piątek, 23 lutego 2018

Cholernie mocna miłość. Prawdziwa historia Stefana K. i Williego G. Lutz Van Dijk

TYTUŁCholernie mocna miłość
AUTOR: Lutz Van Dijk 
WYDAWNICTWO: Ha!art
GATUNEK: autobiografia/wspomnienia
STRON: 208


Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie


Cholernie mocna miłość to cholernie mocna książka.
Gdyby nie zachęta od osoby która już ją przeczytała, to bym wcale nie zwróciła na nią uwagi. Ani okładka, ani tytuł nie wzbudziły mojego zainteresowania.

To jest ważna pozycja na polskim rynku wydawniczym. Jest to jedyne świadectwo polskiego homoseksualisty, który odważył się publicznie opowiedzieć i przyznać do tego, że został skazany z art. 175 niemieckiego kodeksu karnego. A cóż ten art. oznacza?

Paragraf 175 – przepis niemieckiego kodeksu z 1871 r., który określał homoseksualizm jako przeciwny naturze nierząd. Stał się on podstawą do prześladowań i eksterminacji niemieckich homoseksualistów przez nazistów w III Rzeszy.

Nastoletni Stefan mieszka w Toruniu. I tam zastaje go wojna. I tam też poznaje młodego żołnierza Wermachtu, Williego. Zakochują się w sobie. "Dzięki" jednemu listowi zostają rozdzieleni. Willi zostaje wysłany na front wschodni, a Stefan trafia do więzienia. I tak w kilku zdaniach można streścić tę historię. Ale nie o to tu chodzi. Na mnie największe wrażenie i jednocześnie smutek wywarł strach Stefana. To jak się bał w czasie wojny. Ale też ten strach nie opuścił go do końca życia. Bał się ujawnienia, bał się represji, nie zaznał spokoju. 
Autor skupił się na wojennym związku i emocjach bohatera. Trochę "po łebkach" potraktowane jest życie osobiste i zawodowe Stefana. Trochę mi tego brakowało.

Tak samo jak książka Heinza Hegera "Mężczyźni z różowym trójkątem", tak i ta pokazuje pewne mechanizmy działające w XX wieku. Obie te pozycje zwracają uwagę na to, że grupa więźniów, homoseksualistów z różowym trójkątem, nigdy nie dostała żadnego odszkodowania od niemieckiego państwa. Jako jedyna. I nie chodzi o to kto bardziej cierpiał. Chodzi o sprawiedliwe potraktowanie wszystkich więzionych przez nazistów.
Bo czy można skazać kogoś za miłość?


Ważne są te słowa Stefana:
"Stało się dla mnie ważne, by ludzie we wszystkich krajach świata w końcu pojęli. że karać za miłość i tolerować przemoc to zawsze przestępstwo. Tylko gdy jest na odwrót, ma to przecież jakiś sens".



Na uwagę zasługuje też posłowie napisane przez dr Joannę Ostrowską wyczerpująco wyjaśniające zagadnienia związane z art 175 niemieckiego kodeksu karnego. I chyba najbardziej przerażające jest to, że ten art istniał w niemieckim kodeksie od 1871 do 1994 roku. 
Z wielkim zainteresowaniem czytałam kalendarium. Świetnie usystematyzowało moją wiedzę.

Teraz zupełnie inaczej spojrzę na Paradę Równości w Berlinie.
Smutna to lektura. Mnie trochę przygnębiła.
Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz