TYTUŁ: Oblubienice wojny
AUTOR: Helen Bryan
WYDAWNICTWO: Helion
GATUNEK: literatura współczesna
STRON: 403
DATA PREMIERY: 2 czerwca 2016
DATA PREMIERY: 2 czerwca 2016
Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek |
Po tę książkę sięgnęłam, żeby przełamać niemoc czytelniczą. Ostatnio jakoś nie po drodze mi z czytaniem i bardzo chciałam pokonać ten impas. Ponieważ książki z akcją mającą miejsce podczas drugiej wojny światowej, to lektury po które najczęściej sięgam, więc ta została wybrana z mojego stosu hańby. Przeleżała tam, aż wstyd się przyznać, od dnia premiery.
Oblubienice wojny to pierwsza powieść autorki. Wcześniej napisała biografię Marthy Washington. A inspiracją do napisania tej powieści były wspomnienia rodziny i znajomych z Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych.
Historia ta ma dwie płaszczyzny czasowe na które składają się: jedna to przedwojenna i wojenna, a druga to rok 1995, kiedy to nasze bohaterki spotykają się po latach na obchodach 50 rocznicy zakończenia wojny.
Dziewczyn jest pięć: Alice, Elsie, Tanni, Evangeline i Frances. Różni ich prawie wszystko: status społeczny i majątkowy, stan rodzinny, wyznanie, poglądy, pochodzenie. Ale łączy jedno: przyjaźń i chęć przeżycia koszmaru jakim jest wojna. I to w zasadzie wszystko, co można napisać w skrócie o fabule.
Ale jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach...
To może uprzedzę od razu, że nie jest to książka dla fanów wartkich akcji. Tu dużym plusem jest właśnie brak akcji. Fabuła biegnie spokojnie. Obserwujemy jak te młode kobiety starają się żyć normalnie pomimo ograniczeń jakie stawia im wojna. A muszą zmagać się ze wszelkimi trudnościami nie w wielkim mieście tylko na angielskiej prowincji. Bombardowania, utrudnienia w zdobywaniu jedzenia i ubrań, opieka nad uchodźcami z Londynu. I do tego brak mężczyzn, którzy poszli na wojnę. Radzenia sobie z wojenną codziennością oraz emocje towarzyszące wszechogarniającej śmierci, niepewności jutra i tęsknotą za bliskimi powodują, że dziewczyny muszą dojrzeć szybciej niż za czasów pokoju. Los nie oszczędza im cierpień choćby w postaci poronień czy śmierci dziecka.
Bardzo przypadło mi do gustu, że można pokazać wojnę kobiecym okiem. Troska o rodzinę, najbliższych, a także całkiem obce osoby jak choćby ewakuowane dzieci z Kindertransporten, czy Żydzi uciekający przed represjami III Rzeszy. A do tego wszystkiego „normalne" problemy jakie spotykają kobiety na całym świecie: miłość, tęsknota, zazdrość, współczucie, rozpacz czy potrzeba bliskości.
Bardzo lubię, kiedy akcja dzieje się dwutorowo. Najczęściej jednak mam problem z wątkiem współczesnym. Zdecydowanie bardziej mi odpowiada, kiedy czytam o realiach wojennych. I tym razem tak było. Szczególnie zakończenie współczesnej części mnie rozczarowało. Scena zemsty na cmentarzu... Jak dla mnie żenująca. Nie napiszę nic więcej, ale jestem ciekawa jak odebrali to inni czytelnicy. Choć samo wyjaśnienie zagadki sprzed lat jak najbardziej ciekawe i zaskakujące.
Polecam zwrócić uwagę na fakty historyczne, które autorka wplata w fabułę. Kindertransport jest wątkiem, który mnie najbardziej zainteresował. Czytałam z zainteresowaniem. Każdy, kto lubi odrobinę historii w powieściach powinien być zadowolony. Jest też coś o szpiegach, wywiadzie, francuskim ruchu oporu czy polityce Churchilla.
Podsumowując: bardzo dobrze oddane realia czasów wojny na angielskiej prowincji, dobrze odmalowana różnorodność charakterów przyjaciółek, ciekawie poprowadzona fabuła, interesująco przedstawione kobiece problemy w czasie wojny oraz zaskakujące wyjaśnienie zagadki sprzed lat.
I refleksja na koniec: bo nie trzeba walczyć na froncie, żeby być bohaterem na wojnie.
Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz