TYTUŁ: Bibliotekarka z Saint-Malo
AUTOR: Mario Escobar
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Kobiece
GATUNEK: literatura piękna
To już trzecia wydana w Polsce książka tego autora. Po Kołysance z Auschwitz i Dzieciach żółtej gwiazdy przyszedł czas na Bibliotekarkę z Saint-Malo. Dwie pierwsze przypadły mi do gustu, a jak było z tą książką?
Jocelyn Ferrecto bibliotekarka i miłośniczka literatury. Jest rok 1940. Małe miasteczko portowe we Francji. Kobieta walczy o przetrwanie i z samotnością. Bez rodziców, rodzeństwa, dzieci i męża, który wyruszył na wojnę. Sama w otoczeniu ukochanych książek.
Na drodze bibliotekarki staje Niemiec. Okupant i entuzjasta literatury w jednym. Między Francuską i Niemcem rodzi się uczucie, które nie ma prawa zaistnieć w otaczającej rzeczywistości. Co z tego wyniknie?
Książka ta jest niczym makatka wyhaftowana pięknymi nićmi.
Jeden z wątków to uczucie, które pojawia się niespodziewanie pomiędzy dwojgiem ludzi stojących po przeciwnych stronach wojennej barykady. Podobał mi się najmniej, ale ja już tak mam. Nie lubię wszelkich wątków romansowych, choć wiem, że czasami są potrzebne.
Kolejna kwestia to piękne opisy miasta, jak i samej biblioteki. Aż chciałoby się tam pojechać. Szczególnie kiedy wyszuka się zdjęcia miasta w internacie. Klimat pierwsza klasa.
Następną tematyką jest miłość do książek. Jakbym czytała o sobie. Czy można w myśl powiedzenia: nie czas żałować róż, gdy płoną lasy chronić książki, kiedy wokół giną ludzie?
Ważnym elementem tej książki jest pewien Niemiec, który jest członkiem grupy zadaniowej Reichsleitera Rosenberga. Była to nazistowska organizacja, która przywłaszczała sobie dobra kultury w czasie drugiej wojny światowej w krajach okupowanych. I tu pojawia się to samo pytanie: czy w czasie, kiedy mordowani są ludzie ważne jest chronienie dóbr kultury? Czy w czasie wojny wszystko jest dozwolone? Czy można kraść dorobek kulturalny okupowanego kraju? Jak zwykle więcej pytań niż odpowiedzi.
Książka napisana jest prostym językiem, bez wydumanej egzaltacji czy nudnych opisów.
Pojawiają się w niej prawdziwe postacie, ale i będące wytworem wyobraźni autora.
Napisana jest tak, że każdy czytelnik będzie musiał odpowiedzieć sobie na pytania, z którymi zostawi go ta książka.
W moim odczuciu książki Escobara mają drugie dno. W tej akurat wątek romansowy to tylko piękna posypka dla ściągnięcia uwagi. Każda powieść niesie ze sobą jakiś przekaz. Przynajmniej ja to tak odbieram.
W trakcie czytania przypominała mi się inna książka, która przedstawia miłość do książek w trudnych czasach. A mianowicie Złodziejka książek, Markusa Zusaka.
Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz