TYTUŁ: Przybysz
AUTOR: Piotr Tymiński
WYDAWNICTWO: Novae Res
GATUNEK: historyczna/wspomnienia
STRON: 154
Egzemplarz recenzyjny dzięki uprzejmości Wydawnictwa Novae Res
Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek |
Literatura wojenna, obozowa czy wspomnieniowa nie należy do lektur lekkich, łatwych i przyjemnych. Przynajmniej dla mnie. Z szeroko rozumianej tematyki wojennej z największą obawą sięgam po wspomnienia spisane przez ludzi, którzy doświadczyli koszmaru wojny jako dzieci. I choć po książki przedstawiające ten przerażający okres sięgam od ponad 25 lat, to nadal nie mogę przejść koło nich obojętnie. A jako matce szczególnie ciężko czyta mi się o losach dzieci zagubionych w zawierusze wojennej. I po tę książkę sięgałam z obawą. Czytać o losach dwóch dwunastoletnich chłopców, kiedy syn, rówieśnik bohatera, siedzi w fotelu obok, to nie jest takie proste...
"Przybysz" opowiada o losach "Dzidka". Poznajemy go gdy:
"Wrzesień trzydziestego dziewiątego miał być moim miesiącem szkoły".
Wraz z rodzicami i czwórką rodzeństwa zamieszkują Marki pod Warszawą.
"Mój ojciec Leon Przybysz był rolnikiem bez ziemi. (...) Mama Stefania pracowała dorywczo i zajmowała się domem (...)".
Chłopiec zostaje złapany przez Niemców i wsadzony do pociągu. Ma pracować w Trzeciej Rzeszy jako jeden z wielu Polaków wysłanych tam na roboty przymusowe. Ale ucieka. I to nie raz. W bydlęcym wagonie poznaje Jurka, chłopca, z którym planuje kolejną ucieczkę. W końcu się udaje. A jak skończy się ta historia? To już musicie doczytać sami.
Książka ta wywarła na mnie wrażenie z kilku powodów:
* to nie jest fikcja literacka. Bronisław Przybysz, bo tak brzmi prawdziwe nazwisko naszego bohatera, to postać autentyczna. I na potwierdzenie tych słów mamy zdjęcie autora z Panem Przybyszem na okładce książki,
*narracja prowadzona jest w pierwszej osobie co dodaje tylko emocji; wszak słuchamy opowieści chłopca, a nie dorosłego,
*to, co opowiada mały Bronek jest mi znane z historii drugiej wojny światowej; ale wojna widziana oczami dziecka nabiera trochę innej perspektywy,
*opis drogi powrotnej jest przejmujący; dla mnie jako dla matki wyjątkowo.
*książka niewielkich rozmiarów, ale jej ciężar emocjonalny wręcz odwrotnie,
*język prosty, ale nie prostacki; bez zbędnych opisów i upiększeń; mogę powiedzieć, że surowy i oszczędny, ale chwytający za serce,
*okładka, która zwraca uwagę i po przeczytaniu stwierdzam, że świetnie pasuje do treści,
*tytuł wieloznaczny, przynajmniej dla mnie.
Lektura ta należy do kategorii tych nieodkładalnych: i z powodu treści, i z powodu objętości. Zostaje u mnie na półce. Mojej osobistej "wojennej półce".
PS.1. Jeden fragment, który za mną "chodzi":
"Późną jesienią wreszcie rozpoczął się rok szkolny. (...) Czasem, gdy patrzę na świadectwa oznaczone hitlerowskim orłem, przeszywa mnie dreszcz na wspomnienie tamtych czasów".
PS.2. I teraz się zastanawiam dlaczego wcześniejsza książka tegoż autora "Wołyń. Bez litości" wciąż czeka na półce...?
Polecam.
Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek |
Na mnie "Przybysz" również wywarł spore wrażenie :)
OdpowiedzUsuńA czytałaś tego autora "Wołyń. Bez litości"?
Usuń