TYTUŁ: A potem już tylko nic
AUTOR: Krzysztof Koziołek
WYDAWNICTWO: Manufaktura Tekstów
GATUNEK: thriller
Na okładce książki przeczytałam:
Ta powieść to skrzyżowanie orwellowskiego "Roku 1984" i "Agendy 21" duetu Beck/Parke.
I już wiedziałam, że muszę tę książkę przeczytać.
Krzysztof Koziołek należy do grona moich ulubionych pisarzy. Przygodę zaczęłam z twórczością autora od kryminałów retro, które uwielbiam. Przeczytałam wszystkie Jego książki z tej kategorii. Sięgając, po tę książkę wiedziałam, że to będzie coś zupełnie innego od tego rodzaju kryminałów dlatego miałam trochę obaw czy przypadnie mi do gustu. Przyznam, że tylko troszkę, bo jako fanka wierzyłam, że i tym razem autor zapewni mi rozrywkę na najwyższym poziomie. Jak się okazało w trakcie lektury to nie tylko rozrywkę. Autor podsunął mi wiele powodów do rozważań.
Polska, rok 2031. Kraj po epidemiach i wojnie. Widzimy świat, w którym kluczowym słowem jest Kontrola. Kontrola przez duże K. Kontrola wszystkich i wszystkiego: ludzi, ich zachowań, (nawet temperatury ciała); czasu, szeroko rozumianych zasobów ziemskich. Wszystkiego. Co poszło nie tak? Gdzie podziała się wolność i swoboda myśli, działań, wypowiedzi?
Ludzie podzieleni są na kategorie. Każda z nich ma inne prawa i obowiązki. Tym z najniższych warstw doskwiera brak wody, która jest reglamentowana. Wykonanie kara śmierci, niczym w starożytnym Rzymie, gromadzi tłumy na stadionie. Kamery monitorują czy wszyscy patrzą. Ludzie znikają i nikt nie wie co się z nimi dzieje. Najdrobniejsze zachowanie wykraczające poza ramy ustalone przez władzę karane jest bardzo surowo. Nawet lodówka mówi co wolno jeść, a co nie, bo ma dostęp do wyników badań domownika. Ta scena bardzo podziała na moją wyobraźnię. Wyobrażasz sobie, że sięgasz po ulubiony serniczek, a lodówka mówi, że nie możesz go zjeść, bo masz za wysoki cholesterol? Albo, że masz za mało ruchu? Scen działających na wyobraźnie było znacznie więcej, ale ta utkwiła mi w głowie głębiej.
W tej historii, niczym Wielki Brat w orwellowskim świecie, zawsze ktoś Cię obserwuje. Monitoruje. Kontroluje. Wie gdzie jesteś, co robisz, z kim, gdzie. Na większość działań musisz dostać pozwolenie. Nawet kiedy masz kilkanaście lat i chcesz iść na randkę. Często pojawia się określenie: dystans społeczny.
Kolejny aspekt, który utkwił mi w głowie, to brak wody. Wielokrotnie pojawia się słowo: Pić. Bohater, Jan Krzyk, prawie cały czas myśli wodzie, o swoim pragnieniu i zastanawia się skąd brać wodę. Tak samo jak inni mieszkańcy z jego kategorii I tu kolejna myśl: wartość rzeczy dostrzegamy, dopiero kiedy ich zabraknie. Czy ktoś, z nas współczesnych, zastanawiał się kiedyś nad tym, że wody może zabraknąć?
O samej fabule nie chce pisać za dużo, by nie zdradzić istotnych wątków. Pytanie, z którym zostawiła mnie ta lektura brzmi: czy można wyjść poza system i przeżyć? Zresztą pytań było więcej.
Autor jest świetnym obserwatorem rzeczywistości i rewelacyjnie umie łączyć fakty. A także wyciągać wnioski z szeregu niby nic nieznaczących zdarzeń. W niektórym momentach miałam ciarki na plecach. Pan Krzysztof w kilku miejscach swej powieści skłaniał mnie do zastanowienia się nad wieloma aspektami szeroko rozumianego życia społeczno-gospodarczego i politycznego. Mnie poruszyły motywy ekologiczne jak brak wody, społeczne, jak brak kontaktu z drugim człowiekiem, polityczne, jak brak wpływu na swój kraj, psychologiczne, jak nieustająca kontrola każdej sfery życia. Myślę, że każdy czytelnik znajdzie swoje motywy, które poruszą jego wrażliwość i skłonią do przemyśleń. W trakcie czytania można znaleźć wiele podobieństw do Roku 1984, ale zapewniam, że autor dodał masę smaczków, które zmieniają perspektywę i dodają powieści niesamowitego kolorytu i klimatu.
Polecam.
Egzemplarz recenzyjny dzięki Wydawnictwu Manufaktura Tekstów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz