TYTUŁ: Księga utraconych imion
AUTOR: Kristin Harmel
WYDAWNICTWO: Świat Książki
GATUNEK: powieść obyczajowa
STRON: 400
To kolejne spotkanie z autorką. Pierwszą książką jaką przeczytałam nosiła tytuł Słodycz zapomnienia. Był rok 2016. Bardzo przypadła mi do gustu. Postanowiłam śledzić poczynania tej pisarki. Potem były kolejne powieści: Dom przy ulicy Amelie i Żona winiarza. Dobre były, ale bez zachwytów. I kiedy zobaczyłam ten tytuł w zasobach Legimi, to postanowiłam sprawdzić czym tym razem mnie zachwyci lub też nie. Wiedziałam czego mogę się spodziewać, skoro 3 książki jej autorstwa już za mną.
Fabuła toczy się dwutorowo. W 2005 roku w Stanach i w latach 40 we Francji.
W wątku współczesnym Eva jest ponad osiemdziesięcioletnią bibliotekarką w jednym z amerykańskich miast. Pewnego razu dostrzega artykuł w gazecie, który inspiruje ją do wyjazdu do Francji, której nie widziała od ponad 60 lat.
W wątku francuskim Eva jest Żydówką mieszkającą w Paryżu. Kiedy w lipcu 1942 dochodzi do obławy Vel d’Hiv w wyniku której zostaje aresztowany ojciec Evy, to nasza bohaterka postanawia uciec z matką na prowincję. I wtedy trafia w szeregi francuskiego ruchu oporu i dzięki swoim zdolnościom zostaje fałszerzem dokumentów.
Tak w skrócie można przedstawić fabułę. Ja dostrzegłam coś więcej w tej powieści. I choć temat, powrót do lat wojennych przez osobę w zaawansowanym wieku, wydał mi się oklepany, to tutaj było coś, co mnie bardzo poruszyło. Kolejność przedstawionych „poruszeń" bez znaczenia.
We Francji działał ruch oporu. Wiele książek i filmów o nim powstało. Tutaj autorce udało się przedstawić wiele różnych postaw, nie tylko Francuzów, od ruchu oporu, poprzez obojętność aż do kolaborację z wrogiem. Nie każdy Żyd był dobry i nie każdy Niemiec był zły. Doceniam takie przedstawienie postaw ludności cywilnej w czasach wojennych.
Doceniam także przygotowanie autorki w sprawie fałszowania dokumentów przez członków Resistance. Ciekawie przedstawione niuanse tworzenia różnych dokumentów i dylematy, z jakimi zmagali się je tworzący.
W wątku współczesnym Eva jest bibliotekarką. Ale nie tylko. Całe swoje życie kochała książki. Były one bardzo ważne dla niej i tę miłość do słowa pisanego udało się autorce świetnie przedstawić. Jakbym czytała o sobie.
Wątek miłosny pomiędzy Evą a jej ukochanym najmniej przypadł mi do gustu. Ja po prostu nie lubię romansów. Tutaj akurat Harmel udało się przedstawić ten temat bez zbytniego patosu i ckliwości. Choć był ciut przewidywalny, to nic nie popsuło mi przyjemności z czytania.
Najbardziej chwyciło mnie za serce, to dla kogo były te fałszowane dokumenty. Robione je dla żydowskich dzieci, które były zmuszone opuścić Francję, bez rodziców i rodziny. Ruch oporu przerzucał te dzieciaki do innych krajów, aby tam mogły przeczekać wojnę, a później spotkać się z rodzicami. Tylko że spora część dzieci była bardzo mała i nie mogła pamiętać swoich rodziców. I tutaj pojawia się Księga, w której Eva zapisywała prawdziwe i fałszywe dane dzieci. I żeby nikt niepowołany nie mógł tego przeczytać, to zaszyfrowała te dane używając ciągu Fibonacciego. Jak? To trzeba doczytać.
Tematyka ratowania dzieci żydowskich bardzo kojarzyła mi się z naszą Ireną Sendlerową. Irena chowała dane w słoiku, a tutaj była księga. Takie skojarzenie miałam podczas czytania.
Jest też inny epizod polski. Rodzice Evy byli Polakami.
Ta powieść podzieli los książki Słodyczy zapomnienia. Jest w niej coś, co nie daje mi spokoju. Porusza serce i skłania do przemyśleń. Jednym z nich jest takie: nie trzeba walczyć z bronią w ręku, aby być bohaterem na wojnie. Można w zaciszu biblioteki tworzyć nowe dokumenty i tym sposobem ratować ludzkie życie. Bardzo wiele żyć.
Ta książka skłania do wielu innych przemyśleń. Nie napisałam tutaj o wszystkich. Zostawiam przyjemność ich wyszukiwania potencjalnemu czytelnikowi.
Polecam.