TYTUŁ: Kroniki beskidzkie i światowe
AUTOR: Andrzej Stasiuk
WYDAWNICTWO: Czarne
GATUNEK: felietony
Przygodę z twórczością Stasiuka zaczęłam kilka lat temu. Sięgnęłam po "Opowieści galicyjskie" za namową koleżanki, bo wie, że lubię Bieszczady i Beskid Niski oraz podróże. Jak zaczęłam czytać, tak przepadłam. Uprzedzam tylko, że dziś nie będzie obiektywnie.
"Kroniki beskidzkie i światowe" to zbiór wybranych felietonów i krótkich form opublikowanych na łamach "Tygodnika Powszechnego". Piszę o tym na początku, bo jeśli ktoś już wcześniej czytał, to może poczuć się rozczarowany. Ja nie spotkałam się z tymi tekstami wcześniej, więc mój zachwyt w trakcie czytania nie słabł.
I z pełną premedytacją zabrałam tę książkę na urlop w Bieszczady. Do ościennej krainy zbliżonej nastrojowym klimatem i geograficznie siostrzanej. I to była super decyzja. Bo, co może być lepszego niż czytać na tarasie z widokiem na bieszczadzkie wzniesienia o beskidzkiej przyrodzie?
Tych felietonów nie da się czytać "jednym ciągiem". Są tak refleksyjne i nasycone wrażliwością, że po przeczytaniu każdego musiałam "przetrawić". Kiedyś usłyszałam od znajomej, że Stasiuk pisze o, za przeproszeniem, "dupie Maryni". Że nuda i tyle. Muszę się z tym nie zgodzić. I tak sobie myślę, że ta moja niezgoda wynika pewnie z tego, że mam podobną wrażliwość z autorem i te same rzeczy nas wkurzają. Oboje potrafimy zachwycać się krajobrazami za oknem, "gadać" ze zwierzętami i nie oglądać tv. I choć autor może wydawać się marudny i zgorzkniały, to ja jestem zdania, że pewne refleksje życiowe przychodzą z wiekiem, a podawanie wszystkiego w wątpliwość i wyciąganie wniosków, to umiejętność zanikająca w społeczeństwie.
Jak dla mnie, jest to książka do wielokrotnych powrotów.
I koniecznie do czytania z ołówkiem w ręku. W moim egzemplarzu jest mnóstwo podkreśleń. I teraz publicznie przyznam się do zazdrości: tak poetycko i celnie, jak Stasiuk, to nikt nie potrafi spuentować. Zabawa słowem, plastyczne porównania, pytania bez odpowiedzi i niespieszne tempo to jest to, co mnie zachwyca u tego autora. I tak sobie myślę na koniec: nie każdy autor potrafi pisać "o niczym" i nie zanudzić czytelnika.
Jeśli lubisz sobie czasami podumać nad książką i pogapić się w przerwie czytania w okno, to jest to książka dla Ciebie. Koniecznie na urlop!
Polecam szczerze.
PS. O świecie też pisze. Jak wskazuje tytuł. Ale Beskid to Beskid 😊
Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz