TYTUŁ: Akuszerki
AUTOR: Sabina Jakubowska
WYDAWNICTWO: Relacja
GATUNEK: powieść polska
STRON: 704
DATA PREMIERY: 23 lutego 2022
I oto kolejna kandydatka do tytułu Książka Roku 2022!
Na początku zaznaczę, że nie lubię grubych książek. Dla mnie to takie powyżej 400 stron. Tę obserwowałam od dnia premiery, ale skutecznie odstraszała mnie liczba stron. Aż pojawiła się w bibliotece. I to był znak. Jestem zdania, że pewne książki same nas, czytelników, wybierają. I, mam wrażenie, że ta właśnie mnie wybrała.
To, jak wskazuje tytuł, jest książka o akuszerkach. Tak myślałam, kiedy zaczynałam czytać. A po skończonej lekturze zmieniam zdanie. Ta książka jest o kobietach. O sile, która jest kobietą. O naturze, która jest kobietą. O historii, która jest kobietą. O kobietach, które... no właśnie co?
Nie będę streszczać fabuły. Napiszę tylko, że jest to książka, w której fabuła zaczyna się 1885 roku, a kończy w 1950. I przez te 65 lat śledzimy losy Franciszki, która zostaje akuszerką jak jej matka. Obie kobiety pomagają w narodzinach dzieci w świecie, gdzie dostęp do lekarza nie wygląda tak, jak obecnie. Oprócz losów samej Franciszki śledzimy losy jej rodziny, sąsiadów, znajomych i innych mieszkańców okolicznych wsi. Uprzedzę tylko, że w pewnym momencie, pewnie dla każdego innym, można pogubić się w tych wszystkich koligacjach i imionach. Zalecam wtedy zajrzeć na strony, na których autorka rozrysowała drzewo genealogiczne. Świetny pomysł, który ułatwia czytanie.
Wiele rzeczy zwróciło moją uwagę w trakcie czytania. Napiszę tylko o kilku z nich.
Społeczna rola kobiety w ciągu opisywanych lat. Różniła się ona diametralnie od obecnej. Praca na roli, opieka nad dziećmi, brak dostępu do opieki medycznej, duża liczba ciąż, mąż często, choć nie zawsze, pijak, brak możliwości samodzielnego zarobkowania i finansowe uzależnienie od męża. Mnóstwo tematów do przemyśleń. A w tym wszystkim wysuwa się rola kobiety-akuszerki, która ma możliwość zarabiania i jednocześnie pomagania kobietom. Z dużym zaciekawieniem czytałam o tym jak wyglądała praca akuszerki i jak się zmieniła na przestrzeni lat. Polecam zwrócić uwagę na temat higieny na wsi. Czasami trudne do uwierzenia.
Życie na wsi i transformacje, jakie zachodziły wraz ze zmianami polityczno-gospodarczymi. Dla mnie wieś z jej mentalnością i życiem codziennym przedstawiona jest rewelacyjnie. Ciężka praca na roli, duża śmiertelność rodzących, jak i dzieci, wesela i pogrzeby, rodzący się ruch ludowy i problemy dnia powszechnego. I do tego świetnie przemycona lekcja historii. Pożary, powodzie, wojny, zarazy, znane nazwiska i wydarzenia historyczne. Cokolwiek by się nie działo, praca na roli musi przebiegać bez zakłóceń. Czyli lekcja historii w pigułce.
I równie ważne jak sama historia jest sposób jej opowiedzenia. Dla mnie momentami trudne było do przebrnięcia ze względu na opisy sytuacji przedstawione z dużą wrażliwością i wyczuciem. Ciężko czytało się o śmierci w połogu czy to matki, czy dziecka. Tak samo jak o samobójstwie ciężarnej czy śmierci syna na wojnie. Autorka wykazała się dużą delikatnością, czym bardzo poruszała moją wrażliwość. A jakby jeszcze było mało, to język jakim opisuje niektóre sprawy czy sytuacje także chwyta za serce. Piękne opisy i porównania czy podkreślanie drobnych, acz istotnych rzeczy w życiu powodowały u mnie chwile zadumy. Ostatnie słowa umierającej, ostatnie spojrzenie w oczy, ciepło dotyku czy płacz noworodka. Aż ciężko się robi w trakcie czytania...
Po skończonej lekturze naszła mnie refleksja, że kobiety zawsze będą rodzić i nieważne czy śnieżyca, czy wojna. Ani zaraza, ani powódź nie zatrzymają tego procesu. Cykl narodzin i śmierci będzie trwał tak samo jak pory roku i czynności związane z pracą na roli.
I tak oto mam kolejną kandydatkę do tytułu Książki Roku.
Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz