TYTUŁ: Szare śniegi Syberii
AUTOR: Ruta Sepetys
WYDAWNICTWO: Nasza Księgarnia
GATUNEK: literatura piękna
STRON: 328
Data premiery: 6 kwietnia 2011
Data premiery: 6 kwietnia 2011
Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek |
To będzie opinia emocjami pisana. Jeśli takich nie lubisz, to nie czytaj dalej.
Temat zsyłki na Sybir jest mi znany. To nie jest pierwsza książka w tej tematyce. Mogę tu przytoczyć książki godne polecenia takie jak: "Dziewczyny z Syberii"Anny Herbich, która jest napisana na podstawie wspomnień kobiet, które taką zsyłkę przeżyły, czy, chociażby, "Zielona sukienka. Przez Rosję i Kazachstan śladami rodzinnej historii" Małgorzaty Szumskiej, w której autorka podąża śladami babci wywiezionej na Syberię. Wspominam o tym dlatego, że wiem czego mogę się spodziewać w tego typu książkach. Wiem, ale i tak bez łez się nie obyło.
"Szare śniegi Syberii" to wspomnienia nastoletniej Litwinki, która w 1941 roku wraz z matką i bratem zostaje wywieziona na Syberię. Lina nie jest zwykłą nastolatką. Jest córką pracownika uniwersyteckiego, ale i przyszłą malarką. Tuż przed wywózką dostaje list z uczelni, że została przyjęta na studia. Ale wszystkie plany zostają pogrzebane, kiedy do domu Liny wpada NKWD i zabiera wszystkich członków rodziny...
Śledzimy losy Liny, jej matki i brata, którzy w bydlęcym wagonie podróżują w nieznane.
Podróżują tygodniami.
Jadą wśród trupów i wszy.
Bez jedzenia i picia.
W objęciach tęsknoty za rodziną i wcześniejszym życiem.
Z paraliżującym strachem o siebie i współtowarzyszy podróży.
Nastolatka zadaje mnóstwo pytań, patrzy na świat ze zdziwieniem, bez zrozumienia skutkowo-przyczynowego. Obserwuje zachowania towarzyszy niedoli, ale też pilnujących ich strażników. Wszędzie, gdzie może rysuje. I nie ważne czy w kurzu na ścianach wagonu czy na syberyjskiej ziemi. Zdobywa każdy kawałek papieru. Kradnie rysik z biura NKWD. Zachwyca się błękitem nieba, podziwia otaczającą przyrodę. I jednocześnie płacze nad umierającymi. Dorasta w przyspieszonym rytmie.
I choć jest to historia fikcyjna, to autorka przyznaje się, że przeprowadziła wiele rozmów z osobami, które wróciły z Syberii i dużo czytała wspomnień, jak i opracowań.
Obok tej książki nie można przejść obojętnie. Ona zmusza do refleksji. Gdzie jest granica człowieczeństwa? Czy w każdych warunkach warto trzymać się swoich zasad? Czy głód da się oszukać? Czy miłość przezwycięży wszystko? I wiele, wiele innych...
Patrzenie na tragedie setek tysięcy ludzi oczami wrażliwej, artystycznej nastolatki nie było dla mnie łatwe. Zachwyt obrazami Muncha, wspomnienia ojca, zachwyt kolorami, nie do okiełznania potrzeba przenoszenia rzeczywistości na kartki papieru, świadomość przeżywanej tragedii oraz marzenia o przeżyciu i powrocie do własnego domu powodowały u mnie zadumę i łzy w oczach.
Mnie najbardziej ujęło to w tej książce podejście Liny do zastanej rzeczywistości. Nie było tu narzekania ani obwiniania kogokolwiek. Wszystkie myśli i czyny były nastawione na przeżycie. A czasami zdarzało się tak, że jeden wyraz przywoływał w dziewczynie wspomnienia. W książce zostały one odznaczone innym drukiem. Wspomnienia z domu rodzinnego, które były jak lina trzymająca przy życiu...
Polecam. To jest jedna z tych historii, których się nie da czytać bez chusteczek.
Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek |