TYTUŁ: Ocalić życie
AUTOR: Zofia Ossowska
WYDAWNICTWO: Filia
GATUNEK: powieść
STRON: 512
DATA PREMIERY: 26 lutego 2020
Po przeczytaniu tej powieści zaczęłam się zastanawiać co poszło nie tak.
Albo tak książka jest kolejnym wydawniczym gniotem, albo ja stałam się już czytelniczo zmanierowana...
No sami pomyślcie: powieść ta zawiera bardzo dużo elementów, które wskazują na to, że ta książka powinna mnie porwać i przypaść do gustu.
Akcja prowadzona jest dwutorowo: w 1942 i 1989 roku.
Jest rodzina, która ma swoje tajemnice.
Są okrutne czasy i rozdzierające serce decyzje.
Dramaty ludzkie i poszukiwanie tożsamości.
Niewyobrażalne wybory i życie z ich konsekwencjami.
I jak? Wygląda obiecująco?
Ale nic z tego.
Zapowiadało się świetnie, a zakończyło zniesmaczeniem.
Kiedy autorka umieszcza akcję w jakimiś określonym przedziale czasowym, to spodziewam się rozbudowanego tła historycznego. Tutaj tego kompletnie nie ma. A potencjał było ogromny. Sama historia bardzo ciekawa, ale brak odniesień do wydarzeń historycznych. Dla mnie to trochę żenujące, kiedy autorka opisując wydarzenia w czasie drugiej wojny światowej ogranicza się do opisów nadlatujących samolotów bądź huku bomb. I nic więcej. Gdyby jeszcze wyciąć z tej części słowa Niemiec i Żyd, to mogłaby się ona wydarzyć w każdym innym miejscu i czasie. To samo dotyczy roku 1989. Bohaterki mijające plakaty wyborcze to trochę za mało jak na tworzenie klimatu opisywanych czasów. Ogromny minus.
Rodzina i jej tajemnice przedstawione są tutaj tak mało ciekawie i tak mało emocjonalnie, że momentami miałam ochotę odłożyć książkę. W niektórych chwilach odnosiłam wrażenie, że autorka chciała upchnąć w swej opowieści wiele tematów. Mamy i alkoholizm ojca, i wypełnianie ostatniej woli umierającego rodzica, i dzieci z trudną przeszłością, i zakonnice z księdzem, który ma za nic tajemnicę spowiedzi, i szczęśliwe zbiegi okoliczności. Kolejny minus.
Te rozdzierające serce decyzje, których się spodziewałam, to tylko mały epizod. No, może kilka. Ale autorce nie udało się wywołać u mnie żadnych emocji, choć ich oczekiwałam. Dramaty ludzkie, które mogły być powodem bezsenności stały się przyczyną konsternacji.
I do tego język, jakim jest ta powieść napisana... Konifturki, słodziutki itp. zdrobnienia, które przyprawiały mnie o zgrzytanie zębami.
Nienaturalne dialogi, bohaterowie bez wyrazu, brak pomysłu na zakończenie, które splatałoby wszystkie wątki. To wszystko sprawia, że książka pomimo dużego potencjału po prostu mnie wkurzyła.
Albo ja jestem zbyt wymagająca, albo wydawnictwa wypuszczają buble.
I do tego jeszcze oszczędzają na korekcie. Przemilczę.
Nie polecam.