wtorek, 10 kwietnia 2018

Baronówna. Na tropie Wandy Kronenberg - najgroźniejszej polskiej agentki. Śledztwo dziennikarskie. Michał Wójcik

TYTUŁ: Baronówna. Na tropie Wandy Kronenberg - najgroźniejszej polskiej agentki. 
Śledztwo dziennikarskie.
AUTOR: Michał Wójcik
WYDAWNICTWO: Znak Literanova
GATUNEK: literatura faktu
STRON:  320
DATA PREMIERY: 14 marca 2018 roku

Egzemplarz recenzyjny dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak Literanova.



Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek






Książka zwraca uwagę z kilka powodów. Michał Wójcik to historyk i dziennikarz, co daje nadzieję, że będzie wiedział o czym pisze. Okładka, która w kolorystyce czerwono-czarnej przedstawia tajemnicza kobietę. I do tego: NAJGROŹNIEJSZA! POLSKA! AGENTKA! Trzy razy wow! A na koniec zdanie Mieczysława Ćwikowskiego, które rozbudziło najpierw ciekawość autora, a następnie moją: "przelazła przez barykadę, szła z pejczem w dłoni".


I jak dalej piesze Wójcik:

"Wanda Kronenberg. To ona 1 sierpnia 1944 roku szła do powstania z pejczem, w obcisłym kombinezonie. Jak postać z kreskówki, jak Kobieta-Kot z przygód Batmana".
I to zdanie wzbudziło moje zainteresowanie: Wandzie K. odbiło czy Michała W. poniosła fantazja?

No, ale właśnie. Wanda Kronenberg. Kim była?
W książce tej pada wiele określeń: baronówna, polska arystokratka, Żydówka, "gestapowska kurwa", podwójna agentka, właścicielka pseudonimu "Lida", dziewiętnastoletnia awanturnica, niemiecki szpieg, córka kawalerzysty, złośnica, sumienna pracownica, wtyka, konfidentka, przebiegła zdrajczyni, córeczka tatusia.

W dniu wybuchu wojny miała 17 lat, była córką barona Kronenberga, warszawianką, Żydówką. Piękna i inteligenta dziewczyna. Nie wyjeżdża z kraju choć majątek rodzinny zostaje spalony. Postanawia zostać agentką. A że jest uwodzicielsko piękna, wykształcona i posiada nienaganne maniery, to mężczyźni lgną do niej. I nie ważne z której strony wojennej barykady. A ona umie to wykorzystać.
Nie znamy powodów dla których zdecydowała się pisać meldunki do AK, donosić NKWD, współpracować z Gestapo, pisać do Abwehry i pracować dla angielskiego wywiadu. Musiało się dziać w jej życiu!
Jak dla mnie, to ona toczyła swoją prywatną wojnę ze resztą świata o nazwie "Chcę przeżyć". 
Niestety, przegrała...

Zapiski tego śledztwa dziennikarskiego studiuje się tak, jakby oglądało się sensacyjny film szpiegowski. Czytałam z zapartym tchem. A oczami wyobraźni widziałam ekranizację książki: piękna baronówna, przystojni żołnierze, tajemniczy agencji, napięcie i strach wiszące w powietrzu. 
I pomimo dużej ilości nazwisk, dat i zwrotów akcji nie poczułam się zagubiona, choć na początku miałam obawy. Autor przestawił wszystkie informacje w sposób prosty i ciekawy.
Ja zwróciłam uwagę jeszcze na jedną rzecz. Język jakim posługuje się Wójcik bardzo przypadł mi do gustu. Tak, jak do siebie podchodzi z dystansem, tak i do swoich bohaterów. Pisze o ludziach z ich słabościami i wadami. Nie osądza i nie feruje wyroków. I do tego robi to z ciekawym humorem. Nie boi się używać np. określenia "dupogodziny" jako opisywania czasu spędzonego w archiwum. W ogóle interesująco przedstawia swoje poszukiwania i różne próby dotarcia do prawdy o Wandzie. I mnie właśnie te arkana pracy dziennikarza prowadzącego śledztwo bardzo zaciekawiły.

I jeśli do tego dołożymy obszerną bibliografię, aneks, w którym są zeskanowane różne oryginalne dokumenty do których udało się dotrzeć autorowi, a także epilog, w którym przedstawił dalsze losy swoich bohaterów, to wyjdzie nam ciekawa lektura nie tylko dla miłośników filmów szpiegowskich. 

Podsumowując: interesująca bohaterka, ciekawe tło historyczne, śledztwo dziennikarskie pokazane "od kuchni", a to wszystko opisane efektownie i z humorem. 

Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz