wtorek, 3 lipca 2018

Dziewczyny z Wołynia. Prawdziwe historie. Anna Herbich {RECENZJA PRZEDPREMIEROWA}

TYTUŁ: Dziewczyny z Wołynia. Prawdziwe historie. 
AUTOR: Anna Herbich
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Znak Horyzont
GATUNEK: wspomnienia
STRON: 277
Data premiery : 4 lipca 2018 


Egzemplarz recenzyjny dzięki uprzejmości Wydawnictwu Znak Horyzont





Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek









Właśnie skończyłam czytać. I zastanawiam się co Ci napisać...
Siedzę zapatrzona w ścianę, ze łzami w oczach i ściśniętym gardłem.

...


"Dziewczyny z Wołynia" należą do cyklu "Prawdziwe historie" wydawanego przez wydawnictwo Znak Horyzont. Oprócz tej, najnowszej, do serii należą także poprzednie książki autorki: "Dziewczyny z Solidarności", "Dziewczyny z Powstania", "Dziewczyny z Syberii". Wszystkie trzy mam w planach.

Sięgając po tę książkę, wiedziałam czego mogę się spodziewać. Znam historię, czytałam kilka lektur w tej tematyce. Od ponad 20 lat czytam książki związane z drugą wojną światową, a szczególnie interesuje mnie Holocaust. Po co o tym piszę? A po to, żeby powiedzieć, że nie tak łatwo mnie zaskoczyć, nie tak łatwo zadziwić. Wiele, szczególnie, wspomnień świadków tamtych wydarzeń czytałam "na raty", z przerwami, dyskretnie ocierając oczy.

I, właśnie, taka jest ta książka. Nie da się jej przeczytać na raz, nie obędzie się bez chusteczek, nie pozostawi czytelnika obojętnym. 
Autorka namówiła 9 kobiet do opowiedzenia historii swojego życia. Życia naznaczonego tragedią, którą trudno jest opisać słowami. A jeszcze trudniej spokojnie przeczytać. 
9 kobiet, które jako dzieci przeżyły rzeź na Wołyniu. Ludobójstwo widziane oczyma dziecka rozdziera serce i  jest do nieopisania. Kilkuletnie dzieciaki, które patrzą na śmierć swoich bliskich, widzą bezwzględność oprawców, okrucieństwo Ukraińców, palone całe wsie. Niewiele rozumieją, a już ich dotychczasowy świat się kończy.

Wołynianki nie opisują tylko samych tragicznych wydarzeń. Malują słowami obraz Kresów jako krainy, w której żyją i pracują obok siebie Polacy, Ukraińcy, Niemcy i Rosjanie. Obok kościoła katolickiego w wielu miejscowościach stoją  także synagogi i cerkwie. Sąsiad pomaga sąsiadowi nie pytając o narodowość czy wyznanie. Mieszkańcy ci tworzą wielobarwny kobierzec kulturowy. 
Aż do momentu kiedy wybucha wojna. Nastają ciężkie czasy, zmienia się okupant, brakuje dosłownie wszystkiego. 
I nadchodzi rok 1943... Oszczędzę Ci opisów. To trzeba samemu przeczytać.
Koniec wojny nie oznacza końca tragedii. Dziewczynki, którym udało się ujść z życiem z pogromu wołyńskiego są sierotami, bez rodziny, domu, przyjaciół, ojczyzny. Cały świat, który znały już nie istnieje.
Jak odnaleźć się w takiej sytuacji? Jak żyć? Każda z nich ułożyła sobie życie. Ma rodzinę, dzieci, wnuki. 

Teraz, stojąc już u schyłku życia, opowiedziały swoje historie. Ja dziękuję Autorce, że udało jej się namówić te niezwykłe kobiety do zwierzeń. Z pewnością bardzo bolesnych i wzruszających. I jednocześnie trochę zazdroszczę Pani Herbich, że poznała je osobiście, że mogła wysłuchać tych przerażających historii w cztery oczy.

Cieszę się, że  mogłam przeczytać tę książkę. Choć łatwo nie było. 
Coraz mniej żyje już świadków tamtych okrutnych czasów wojny.
Trzeba, aby takie książki powstawały. Żeby pamiętać o tych, który zginęli w tak bestialski sposób.
Ostatnie zdanie w książce brzmi:

"Historycy oceniają, że ukraińscy nacjonaliści podczas drugiej wojny światowej zgładzili około stu tysięcy Polaków". 
STO TYSIĘCY!!!
Nie możemy o nich zapomnieć.

Polecam szczerze.
Tylko nie zapomnij o chusteczkach.

PS. Zdjęcia robią niesamowite wrażenie.

4 komentarze: