TYTUŁ: Religia nie ma uczuć
AUTOR: Marcin Holdenmajer
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Novae Res
GATUNEK: religijna
Egzemplarz recenzyjny dzięki uprzejmości Wydawnictwa Novae Res
Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek |
Dziś
będę chciała Was zachęcić do bardzo niezwykłej książki. Została ona
sklasyfikowana w kategorii "religia", ale nie zrażajcie się. Ta
pozycja jest inna. Pięknie inna. I po przeczytaniu doszłam do wniosku
niespotykanego u mnie: zgadzam się z autorem w całej rozciągłości tematu.
Na
okładce czytamy: "Dwanaście historii ludzi skrzywdzonych przez religijny
fanatyzm". Dodam tylko, że to dwanaście PRAWDZIWYCH historii. Autor
napisał na wstępie: "Dedykuję ofiarom religii. Oszukanym, skrzywdzonym,
wykluczonym i odrzuconym". I moje serce już wskoczyło na wyższe obroty.
Dlaczego?
Bo nie dzielę ludzi na lepszych i gorszych.
Odkąd przeczytałam
słowa Ireny Sendlerowej:
"Ludzi
należy dzielić na dobrych i złych. Rasa, pochodzenie, religia, wykształcenie,
majątek – nie mają żadnego znaczenia. Tylko to, jakim kto jest
człowiekiem."
Stały
się one moim mottem życiowym.
A z
historii przedstawionych w książce wyłania się postać człowieka do cna
przesiąkniętego złem. Złem, które próbuje ukryć pod płaszczykiem religii. I
zasłaniać się Bogiem. I nie jest ważne jak nazywa swego Boga, nie ważne gdzie
chodzi się modlić i czy nosi sutannę.
Słowa autora:
"Bo
nie wierzę w pozbawioną życia religię. Wierzę w Boga Ojca. Brzydzą mnie
hipokryci, chowający się za sutannami, honorami, czy wielkimi organizacjami.
Wstyd mi za niektórych księży, pastorów, popów czy biskupów."
Jakże prawdziwe są te słowa! Jak bardzo mi bliskie!
A same historie? Ciężko uwierzyć, że są prawdziwe. Łzy miałam w oczach.
Z tych dwunastu opowieści znałam wcześniej tylko jedną. I myślę, że większość z Was też ja zna. To historia z książki "Tajemnica Filomeny" Martina Sixmitha oraz ekranizacji pod tym samym tytułem. Pamiętacie? Nastolatka, która rodzi dziecko w latach pięćdziesiątych XX wieku w Irlandii zostaje nazwana jawnogrzesznicą i dziecko zostaje jej odebrane. Nikt się nie zastanawia, co czuje kobieta. Jest ladacznicą, którą trzeba ukarać. I co robiły zakonnice, które miały się opiekować położnicą i noworodkiem? Sprzedawały dzieci. A gdzie jest w tym wszystkim miejsce na miłość, wybaczenie, zrozumienie, szansa na poprawę? Religia nie ma uczuć? A te zakonnice? Czy miały jakieś? Mnie, jako matce, serce chciało pęknąć...
Każdy z opisanych przypadków wydarzył się naprawdę. I w każdym to człowiek nie miał uczuć. Tłumacząc się i ukrywając za swoją religią dokonywał rzeczy, za które innych potępiał np. z ambony. Każda religia uważa się za tę najlepszą i najważniejszą. Każda krytykuje inne wyznania. A każde ślepe zapatrzenie we wiarę prowadzi do katastrofy. I żaden fanatyzm religijny nie znajduje u mnie wytłumaczenia.
Książka
napisana jest przystępnym językiem. Szybko się czyta. Szybko dopóki nie trafi
się na zdanie-petardę. Dostajesz między oczy, leżysz i myślisz.
Przynajmniej tak było ze mną. Trafność spostrzeżeń, otwartość, szczerość,
czasami nawet prowokacja. To wszystko powodowało, że zaczęłam się zastanawiać
na wieloma sprawami. Czy wszyscy muzułmanie to terroryści? A czym się oni
różnią od księdza katolickiego, który wykorzystuje dzieci? Mnóstwo pytań. Jeśli
tak był zamysł autora, czyli skłonić czytelnika do chwili refleksji, to w moim
przypadku świetnie mu się to udało.
Polecam.
Wszystkim, bez względu na wyznanie.
Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie ksiażek |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz