piątek, 22 grudnia 2017

Dzieci Norwegii. O państwie nad(opiekuńczym). Maciej Czarnecki

TYTUŁDzieci Norwegii. O państwie nad(opiekuńczym).
AUTOR: Maciej Czarnecki
WYDAWNICTWO: Czarne
GATUNEK: reportaż
STRON: 204

Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek



Przejmujący reportaż.
W trakcie lektury oganiało mnie niedowierzanie.
O czym jest ten reportaż? O dzieciach, o rodzicach,  o działalności organów państwowych... O bardzo licznych i ważnych sprawach. Jako kobieta, matka i żona czytałam niektóre fragmenty ze łzami w oczach.

Takie szybkie pytanie. Z czym kojarzy Ci się Norwegia? Mnie ze śniegiem, pięknymi fiordami i tragedią na wyspie Utoya. Po tej książce zmieniłam zdanie. Od tej pory będę łączyła ten skandynawski kraj z taką opieką społeczną, jakiej nie chciałabym nigdy spotkać w swoim kraju. Opiece, która zamiast wspierać i pomagać, prowadzi działania restrykcyjno-policyjne. Nie we wszystkich przypadkach, bo są w tym reportażu przedstawione także działania, które pomogły wielu rodzinom. Ale musi być coś "na rzeczy", bo sam autor zauważył, że podnoszą się głosy wśród norweskiego społeczeństwa, że nie wszystko działa tak, jak powinno. Że taka ingerencja w komórkę społeczną jaką jest rodzina nie do końca wychodzi dzieciom na dobre.

Barnevernet to norweski urząd, którego zadaniem jest opieka i ochrona dzieci. Zobowiązany jest reagować na każde zgłoszenie. W razie podejrzenia, że dziecku dzieje się krzywda instytucja ta zabiera dzieci do rodzin zastępczych. Wystarczy telefon ze szkoły czy przedszkola, że dziecko ma siniaka czy zadrapanie. I można własnego dziecka nie zobaczyć wiele miesięcy. I na nic zdają się tłumaczenia rodziców. Organizacja poprzez swoje działania dorobiła się nawet niezbyt niechlubnych określeń: "złodzieje dzieci" czy "nowa Lebensborn". 

Autorowi należą się brawa. Wykonał kawał dobrej reporterskiej roboty. Dotarł do wielu rodzin, które miały styczność z tą organizacją. Przeszukał archiwa. Korespondował z wieloma instytucjami, z takimi choćby jak ministerstwa czy konsulaty. Według mnie Czarnecki stara się być obiektywny. Przedstawia nie tylko rodziny skrzywdzone przez Barnevernet, ale także takie, które są zadowolone z działalności tego urzędu. Pokazuje różnice pomiędzy norweskim i polskim społeczeństwem. Jak różni się chociażby podejście do kar cielesnych czy mentalność obu narodów. Jak wygląda funkcjonowanie innych organizacji współpracujących ze "złodziejami dzieci". Mnóstwo powodów do przemyśleń.

Polecam wszystkim. Szczególnie rodzicom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz