TYTUŁ: Portfolio ocalonych artystów
AUTOR: Julie Orringer
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Czarna Owca
GATUNEK: literatura piękna
STRON: 696
DATA PREMIERY: 15 kwietnia 2020
Pierwsze spotkanie z autorką miałam w 2015 roku. Trafiłam na nią przypadkiem i odłożyłam. Zniechęciła mnie liczba stron, ponad 750. Wszyscy moi znajomi wiedzą, że nie lubię tzw. cegieł, czyli książek powyżej 400 stron. Ale do niej wróciłam. I przepadłam. Powieść ta nosi tytuł Niewidzialny most i ja także stałam się niewidzialna dla swojej rodziny, kiedy zaczęłam czytać.
I kiedy zobaczyłam zapowiedź kolejnej książki tej autorki, to wiedziałam, że muszę przeczytać. I co? Zaczęłam i odłożyłam. Coś nie zaiskrzyło. Czułam się zawiedziona. Aż do momentu, kiedy zaczęłam czytać książkę Mario Escobara Bibliotekarka z Saint-Malo. Obie powieści poruszają podobną tematykę. Wojna i sztuka. Wojna i miłość. Tak bardzo różne lektury, a tak bardzo podobne. I za drugim podejściem dałam się jej uwieść. I zapomniałam o pandemicznej rzeczywistości na kilka wieczorów. A piszę o tym dlatego, że początek książek może wydawać się mało wciągający. Trzeba dać im koniecznie szansę.
W książce tej można wyróżnić dwa wątki.
Jeden z nich to próba ratowania ludzi w wielkim talentem: muzyków, malarzy, rzeźbiarzy, pisarzy itp.
Powieść ta inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami. Amerykański dziennikarz Varian Fry przybywa w 1940 roku do Marsylii. Ma przy sobie listę najważniejszych, zdaniem Amerykanów, artystów, których należy uratować z Europy ogarniętej wojną. Przyjeżdża na kilka tygodni, a spędza we Francji 13 miesięcy. Pod przykrywką akcji humanitarnej wraz ze swoim zespołem organizuje dokumentów dla uchodźców, pieniądze, ucieczkę i rozwiązuje mnóstwo pojawiających się po drodze problemów. Ten wątek zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu. Autorka świetnie poradziła sobie z tym tematem. Interesująco przedstawiła wojenną rzeczywistość, nastroje panujące wśród ludności, dylematy i problemy ludzi sztuki, organizację wyjazdów artystów, problemy finansowe całej tej operacji oraz problematykę i politykę amerykańsko-francuską. Jestem usatysfakcjonowana.
Drugi wątek to problemy samego Variana. W USA zostawił żonę, z którą regularnie koresponduje. Jednocześnie w Marsylii ma romans ze swoim przyjacielem z lat młodości. Jego dylematy i rozterki, a także niektóre sceny mogą nie wszystkim czytelnikom przypaść do gustu. Ten nieheteronormatywny dziennikarz nie wzbudził mojej sympatii. Ale nie musiał. Robił coś, czego nie da się przecenić. Uratował ponad 2 tysiące ludzi.
Autorka po raz kolejny udowodniła, że ma niebywały talent do snucia opowieści. Opisy Marsylii, dyskusje ludzi sztuki, realistycznie przedstawienie wojennych okoliczności i nawet ta spora dawka polityki (której nie lubię), a do tego piękny i plastyczny język nie pozwoliły mi oderwać się od tej książki. A nawet kiedy nie czytałam, to o niej myślałam. A to bardzo lubię.
Autorka, w moim odczuciu, chciała skłonić czytelnika do zastanowienia się nad kilkoma problemami. Jeden nawet roztrząsają bohaterowie książki: dlaczego warto ratować artystów, a innych ludzi nie? Pada mnóstwo pytań, na które czytelnik musi odpowiedzieć sobie sam.
Jednym słowem: polecam!
P.S. Varian Fry pośmiertnie został uhonorowany za swoją działalność medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz