TYTUŁ: Brulion
AUTOR: Malwina Ferenz
WYDAWNICTWO: Filia
GATUNEK: powieść historyczna
STRON: 432
DATA PREMIERY: 7 kwietnia 2021
Nie jest żadną tajemnicą, że najchętniej sięgam po powieści, których akcja rozgrywa się w dwudziestoleciu międzywojennym XX wieku. A najmniej mnie pociągają romanse wszelkiej maści. I dlatego długo się wahałam, bo książka jest w kategorii: romans historyczny. I do tego nie znam żadnej powieści autorki, choć popełniła ich już w sumie dziewięć.
Akcja rozgrywa się w dwóch płaszczyznach czasowych: w latach trzydziestych i w latach osiemdziesiątych XX wieku. Dominujące są lata przedwojenne.
Zarys fabuły wygląda tak:
On, Moritz Stille, przystojny Szwajcar, przyjeżdża do Breslau jako korespondent znanej gazety.
Ona: tajemnicza piękność w typie aryjskim, Ingrid Beaucourt, jest sekretarką zastępcy szefa wrocławskiego Gestapo.
Dziennikarz zakochuje się bez pamięci w Ingrid. Wraz z przerzucanymi kartkami przyglądamy się jak rozwija się ta znajomość.
Wydaje się banalne, prawda?
A jeśli dodam kilka szczegółów?
Akcja dzieje się w latach 1936-1938.
Wszędzie słychać trzepot flag ze swastyką i stukot butów maszerujących członków Hitlerjugend.
Dzisiejszy Wrocław, czyli przedwojenny Breslau leży na terenie Trzeciej Rzeszy i zamieszkany jest nie tylko przez Niemców, ale też przez Polaków i Żydów.
Powstają pierwsze obozy koncentracyjne, do których przewozi się dla wrogów systemu.
Wobec Żydów wprowadzane są coraz to nowe restrykcje.
Sytuacja międzynarodowa staje się coraz bardziej napięta.
Moritz dostrzega, że znajomi nagle znikają bez wieści, a ich majątki przechodzą w aryjskie ręce.
Narasta atmosfera napięcia i niepokoju.
Hitler zagarnia Europę.
I co wyszło z takiego połączenia?
Wątek romansu, choć z założenia nie lubię, wyszedł całkiem dobrze. Ciekawie poprowadzony, choć momentami nie rozumiałam zachowań głównej bohaterki. Czasami mnie wnerwiała, a czasami intrygowała. To akurat lubię, kiedy bohater wzbudza emocje. Otoczka tajemniczości Ingrid dodawała smaczku temu wątkowi. I mnóstwo podejrzeń co do przyczyn zachowania kobiety przewijało mi się w głowie podczas czytania. Moritza za to polubiłam bez zastrzeżeń, bo to akurat facet w moim guście. Nic więcej nie napiszę, tylko spuszczę zasłonę milczenia.
Za to warstwa obyczajowo-historyczna jest rewelacyjna. Zachowania wrocławian, ich dyskusje po knajpach, komentarze na temat otaczającej rzeczywistości szeptane coraz ciszej, uwagi Moritza jako obserwatora i dziennikarza, różne postawy Niemców, Polaków i Żydów. Czytałam z zainteresowaniem.
I do tego wszystkiego wplecione fakty historyczne i znane postaci. Jak choćby aneksja Austrii czy Noc Kryształowa. I znane osoby jak doktor Ludwig Guttmann czy rabin Hermann Vogelstein. Specjalnie nie piszę dokładniej. Pozostawiam do samodzielnego wyszukiwania.
Zwracam uwagę przy okazji tych faktów na słowa od autorki na początku książki i na posłowie wraz z bibliografią. Godne przyjrzenia się dokładniej.
A zakończenie? Nie takiego się spodziewałam. Choć obstawiałam wiele opcji. Poczułam lekkie rozczarowanie. Ale im dłużej o nim myślę, tym bardziej zaczynam je rozumieć.
I tak sobie myślę, że ten romans miał jednak drugie dno. Poszukajcie go sami.
A na koniec do tego miodowego garnca pochwał muszę dorzucić łyżkę dziegciu. Okładka kompletnie nie pasuje do treści. Ja bym tu widziała widokówkę Breslau z nazistowskimi flagami i gdzieś w oddali idącą parę. Ale to tylko moje zdanie. Ta okładka, moim zdaniem wprowadza w błąd potencjalnego czytelnika.
Podsumowując: romans historyczny świetnie osadzony w realiach obyczajowych z bardzo dobrą lekcją historii i miastem Breslau w tle.
Polecam.