czwartek, 17 grudnia 2020

Dziewczyny z Solidarności. Anna Herbich

 

TYTUŁ: Dziewczyny z Solidarności
AUTOR: Anna Herbich 
WYDAWNICTWO: Znak Horyzont
GATUNEK: literatura faktu/wspomnienia
STRON: 366
DATA PREMIERY: 10 października 2016


Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek





Ostatnią niedzielę spędziłam z tą książką. Nieprzypadkowo. To była niedziela 13 grudnia. Tak samo jak 39 lat temu. Tylko że ja wtedy byłam małą dziewczynką i do tego bardzo złą, bo nie puścili mi Teleranka.
Ja tylko zobaczyłam TĘ datę, to postanowiłam, że poczytam wspomnienia kilku kobiet, które były uczestniczkami tamtych pamiętnych grudniowych wydarzeń.

Jestem fanką twórczości Herbich i cyklu Prawdziwe historie.
Dla mnie największą wartością tej serii jest ocalenie pamięci świadków ważnych wydarzeń.
I mam świadomość, że opowieści te są bardzo subiektywne, bo każda z tych kobiet miała inne doświadczenia życiowe i inaczej przeżywała stan wojenny i czas po nim.

Kiedy po nią sięgałam, to miałam przeświadczenie, że to będzie najmniej emocjonująca ze wszystkich sześciu części tej serii. Bo, mnie się wydawało, że nie można porównać wspomnień np. Dziewczyn z Wołynia do Dziewczyn z Solidarności. I się pomyliłam.
We mnie ta książka wywołała emocje. Ale zupełnie różne niż w poprzednich książkach Herbich. Dlaczego? Dlatego, że część opowiadanych wydarzeń pamiętam. Kolejki po wszystko w pustych sklepach, kartki na żywność, kolorowe wystawy Peweksu, które każdemu dziecku w tamtych czasach jawiły się jako raj dziecięcych marzeń. To są moje wspomnienia.

Wspomnienia kobiet z tej serii są zupełnie inne. One były już dorosłe. Początki Solidarności, strajki, aresztowania, internowania, strach o najbliższych, czołgi i strzelanie do ludzi na ulicach.
Jedna z kobiet opisuje taki moment, kiedy to sama została aresztowana i nie miała przez długi czas informacji o swoim synu. Mnie, jako matce, ciężko było czytać. Strach i niepewność zmieszane z brakiem informacji to związek emocjonalnie paraliżujący. Albo wspomnienia maturzystki, która za swoje działania mogła być niedopuszczona do matury.

Bohaterki tej serii opowiadają też o okresie sprzed Solidarności. W jakich domach się wychowały i co było powodem, że wstąpiły do Solidarności. Równie ciekawie przedstawiały czas, kiedy już nastały częściowo wolne wybory w 1989 roku i czas po nich.

Ta część Prawdziwych Historii nastawiła mnie bardzo refleksyjnie. Rozumiem, że czytelnik młodszy odbierze ją inaczej niż czytelnik, który pamięta tamten czas. 
Doszłam do wniosku: jak bardzo zmieniło się życie jednego pokolenia. Od zakupów na kartki do sklepów wielkopowierzchniowych. Od szarego komunizmu do pstrokatego kapitalizmu. Od stanu wojennego do lockdownu. Dużo różnic, ale też nasuwają się pewne skojarzenia. Jakie? 
Nie zdradzę, bo mam nadzieję, że każdy czytelnik sam wysnuje wnioski.

Schemat całej serii Prawdziwe historie autorstwa Anny Herbich jest taki sam: dziewczyny, którym przyszło żyć w okrutnych albo ciekawych czasach, przeżyły rzeczy niewyobrażalne lub niepowtarzalne, zechciały opowiedzieć swoją historię, dołożyły niesamowite zdjęcia, a wydawnictwo Znak wspaniale to wydało. Ja to kupuję" w całości. I traktuje jako historię kobiet-świadków, które autorka ocaliła od zapomnienia.

Polecam. Niezmiennie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz