TYTUŁ: Chłopki. Opowieść o naszych babkach.
AUTOR: Joanna Kuciel-Frydryszak
WYDAWNICTWO: Marginesy
GATUNEK: reportaż
STRON: 496
DATA PREMIERY: 17 maja 2023
To jest wyjątkowy wpis. Niezwykły, bo pięćsetny. Tak, to już po raz pięćsetny raz piszę na blogu odkąd go założyłam, czyli od 2017 roku. Miałam ponad 6 tygodniowy urlop od bloga, aby odpocząć i przemyśleć kilka spraw. I chciałam jednocześnie, aby opisywana książka była wyjątkowa z tak szczególnej okazji, jakim jest półtysięczny wpis. I trafiłam na książkę, która ma szansę na Książkę Roku.
Chłopki to połączenie dwóch moich fascynacji literackich, tzn. reportażu i książek z szeroko rozumianego nurtu wiejskiego. Książka ta dla mnie jest szczególna, gdyż wiele z opisywanych zdarzeń pamiętam z dzieciństwa na wsi oraz fakt, że w dorosłym życiu postanowiłam świadomie porzucić miasto i wieść życie wśród pól i łąk. Choć z widokiem na miasto.
To moje pierwsze spotkanie z autorką i od razu bardzo udane. Pani Joanna wykonała kawał dobrej roboty, którą widziałam i czułam na każdej przeczytanej stronie. Poruszyła tak wiele tematów, że aż czasami musiałam robić przerwy, aby wiele spraw przemyśleć. Od porodu z akuszerką, wychowania i śmiertelności dzieci, edukacji, higieny, gotowania, żywienia, chorób, ciężkiej pracy w polu, pracy w ogrodzie, stosunkom rodzinnym, małżeństwu, zwyczajom, kulturze i zmianom, jakie zachodziły na przestrzeni lat. Nie będę tu streszczać książki, ale uwierz mi, że niektóre fragmenty czytałam ze ściśniętym gardłem. Jak chociażby te, w których mowa jest o ilości ciąż, śmiertelności kobiet w połogu czy przeżywalności dzieci. Czytałam z przerażeniem i zaciekawieniem jednocześnie. I praktycznie przez cały czas czułam wdzięczność za to, że urodziłam się w drugiej połowie XX wieku w mieście. Serio. Pamiętam, że jako dziecko w każdą sobotę nosiłam wodę ze studni, aby babcia mogła ją zagrzać na kuchni węglowej i zrobić pranie. I odkąd zaczęłam tę lekturę, to za każdym razem, kiedy włączam pralkę, to o tym myślę. Że ja już nie muszę robić tego, co kobiety w mojej rodzinie na przestrzeni lat. Że mogłam wybrać sama sobie męża, a nie zostać żoną mężczyzny, którego wybrał mi ojciec. Że wspólnie z mężem zdecydowaliśmy o liczbie dzieci. Że mam sprzęty, które mnie wyręczają w wielu czynnościach, jak pranie czy zmywanie. Że mogę robić lub nie rzeczy, na które mam ochotę. Tak, ta książka wzbudziła u mnie wielkie poczucie wdzięczności za to, gdzie jestem i za to co mam.
Wielkim plusem tej książki są zdjęcia ludzi i fotografię dokumentów. Dla mnie to bardzo ważna część reportażu. Polecam zwrócić też uwagę na przypisy i bibliografię. Imponujące. Po raz pierwszy czułam lekką zazdrość, że autorka mogła czytać dokumenty w postaci pamiętników czy wspomnień ludzi, o których pisała.
Ten reportaż ma szansę na Książkę Roku. Z kilku powodów. Za zmuszenie mnie do wielu refleksji, za emocje, które targają czytelnikiem podczas czytania, za zdjęcia, za bibliografię i przypisy, które dają obraz ogromu pracy, jaki wykonała autorka. Za wielki wkład w edukację miłośnika książek, jak było w moim przypadku, kiedy np. dowiedziałam się skąd wzięła się nazwa wychodka, na którego wszyscy mówili sławojka. Ale to już zostawię do osobistych poszukiwań w tekście.
Polecam. Do powolnego czytania i rozmyślań. Nie tylko chłopkom i nie tylko kobietom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz