TYTUŁ: Dom tęsknot
AUTOR: Piotr Adamczyk
WYDAWNICTWO: Agora SA
GATUNEK: literatura współczesna
STRON: 512
Popatrzcie na nazwisko autora? Mnie od razu skojarzył się z TYM Adamczykiem. Aktorem. Ale to tylko zbieżność imion i nazwisk.
Autor jest filozofem z wykształcenia, dziennikarzem z zawodu. Urodzony we Wrocławiu. Po przeczytaniu dwóch Jego książek, uważam, że te informacje są ważne. Wiele wyjaśniają. Ja je odnalazłam po zapoznaniu się z lekturami autora i trochę zmieniło to mój odbiór.
Przyznam się na początku. Mnie nie udało się od razu wciągnąć w fabułę. Miałam mieszane uczucia. Gdyby nie polecenie osoby, do której mam pełne zaufanie czytelnicze... Chcę przez to powiedzieć: nie zrażaj się początkiem! Z każdą kartką będzie coraz lepiej.
Wrocław. A w nim piękne kamienice. Poniemieckie. I polskie.
Dom tęsknot jest opowieścią o losach pewnej polsko-niemieckiej rodziny.
I o kamienicy, która ma swoją historię. Niemiecko-polską.
I o ludziach, którzy musieli odnaleźć się w powojennej rzeczywistości.
I o kraju, którego granice zostały zmienione po wojnie.
Autor z niezwykłą dokładnością i dbałością o szczegóły historyczne przedstawił losy ludzi i czasy, w których przyszło im żyć. Poruszał wiele tematów trudnych i ciężkich w odbiorze w sposób, który pomimo zadumy potrafił wywołać uśmiech. I w takich momentach, w moim odczuciu, "wychodził" z autora filozof. I nie jest to, broń Boże, zarzut, ale komplement.
Adamczyk zmusił mnie do bardzo wielu przemyśleń. Nigdy nie zastanawiałam się, jak wielka była migracja ludzi po wojnie. Jak wiele zmieniało się w życiu przesiedleńców. Jak duża była różnica kulturowa, mentalna, społeczna i cywilizacyjna pomiędzy Ziemiami Odzyskanymi, a Kresami Wschodnimi. Jak wyglądało życie małżeństw mieszanych, polsko-niemieckich. Bardzo dużo tematów udało się autorowi poruszyć w sposób interesujący i zabawny jednocześnie. U mnie nie wywoływało to poczucia zamieszania tylko raczej, wraz z przerzucanymi kartkami, wrażenie układania się wszystkich wątków w cudowny kobierzec polsko-niemiecko relacji.
I jeśli jeszcze do tego wszystkiego dołożymy rewelacyjne poczucie humoru, dystans, ironię, brak patosu, zabawę słowem i ciekawe porównania, to wychodzi nam z tej mieszanki książka, od której trudno się oderwać. Jest interesująco, wciągająco, refleksyjnie, dowcipnie i edukacyjnie. I jakby tego było mało, to jeszcze są jakieś zagadki, tajemnice, ciekawostki i dbałość o drobiazgi, które powodują, że autor dołącza do moich ulubionych pisarzy. I "ląduje" na półce: Odkrycie Roku, obok Macieja Siembiedy, Krzysztofa Koziołka i Krzysztofa Bohusa. Kurcze, no! I wyszło na to, że w tym roku poznałam samych interesujących autorów współcześnie piszących. Brawo Panowie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz