TYTUŁ: Anioł z Warszawy.
Historia miłości i bohaterstwa Ireny Sendlerowej
AUTOR: Lea Kampe
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Znak Literanova
GATUNEK: powieść
LICZBA STRON: 380
DATA PREMIERY: 17 stycznia 2022
Sięgnęłam po tę książkę, ponieważ postać Ireny Sendlerowej bardzo mnie interesuje. Przeczytałam już kilka pozycji o tej niesamowitej kobiecie. I kiedy zobaczyłam kolejną, to wiedziałam, że chcę ją przeczytać. Byłam jednak pełna obaw. Tytuł i okładka, a także opis z tyłu książki trochę mnie niepokoiły, bo przedstawiały historię zawartą w tej lekturze jako romans osadzony w realiach wojennych. I ten podtytuł: Historia miłości […].
Autorka skupiła się tylko na etapie wojennym z życia Ireny. Jak sobie poradziła z tym niełatwym tematem?
Spróbuję Cię przekonać, że Pani Lea wykonała kawał dobrej roboty i zachęcić do przeczytania.
Lea Kampe należy do osób wszechstronnie wykształconych. Jak przeczytałam na stronie wydawnictwa Znak: […] Ta absolwentka germanistyki, filozofii i Nauk Politycznych na Uniwersytecie w Heidelbergu. […] Lea Kampe obroniła doktorat z mediewistyki.
I tak sobie myślę, że to rozległe wykształcenie pomogło jej w pracy nad tą książką.
A w czym, zapytasz.
Ja zwróciłam uwagę na dwa aspekty.
Pierwszym jest bardzo dobrze odmalowane tło historyczne. Życie w okupowanej Polsce, jak i warunki życia w getcie warszawskim. Opisy miejsc i ludzi. Autorka dokładnie przedstawia jak zmieniało się życie Żydów w Polsce po rozpoczęciu wojny i jakie panowały nastroje. Najbardziej urzekła mnie tym, że ukazywała postawy ludzi bez oceniania i generalizowania. Świetnie oddała dylematy i rozterki Ireny, ale też współpracujących z nią ludzi. Oni też się bali, mieli swoje problemy i tragedie. A wszystko to opisane jest z wyczuciem, wrażliwością i realnie oddaną atmosferą wojennej rzeczywistości.
Drugi wątek, którego najbardziej się obawiałam to ta historia miłości. Adam to mężczyzna, z którym pragnęła żyć. Jednak rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Czy to był romans? Był. Ale przedstawiony w sposób delikatny i nienachalny. Bez blichtru i łzawych scen. Ważny dla bohaterki, ale zupełnie w tle i nieprzesłaniający ważnych elementów w głównym wątku.
W książce pojawia się jeszcze jeden motyw. Dla odróżnienia te rozdziały napisane są inną czcionką. To wydarzenia wojenne widziane oczami okupanta. Czasami aż ciarki przechodziły podczas czytania. I w tym aspekcie autorka poradziła sobie doskonale. Nawet język, język propagandy nazistów, oddany jest znakomicie.
Podsumowując: kolejna książka, która swoim tytułem i okładką wprowadza potencjalnego czytelnika w błąd. Zdecydowanie lepsza treść od formy. Nie daj się zwieść i przeczytaj.
Polecam.
PS Poniżej okładka książki wydanej nie w Polsce. Prawda, że zdecydowanie lepsza od wydania polskiego?