czwartek, 30 lipca 2020

Śpiąca Nimfa. Ilaria Tuti

TYTUŁ: Śpiąca Nimfa
AUTOR: Ilaria Tuti
WYDAWNICTWO: Sonia Draga
GATUNEK: kryminał/thriller
STRON: 542
DATA PREMIERY: 10 czerwca 2020
CYKL Teresa Battaglia (tom 2)

Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek



Ale to byłą uczta!
Jest to jeden z lepszych kryminałów, jakie ostatnio czytałam. Posiada wszystko, czego oczekuje od książki w tym gatunku. Te ponad 500 stron przemknęło nie wiadomo kiedy.
A co wpłynęło na moją ocenę?
Autorka tak prowadziła fabułę, że moja ciekawość była rozgrzana do czerwoności przez cały czas czytania.
Sam pomysł obrazu namalowanego krwią, który powstał przed 70 laty, jest co najmniej intrygujący.
Śledztwo, którego celem jest odnalezienie sprawcy/autora tego tajemniczego dzieła wydaje się bezsensownym, ale zapewniam Was, że tylko się tak wydaje…
Miejsce zdarzenia, czyli wioska położona w dolinie włoskich Alp opisana w bardzo plastyczny sposób. Dokładnie tak, jak społeczność ją zamieszkująca. Odcięta od świata naturalnymi warunkami przyrody wspólnota mieszkańców ze swoimi tajemnicami i zwyczajami wspaniale nadaje klimat tej powieści.
Prowadzący śledztwo: profilerka Teresa Battaglia i inspektor Massimo Marini wraz ze swoimi współpracownikami to bohaterowie nietuzinkowi ze sporym bagażem doświadczeń i tajemnic.
Oprócz samego śledztwa i ciekawie prowadzonej fabuły autorka bardzo zgrabnie wplotła wiele smaczków, które powodują, że od książki trudno się oderwać. Teresa zmaga się z nieuleczalną chorobą i ta walka przedstawiona jest bardzo zajmująco. Skłania do myślenia nad wartością zdrowia.
Massimio walczy z traumą z przeszłości oraz z problemami w teraźniejszości.
Temat mniejszości, jakim są Rezjanie, ich zwyczaje, tradycja oraz problemy, z jakimi się zmagają, autorka przedstawiła w taki sposób, że musiałam poszukać więcej informacji w internecie. Tak żem się zaciekawiła.

I do tego pradawne kulty, wierzenia, milczący od ponad pół wieku staruszek, niewidoma dziewczyna ze swoim psem, wkurzający komendant policji, podwładni niczym przyjaciele, traumy z dzieciństwa, obsesje i kłamstwa z przeszłości, dzieci, które przeżyły wojnę i do tego wspaniały język, którym jest to wszystko opisane. I jak wisienka na torcie: zakończenie! Takie jak lubię: zostawiające czytelnika z wyrazem zdziwienia i zaskoczenia na twarzy. I choć może się wydawać, że wszystkiego jest za dużo, to zapewniam, że Ilaria Tuti utkała z tych wszystkich wątków wspaniałą opowieść, o której szybko nie zapomnę.

Bardzo polecam. I każdą kolejną książkę tej autorki biorę w ciemno :) Po przeczytaniu dwóch jej książek zostaje fanką :)

sobota, 25 lipca 2020

Kwiaty nad piekłem. Ilaria Tuti

TYTUŁ: Kwiaty nad piekłem
AUTOR: Ilaria Tuti
WYDAWNICTWO: Sonia Draga
GATUNEK: kryminał/thriller
STRON: 352
DATA PREMIERY: 15 maja 2019
CYKL Teresa Battaglia (tom 1)

Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie ksiażek


To moje pierwsze spotkanie z tą włoską pisarką. Zainteresowała mnie druga część cyklu pt.  Śpiąca nimfa, więc postanowiłam przeczytać najpierw debiut.
Już od pierwszych stron ta książka mnie wciągnęła. I z każdą przerzucaną stroną było coraz lepiej aż do zaskakującego finału tej historii. Z kryminałami/thrillerami mam problem. Jak o nich napisać, żeby nie zdradzić istotnych wątków fabuły? 

W małej alpejskiej wiosce zostają odnalezione zwłoki mężczyzny. Na miejsce przybywa profilerka Teresa Battaglia i inspektor Massimo Marini. A tymczasem pojawiają się kolejne trupy i brutalne napaści. Kto napada i morduje? Czy to jeden sprawca, czy kliku? Co łączy ofiary?
I wydawać się by mogło, że to kryminał jakich wiele, ale ja mówię: STOP. Poczytajcie co mnie zauroczyło w tej powieści, a potem przekonajcie się sami, że autorka swoim debiutem świetnie wkroczyła na rynek wydawniczy. I mam nadzieję, że w serca czytelników też.

Zagadki kryminalnej nie udało mi się rozwikłać. 
Napięcie i zaciekawienie nie odpuszczało od pierwszej do ostatniej strony.
Podsuwane przez autorkę tropy były powodem do poszukiwania różnych zakończeń.
Prowadzący śledztwo: profilerka Teresa Battaglia i inspektor Massimo Marini to ludzie z charakterem i tajemnicami z przeszłości. 
Osoba profilerki, która zmaga się z tajemniczą chorobą i własnym ciałem budzi wiele emocji.
Klimat małej górskiej miejscowości, która z racji położenia bywa odcięta od świata odmalowany rewelacyjnie. Aż czuło się ten podmuchy lodowatego wiatru na karku...
Społeczność jako bohater zbiorowy przedstawiony interesująco.
Rozwiązanie zagadki, która ma swoje korzenie w przeszłości okazało się zaskakujące i dało mi wiele do myślenia. Chciałbym w tym miejscu napisać więcej, ale... nie mogę.
Mnie przypadł także do gustu sposób, w jaki autorka przedstawiła tę historię. Plastyczny język i ciekawe porównania przekonały mnie, że mam z Tuti podobną wrażliwość, co z pewnością, przełożyło się na moje zadowolenie z lektury.

A po zakończeniu czytania od razu naszła mnie myśl: jak dobrze, że mam kolejną część tej serii już w domu. Czy może być lepsza rekomendacja dla książki?

Polecam :) 



wtorek, 7 lipca 2020

Miasto białych kart. Jose Saramago

TYTUŁ: Miasto białych kart
AUTOR:  Jose Saramago 
WYDAWNICTWO: Dom wydawniczy Rebis
GATUNEK: literatura piękna
STRON: 365
DATA PREMIERY: rok 2009 


Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek


Po tę książkę sięgnęłam z kilku powodów. Rok 2020 to rok, w którym wszyscy żyją wyborami prezydenckimi. Są ważne i wywołują dużo emocji. Przynajmniej ja to tak odbieram.
Drugim powodem jest sama osoba autora. Saramago należy do ścisłej czołówki moich ulubionych autorów. Pierwsze nasze spotkanie odbyło się w Mieście ślepców i to od tej książki zaczęło się moje uwielbienie. Ale jednocześnie nie sięgam za często po powieści tego Noblisty. Ale o tym za chwile.
Ostatnim z powodów jest to, że nie lubię polityki w literaturze. Tak, nie lubię. Ale... O tym później.

Zarys fabuły jest prosty. W nienazwanym kraju, w mieście bez nazwy, odbywają się wybory. Deszczowa pogoda nie zachęca do wyjścia z domu. Jednak mieszkańcy mobilizują się i oddają głosy. Jakież jest zdziwienie komisji wyborczych, kiedy okazuje się, że 83% mieszkańców stolicy postanawia wrzucić do urny wyborczej białą kartę. I tym gestem wyrazić... no właśnie: co? Przy czym reszta kraju głosuje tak, jak w każdych innych wyborach oddając swój głos na określoną partię. Władze na początku są zdziwione, ale potem postanawiają opuścić miasto. I takimi oto słowami komentuje całą sytuację:

(...) oto to, co trzeba wykazać, dowieść im, ze niepohamowane głosowanie pustymi kartkami uczyniłoby system demokratyczny niemożliwym do rządzenia (...)

Saramago prowadzi fabułę, tak, że udaje mu się wpleść wiele refleksji i przemyśleń na różne tematy. Dotyczą one, chociażby prawa wyborczego, demokracji czy struktur władzy. Książkę czytałam powoli i w skupieniu naprawdę długo, bo wielokrotnie przystawałam i zastanawiałam się nad poruszanymi kwestiami. Bo, czy prawo wyborcze to obowiązek czy przywilej? Czy naród ma moc sprawczą? Co chce przekazać władzy oddając białe karty? Podczas czytania nasuwa się mnóstwo pytań. I niełatwo znaleźć odpowiedzi. I tu wrócę to kwestii, że nie lubię polityki w literaturze. Ale Saramago ma to Coś, co sprawia, że pomimo gorącego okresu wyborczego chciałam czytać tę książkę. Kiedy trwają spory polityczne w mediach, to ja zaczęłam się w trakcie tej lektury zastanawiać nad własnym prawem wyborczym. Np. czy mój głos jest istotny? Czy nieskorzystanie z prawa wyborczego, po tym, jak sufrażystki wywalczyły je dla kobiet ponad 100 lat temu nie jest wyrazem braku szacunku dla tych kobiet? A może jest brakiem szacunku dla siebie? A może dla władz? 
To jeden z powodów mojego zachwytu dla tego portugalskiego pisarza. Zmusza do refleksji i zadawania pytań, na które w codziennym pędzie nie mamy czasu sobie zadać.
Kolejnym z powodów mojego uwielbienia jest sposób zapisu powieści. Brak wydzielonych dialogów i bardzo rozbudowane zdania z początku mogą sprawiać trudność w czytaniu. Ale kiedy już się wpadnie w rytm", to płynnie się zgłębia fabułę. Zalecam cierpliwość. Ten rytm" przychodzi u każdego w innym momencie. 
I to, co lubię chyba najbardziej to plastyczny język i piękne zdanie, których po prostu nie sposób nie zaznaczać. Dlatego mam wszystkie książki Saramago na półce. Po prostu aż ołówek świerzbi, żeby podkreślać tego wszystkie cudowności.

(...) kto wie, czy świat nie byłby trochę bardziej znośny, gdybyśmy wiedzieli, w jaki sposób połączyć ze sobą kilka słów krążących luzem po okolicy (...)

Podsumowując: trudna i jednocześnie ciekawa tematyka powieści, wiele powodów do zastanowienia, specyficzny zapis bez wydzielonych dialogów i to wszystko podane plastycznym językiem. Za to uwielbiam twórczość portugalskiego noblisty. Choć mam jednocześnie świadomość, że jest to wymagająca lektura, która może się nie spodobać.

Polecam.

PS 1 Polecam przeczytać wcześniej wspomniane Miasto ślepców. W Mieście białych kart jest wiele nawiązań do tej książki.
PS 2 Kot na zdjęciu nie ma nic wspólnego z fabułą. Kiedy na chwilę opuściłam pokój to moja kotka położyła się obok książek i nie dała się ruszyć, więc jest na zdjęciu. Chyba ma parcie na szkło 😉