TYTUŁ: Zulejka otwiera oczy
AUTOR: Guzel Jachina
WYDAWNICTWO: Noir Sur Blanc
GATUNEK: powieść
Przed chwilą skończyłam czytać i chce napisać coś tak "na gorąco", dopóki myśli kołatają się w głowie jak szalone.
Jest to debiut autorki. Ale jaki?! Aż nie chce się wierzyć!
Młody wiek tej rosyjskiej pisarki: rocznik 1977. Nie może pamiętać opisywanych przez siebie wydarzeń. Jest co najmniej trzecim pokoleniem swoich bohaterów.
Przepiękny styl opowieści, plastyczny język i do tego niemal filmowe opisy przyrody i zdarzeń. Oczami wyobraźni widziałam fabułę przeniesioną na duży ekran.
Trudny temat, którego raczej nie "tykają" pisarze młodego pokolenia: o przesiedleniach, o życiu na Syberii, o niewyobrażalnym głodzie, o kilkumiesięcznej podróży w głąb Rosji, o miłości i śmierci. Nie mogłam się oderwać od tej książki: jako kobieta, matka, żona, synowa...
Obiecuję, że już nie będę narzekać. Raptem niecałe sto lat dzieli opisywane wydarzenia od obecnych czasów, ale jaka różnica w jakości życia. Nie do ogarnięcia dzisiejszymi standardami!
Łzy miałam w oczach!
Brawa dla pani Autorki. Rosjanka, która pokazuje co państwo robiło ze swoim narodem. Niebywałe.
Pisarka tak wiele poruszyła tematów. Miłość, nieuchronność losu, życie w surowej tajdze, głód...
Cieszę się, że przeczytałam tę książkę.
Żałuję tylko, że spotkałam się z nią w czasie świąt Bożego Narodzenia, kiedy polskie stoły uginają się od nadmiaru jedzenia. Trudno się czyta w takim czasie o wielkim głodzie za Uralem...
Mnogość tematów nie przeszkadza w czytaniu. Skłania do wielu przemyśleń.
Były momenty, kiedy miałam ochotę przytulić Zulejkę. I utulić jej dziecko. I ocierałam ukradkiem łzy.
Przejmująca opowieść. O tym, że Siła jest Kobietą. A Miłość...
Książka ta "ląduje" w moim tegorocznym TOP 10.
Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz