Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek |
Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek |
Zdjęcia Iza w labiryncie książek |
To, że jestem fanką autora to już od dawna wiadomo. I nie potrafię być obiektywna i krytyczna. Jednak rzadko sięgam po Jego książki, (choć mam wszystkie wydane w Polsce), ponieważ kiedy już je wszystkie przeczytam, to nie będzie nic. Taki jest mój sposób, aby dłużej cieszyć się twórczością Saramago.
W tej niewielkiej rozmiarowo książce fabuła została już zawarta w tytule. Podróż słonia przez szesnastowieczną Europę z Lizbony do Wiednia jest pretekstem do snucia wielu rozważań i autorefleksji. Słoń jest prezentem od króla Portugalii Jana III dla Maksymiliana I Habsburga, cesarza Niemiec. Indyjski słoń Salomon wraz ze swoim hinduskim opiekunem przemierza Europę, co jest świetnym impulsem do różnych obserwacji i przemyśleń. Autor w charakterystyczny dla siebie sposób snuje opowieść o podróży wplatając umiejętnie dygresje na tematy społeczne, gospodarcze czy socjologiczne. I do tego robi to z humorem, a czasami nawet ze złośliwością czy ironią. Nie przekracza przy tym granic dobrego smaku, ale też nie zahacza o kicz. Uważny czytelnik może śmiało czytać między wierszami. Saramago jest bystrym obserwatorem i ma świetne poczucie humoru. I to właśnie ta mieszanka powoduje, że ta powieść sama się czyta.
I choć, mogłoby się wydawać, że przy
tej książce można usnąć z nudów, to zapewniam, że tak nie jest. Kiedy czyta się
powoli i ze skupieniem, to jest to rozrywka na najwyższym poziomie.
Tak pisałam o Mieście białych kart:
Kolejnym z powodów mojego uwielbienia jest sposób zapisu powieści. Brak wydzielonych dialogów i bardzo rozbudowane zdania z początku mogą sprawiać trudność w czytaniu. Ale kiedy już się wpadnie „w rytm", to płynnie się zgłębia fabułę. Zalecam cierpliwość. Ten „rytm" przychodzi u każdego w innym momencie.
I to, co lubię chyba najbardziej to plastyczny język i
piękne zdanie, których po prostu nie sposób nie zaznaczać. Dlatego mam
wszystkie książki Saramago na półce. Po prostu aż ołówek świerzbi, żeby
podkreślać tego wszystkie cudowności.
I to samo mogę napisać o tej powieści.
Polecam.
I to pisałam ja, niecierpliwiec, który porzucił mnóstwo książek.
Kompleksowe podsumowanie czytelniczego roku 2020.
Najlepszym audiobookiem w tym roku zostały Filary Ziemi.
I jak do tej pory jest to najlepszy audiobook jaki wysłuchałam w życiu!
Filary Ziemi. Ken Follett. Audiobook. Czas trwania 45 godzin, 35 minut. Czyta zespół lektorów.
Ta superprodukcja Audioteki to najlepszy audiobook, jakiego wysłuchałam. Narratorem jest Mistrz Krzysztof Gosztyła, a głosu przeorowi Filipowi udzielił Piotr Cyrwus kojarzony przeze mnie do tej pory z Rysiem z Klanu. Tutaj Pan Piotr wykonał kawał dobrej roboty. Kłaniam się nisko.
A sama powieść? Choć średniowiecze to nie moja bajka, to przy tej książce 45 godzin minęło nie wiem, kiedy. Konflikty na linii państwo-kościół, walka o władze to nie są przypadłości współczesności. Ciekawie przedstawione i dające do myślenia.
Polecam.
Książką roku 2020 została: Rzeczy osobiste Karoliny Sulej.
Co zostanie, kiedy zabiorą Ci wszystko, co Cię identyfikuje? Kraj, rodzinę, przyjaciół, dom, ubranie, a nawet włosy... Kiedy zostaniesz sam na sam ze swoim ciałem...
Poruszająca i skłaniająca do przemyśleń. Napisana z wyczuciem i wrażliwością.
Łamie serce i porusza.
Zdjęcia dopełniają obrazu.
Jedna z niewielu książek poruszająca tematykę Auschwitz, którą mogę polecić.
Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek |
Moje Najlepsze z najlepszych w 2020 (w przypadkowej kolejności):