sobota, 31 lipca 2021

Dwudziestolecie od kuchni. Kulinarna historia przedwojennej Polski. Aleksandra Zaprutko-Janicka

 

TYTUŁ: Dwudziestolecie od kuchni.
 Kulinarna historia przedwojennej Polski. 
AUTOR: Aleksandra Zaprutko-Janicka 
WYDAWNICTWO: Znak Horyzont
GATUNEK: literatura piękna 
STRON: 288
DATA PREMIERY: rok 2017 



Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek



To jedna z niewielu książek, które w czasie czytania wywołały we mnie tak wiele emocji i refleksji.
Najważniejsza myśl, jaka nie dawała mi spokoju podczas czytania to: wdzięczność za to co mam. Za dach nad głową, ciepło w domu, pełną lodówkę, wielki wybór podczas zakupów i pieniądze, których wystarcza od przysłowiowego pierwszego do pierwszego. 
Na samym początku wyjaśnię, że sformułowania w tytule od kuchni nie należy brać dosłownie. Nie chodzi tylko o pomieszczenie, w którym się gotuje, ale bardziej o życie codzienne w okresie po pierwszej wojnie światowej. Od kuchni to tak trochę z praktycznej strony.
Zakres tematyczny poruszony przez Autorkę jest bardzo szeroki. Choć tematyka nie została wyczerpana, to i tak mnie poruszyła. Pani Aleksandra porusza temat sytuacji kobiet we współczesnym społeczeństwie, problematykę pracy zarobkowej przez panny i żony, wyposażenia kuchni i sposobów na przygotowanie potraw, sposoby na tańsze zamienniki żywnościowe, problematykę gastronomii itd. A na przysłowiowy deser dostajemy Niezawodne porady sprzed wojny, które wraz z ciekawą bibliografią stanowią symboliczną kropkę nad i.

A co wywołało u mnie poczucie wdzięczności? Niewyobrażalna różnica w jakości życia pomiędzy kobietami, które żyły 100 lat, a współcześnie. Uogólniając: wstaję, biorę prysznic, nastawiam wodę na herbatę, wyjmuję z lodówki składniki na śniadanie, podgrzewam czasami w mikrofalówce danie, włączam ekspres na kawę, układam włosy suszarką lub lokówką i wsiadam w swoje autko i jadę do pracy. Podkreślam: uogólniając. A jak wyglądał poranek kobiety sprzed wieku? Musiała przynieść wody, rozpalić w piecu, nagrzać wodę na mycie i śniadanie, przygotować śniadanie, którego składniki nie były w lodówce, zjeść śniadanie i nakarmić rodzinę, a potem albo iść do pracy, albo iść na zakupy, aby przygotować obiad. Bo nie ma lodówki i nie może zrobić zakupów na kilka dni. A jeśli dołożymy do tego ciężką sytuację ekonomiczną w kraju po odzyskaniu niepodległości, to wszystko staje się jeszcze bardziej dramatyczne. I taka gospodyni nie może pozwolić sobie na marnowanie żywności. A przecież, podkreślam, nie ma lodówki ani zamrażalnika. A o życiu kobiet na wsi to ja już nawet nie wspomnę. Ciężka praca od świtu do zmierzchu.

Mnie najbardziej zaciekawiła tematykę przedwojennego AGD i różnic w społeczeństwie. Te sprzęty, których my tak naprawdę nie zauważamy np. lodówkę, kuchenkę czy ekspres do kawy, to nie istniały w okresie międzywojennym. I kobiety musiały sobie radzić. I radziły.
A to jak jedni przymierali głodem, a inni urządzali wykwintne bankiety, to też skłania to różnych refleksji. Że nie wspomnę już o różnicach wynikających z życia na wsi, a w mieście. 
Trzeba jednak zawsze mieć na względzie to, że Polska dopiero powstawała jako kraj i musiała budować wszelkie struktury od podstaw. W tym także opiekę społeczną czy gospodarkę.

Polecam. Szczególnie tym gospodyniom, które narzekają na swój los. Po tej lekturze zupełnie zmienia się perspektywa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz