piątek, 18 sierpnia 2017

Dziewczyna z Brooklynu. Guillaume Musso

TYTUŁ: Dziewczyna z Brooklynu
AUTOR: Guillaume Musso
WYDAWNICTWO: 
GATUNEK: Literatura współczesna
STRON: 365
Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek


Właśnie skończyłam czytać. I jestem w szoku! Nie wiem czy usnę...
Co poszło nie tak? Czy ja czegoś nie zrozumiałam? Czy wystąpiło u mnie "zmęczenie materiału"? Czy to może pan Autor już się wypalił? Albo napisał tę książkę ktoś, kto się podszywa pod mojego ulubionego pisarza?

Niestety. Jestem zawiedziona. Daje sobie sama legitymacje do wypowiedzi o książkach Musso, które zostały wydane w Polsce, bo ja je wszystkie przeczytałam. I na tę czekałam z niecierpliwością. Wszystkie do tej pory mnie porywały i pochłaniałam je z przyspieszonym biciem serce. Jedne mniej, inne bardziej. A tu co? Nuuuudaaaa!!! Ziewam teraz i ziewałam podczas czytania. 
Nie wiem co się stało...

Bohater wraz ze swoim przyjacielem policjantem poszukują ukochanej, która zniknęła bez śladu. Przemierzają Francję, potem USA. Odkrywają wątki z przeszłości. Natrafiają na tajemnice. Budzą uśpione demony. Tak w dużym uproszczeniu można przedstawić fabułę.

Określanie tej książki jako thriller to, według mnie, gruba przesada. Nie widzę w tej pozycji niczego, co mogłoby przyspieszyć bicie serca.
Wątek romansowy, jak dla mnie, znośny. Nie za dużo go było, tak w sam raz. Żeby mnie nie zemdliło.
Elementy kryminalne jak najbardziej w porządku. Akta policyjne, zdobywanie danych w internecie, ślady DNA, poczta elektroniczna. Były trupy, zaginięcia, psychopata, wielka polityka, tajemnice z przeszłości, śledztwo. W tej kwestii jestem zadowolona.
Największym plusem tej powieści jest jej zakończenie. Zostałam zaskoczona, a to lubię. Różne rozwiązania obstawiałam, ale takiego się nie spodziewałam.
Do plusów mogę zaliczyć jeszcze to, że szybko się czyta i wzbudza zainteresowanie typu "co będzie dalej?". I żadnych innych emocji, dzikiej ciekawości czy choćby "gęsiej skórki".

I jeszcze jedna sprawa na którą zwróciłam uwagę. Samotne rodzicielstwo. Ale tutaj to nie tatuś idzie w świat, tylko mama z rozbrajającą szczerością przyznaje, że do roli matki nie nadaje się. I nasz bohater podejmuje się samotnego wychowywania syna. Nie często spotykam się z tym tematem.

Polecam jednak. Może ktoś jednak się tą książką zachwyci. Mam taką nadzieję.

Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz