tutaj mamy trzy płaszczyzny, które da się wyodrębnić podczas lektury.

Warstwa historyczna. Moja ulubiona. Autor świetnie przemyca lekcje historii. Mokrzycki spotyka na swojej drodze, oprócz osób fikcyjnych, także osoby, które są znane z kart historii: minister Beck, generał Stefan Jacek Dembiński, poeta Józef Czechowicz, Tadeusz Dołęga-Mostowicz. I uczestniczy w wielu zdarzeniach historycznych. Wyławiane ich z teksu było dla mnie ciekawym doświadczeniem.

Warstwa szpiegowsko-sensacyjna. Wywiad, kontrwywiad i polityka. Tajni agenci i tajemnicze spotkania. Dużo się dzieje, a akcja pędzi w szalonym tempie. 

Warstwa uczuciowa. Hiszpańskie wspomnienia z Kuriera z Toledo wciąż są żywe. Polska żona i wojenna rzeczywistość pozwalają na wiele chwil zapomnieć o przeszłości.


I pomimo tego, że nie lubię książek powyżej 400 stron (nazywam je cegłami), to tę pochłonęłam bardzo szybko. Dużo faktów i osób znanych z kart historii połączone z fikcyjnym losem Mokrzyckiego daje ciekawą mieszankę, która bardzo przypadła mi do gustu. 
Dla osób znających dobrze historię będzie to dobre odświeżenie wiedzy, a dla osób, które mają luki w wiedzy, to może być świetne uzupełnienie wiadomości.
Do tego dołóżmy jeszcze dopracowany styl i wielość poruszanych tematów, a wyłoni nam się powieść, która pokazuje losy Polski i Polaków na tle losów Europy uwikłanych w wielką zawieruchę historyczną. Często zadawałam sobie pytanie: co by było, gdyby...? 
Czekam na kolejną część, czyli na Kuriera z Tivoli.  Bo jestem ciekawa jak hrabia Mokrzycki odnajdzie się w powojennej rzeczywistości.

Polecam.

                            Egzemplarz recenzyjny dzięki uprzejmości Wydawnictwa Lira 

środa, 6 maja 2020

Elbing-Elbląg. Na zakręcie historii. Wiktor Hajdenrajch

TYTUŁ: Elbing-Elbląg. Na zakręcie historii.
AUTOR: Wiktor Hajdenrajch
WYDAWNICTWO: Novae Res
GATUNEK: powieść obyczajowa
STRON: 543
DATA PREMIERY: 27 marca 2020 roku


Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek



Sięgałam po ten debiut z pewną dozą niepewności. Lubię debiuty, chętnie sięgam po polskich autorów i nie lubię cegieł (czyli książek powyżej 400 stron). Co wyszło z takiej mieszanki?

Ta powieść należy do kategorii moich ulubionych książek. Akcja dzieje się dwutorowo, przy czym obowiązkowo jedna z płaszczyzn czasowych to druga wojna światowa. W tym wypadku mamy do czynienia z okresem dwudziestolecia międzywojennego w Elblągu. A drugi tor to lata siedemdziesiąte XX wieku. 

Fabułę można opisać pytaniem: co się stanie, gdy po pół wieku od zakończenia wojny zapuka  do drzwi starsza Niemka i powie, że w czasie wojny schowała w twoim mieszkaniu swój pamiętnik i chciałaby go odzyskać? Co zrobisz? I jakie będą konsekwencje twojej decyzji?

Na tę powieść można spojrzeć z różnych perspektyw.
Annelore to młoda Niemka zamieszkująca przedwojenny Elbląg. Jak przystała na prawdziwą Niemkę jest posłuszna ojcu, a później mężowi. Wyznaje maksymę 3K: „Kinder, Küche, Kirche”, czyli „dzieci, kuchnia, kościół”. I jest zafascynowana słowami dochodzącego do władzy Hitlera. I ten klimat propagandy i manipulacji narodem niemieckim przez nazistów i ich wodza jest tu świetnie pokazany. Trzeba oddać sprawiedliwość, że nie wszyscy uwierzyli i dali się uwieść nowej ideologii. Bardzo dobrze oddają to dyskusje, jakie toczą się w domu pomiędzy mężem Annelore a jej ojcem, dziedzicem pruskiej szlachty, przeplatane myślami samej kobiety. 
Tak o Żydach wypowiada się jeden z członków rodziny:

Śmieci się sprząta i wyrzuca, pali się je lub zakopuje, a nie trzyma na środku dywanu i podziwia, rzygając od ich smrodu.

Cytat ten świetnie oddaje pewne rosnące w siłę poglądy.

Zostając przy Annelore trzeba mieć na uwadze, że pamiętnik zaczyna pisać jako nastolatka. Niektóre zapisane myśli dziewczyny mogą wydawać się infantylne czy wręcz głupie, ale, zapewniam, że to jest, moim zdaniem, pewien zabieg, aby pokazać jak zmieniała się ta młoda kobieta. Jak dorastała i jak wyglądała sytuacja w Prusach Wschodnich.

Patrząc z innej perspektywy można zauważyć, że autor podzielił, świadomie lub nie, swoją powieść na dwie niemieckie części. Społeczeństwo niemieckie przed wojną i po wojnie. Okres przedwojenny z hitlerowską propagandą jest niesamowicie interesujący i przerażający jednocześnie. Czas pokoju to czas różnorakich przemyśleń. Ale też czas leczenia ran po stracie najbliższych i próba odnalezienia się w nowej rzeczywistości. Obie części bardzo ciekawe i skłaniające do przemyśleń.

Współczesna część polska też dostarcza wiele emocji. W dawnym mieszkaniu Annelore mieszka obecnie Anna ze swoją rodziną. Anna jest z tego samego pokolenia co Niemka, choć kilka lat młodsza. Niestety, Polka jest schorowana i prosi, aby przed śmiercią Annelore dała jej przeczytać swój pamiętnik. Chce w ten sposób wrócić do lat swojego dzieciństwa. A może ma inne powody? Niemiecki pamiętnik czyta też wnuczek Anny jako wprawkę w nauce języka. W chłopcu zachodzi pewna przemiana. Jaka? A to już trzeba samemu doczytać.

Choć autor przyznaje, że ta powieść to fikcja literacka, to ja jestem skłonna uwierzyć, że takie historie mogły mieć miejsce. Znajdziemy tu też sporo faktów historycznych i znanych nazwisk. Mnie się wydaje, że operując niemieckimi nazwami ulic i instytucji pisarz mógł zrazić do siebie niektórych czytelników, bo ich nasycenie jest naprawdę duże. Ale na szczęście przypisy są i wszystko jest jasne. Na mnie zrobiła wrażenia wiedza, jaką posiadł autor o mieście, tym w którym mieszkała Annelore, i tym w którym mieszkała Anna.

Ważne jest też, że pisarz posługuję się prostym i ciekawym językiem, potrafi barwnie przedstawiać opisywane miejsca czy fakty, umiejętnie wciąga czytelnika w fabułę i pozwala spojrzeć na niektóre sprawy z niecodziennej perspektywy. I przemyca lekcję historii.

I choć mam kilka uwag odnośnie do, moim zdaniem, niepotrzebnych scen, wątków, czy dłużyzn, to są one tak mało istotne w ogólnej ocenie tej książki, że nie będę o nich wspominać. Debiutantom wybaczam więcej. 
Będę obserwować dalsze poczynania autora.

A tymczasem polecam tę powieść jako świetny obraz czasów przedwojennych widzianych oczami Niemki mieszkającej w Prusach Wschodnich. 


 Dziękuję Novae Res za egzemplarz recenzencki.