niedziela, 31 stycznia 2021

Ukochane równanie profesora. Grobowa cisza, żałobny zgiełk. Yōko Ogawa

 

Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek

To moje pierwsze spotkanie z autorką. Literatura japońska i do tego współczesna nie leży w kręgu moich zainteresowań. Najbardziej do mnie przemawia literatura europejska. Ale trafiłam na tak zachęcające opinie i książki okazały się dostępne w Legimi, więc postanowiłam spróbować. Przyznaję: z taką pewną nieśmiałością...

I już po kilku kliknięciach czytnika przepadłam.             



 TYTUŁ: Ukochane równanie profesora
                                                       AUTOR: Yōko Ogawa
WYDAWNICTWO: Tajfuny
GATUNEK: literatura piękna
STRON: 240
DATA PREMIERY: 7 lipca 2019


Fabuła wydaje się prosta i banalna. Samotna matka opiekuje się profesorem, który w wyniku wypadku stracił pamięć. A w zasadzie pamięta ostatnie 80 minut. Kobieta pełni rolę gosposi i opiekunki starszego pana. Z czasem dziesięcioletni syn zaczyna odwiedzać miejsce pracy matki i zaprzyjaźnia się z profesorem. Wydaje się zwyczajna historia, prawda? Ale, jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach.
Książka zwróciła moją uwagę na kilka kwestii.
Osoby niepełnosprawne i sposób radzenia, bądź nie, w codziennym życiu. Nie wyobrażam sobie, że pamiętam tylko ostatnie 80 minut swojego życia i nie rozpoznaję bliskich. Problem przedstawiony z wielkim wyczuciem i empatią. Ten wątek siedzi we mnie cały czas.
Samotne rodzicielstwo i problemy z nim związane.
Przyjaźń pomiędzy profesorem, a synem opiekunki zwanym pieszczotliwie Pierwiastkiem.
Wielka miłość, a może już obsesja, do matematyki. Prosto i ciekawie o królowej nauk. A chce się powiedzieć: szkoda, że w mojej szkole tak nie uczono matematyki.
Baseball i fascynacja sportem. To się nazywa bycie fanem.
Autorce udało się stworzyć niesamowity klimat ciepła i serdeczności. Z kartek książka aż bije empatia. Znajdziemy w niej także czułość, przyjaźń, zrozumienie i trochę rozważań filozoficznych.
I choć wydaje się, że to przysłowiowy groch z kapustą, to jest mylne wrażenie. To pięknie utkany kilim, w którym każdy wątek wspaniale splata się z resztą.
Książka wywarła na mnie ogromne wrażenie. Będę szukać kolejnych tytułów tej autorki.


 TYTUŁ: Grobowa cisza, żałobny zgiełk
                                                       AUTOR: Yōko Ogawa
WYDAWNICTWO: Tajfuny
GATUNEK: literatura piękna
STRON: 192 
DATA PREMIERY: 2 listopada 2020

I daleko nie musiałam szukać, bo w Legimi znalazłam kolejną książkę tej autorki. Ale, niestety więcej nie ma. W bibliotece wyszukałam tylko Ukochane równanie profesora i Miłość na marginesie. Do tej ostatniej zapisałam już w kolejce. 

W tej książce znajdziemy zbiór opowiadań, które są w pewien tajemniczy sposób powiązane. Wywołują cały wachlarz emocji, skłaniają do zastanowienia i nie pozwalają o sobie zapomnieć. A wszystko to podane jest, wydawałoby się, w bardzo oszczędnej formie. I właśnie ta prostota przekazu w połączeniu z emocjami tworzą niesamowity klimat i wrażenie grozy. Autorka porusza tu wiele tematów: miłość, zazdrość, niedomówienia, tajemnice, samotność, tęsknota, śmierć. Długo by pisać. I specjalnie nie zagłębiam się w fabułę i szczegóły. Odkrywanie ich to wielka przyjemność.
Powieść ta to przykład powieści szkatułkowej. Niby odrębne opowiadania, a jednak dają ciekawy obraz całości. Obraz nie do końca radosny i beztroski.

I gdyby mi ktoś kiedyś powiedział, że zachwycą mnie opowiadania, których nie lubię, i do tego autorstwa współczesnej japońskiej pisarki, to bym w życiu nie uwierzyła.
Polecam czasem opuścić swoją strefę komfortu i przeczytać coś z poza kręgu swoich zainteresowań. Można trafić na perełkę, taką z Morza Japońskiego.

Polecam.

wtorek, 26 stycznia 2021

Lekarz z Auschwitz. Szymon Nowak

 

     TYTUŁ: Lekarz z Auschwitz.
                                                  AUTOR:  Szymon Nowak 
WYDAWNICTWO: Zona Zero
GATUNEK: literatura faktu/biografia
STRON: 368
DATA PREMIERY: 26 marca 2020

Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek


To moje pierwsze spotkanie z autorem. Mam świadomość, że Nowak napisał już wiele pozycji, ale ta zainteresowała mnie szczególnie. Pierwszy raz spotkałam się w literaturze z osobą doktora Józefa Bellerta, choć tematykę drugowojenną zgłębiam od lat. I to mnie bardzo zastanowiło i zaciekawiło jednocześnie. I do tego podtytuł na okładce:

Prawdziwa historia Józefa Bellerta, który zorganizował szpital dla prawie 5 000 osób w największym obozie zagłady świata.

Kim był ten Bellert?

Doktor Józef Bellert był polskim lekarzem i żołnierzem. Piątego lutego 1945 roku przyjechał do byłego obozu koncentracyjnego w Auschwitz wraz z grupą pracowników medycznych, aby ratować tych, którzy zostali zostawieni w obozie, bo nie mieli sił, by iść w marszu śmierci. Bellert wraz z ze swoją załogą przebywali tam do 1 października 1945 roku.

Na tym fragmencie życia skupił się autor. Choć wspomina cały życiorys lekarza, to robi to bardzo oględnie. Dla mnie ewidentnie chciał podkreślić właśnie tę część życia doktora. I to, czego dokonał.

No właśnie, a czego dokonał? Przebywając w byłym obozie ponad 9 miesięcy uratował życie ponad 90% byłych więźniów. Piękny wynik, zważywszy, w jakich warunkach przyszło mu pracować i z jakiego rodzaju chorymi. I na tym skupił się Pan Szymon. Warunki były gorzej niż złe: brak wody, zaplecza sanitarnego, jedzenia, leków, ludzi do zajmowania się chorymi. Zespół Bellerta liczył niecałe 40 osób, które na ochotnika przyjechało z doktorem do Auschwitz. Podkreślam: 40 osób personelu do zajmowania się 4800 chorymi. I do tego trzeba jasno napisać: był to bardzo specyficzny rodzaj pacjentów, a lekarze nie mieli doświadczenia w leczeniu tak zagłodzonych osób. Byli więźniowie najczęściej bali się ludzi w białych fartuchach, którzy kojarzyli się im z nazistowskimi lekarzami. Nie mieli siły chodzić i marzyli o jedzeniu. I trudno było im wyjaśnić, że nie mogą od razu wrócić do normalnego żywienia.

Autor bardzo realnie nakreślił sytuację w obozie w 1945 roku. Wiele fragmentów czytałam ze ściśniętym gardłem. Zdjęcia w książce też zrobiły swoje. I cały czas zastanawiałam się, dlaczego nigdy wcześniej nie czytałam o tym lekarzu? No, sami pomyślcie: sam już nie najmłodszy (w 1945 roku skończył 58 lat, a też doświadczył wojny), zebrał grupę ochotników, pracował w skrajnie trudnych warunkach, bez doświadczenia w zajmowaniu się zagłodzonymi ludźmi i uratował ich ponad 90 procent.

Książka ta, w moim odczuciu, jest hołdem oddanym doktorowi Bellertowi i jego zespołowi. Autorowi należą się gratulacje. Wykonał dużo pracy i dotarł do wielu źródeł.

Ale żeby nie było, że wszystko było w tej książce idealne, to dołożę łyżkę dziegciu do tej beczki miodu. Dla mnie ta książka to dopiero pretekst do napisania wyczerpującej biografii tego niezwykłego lekarza. Niektóre fragmenty życia potraktowane po macoszemu, niektóre tylko wspomniane. Trochę nierówno skupił autor uwagę na poszczególne fragmenty życia. A może było takie założenie Nowaka:, aby uwypuklić ten okres w życiu doktora?

Niemniej chętnie bym dokładniej przyjrzała się życiorysowi Bellerta.

Książkę polecam. Piękny hołd oddany niezwykłemu doktorowi Józefowi Bellertowi, jego współpracownikom i więźniom byłego obozu w Auschwitz.

Trzeba pamiętać!

sobota, 23 stycznia 2021

Podróż słonia. Jose Saramago

 

TYTUŁ: Podróż słonia
AUTOR:  Jose Saramago 
WYDAWNICTWO: Dom wydawniczy Rebis
GATUNEK: literatura piękna
STRON: 240
DATA PREMIERY: rok 2012 




Zdjęcia Iza w labiryncie książek


To, że jestem fanką autora to już od dawna wiadomo. I nie potrafię być obiektywna i krytyczna. Jednak rzadko sięgam po Jego książki, (choć mam wszystkie wydane w Polsce), ponieważ kiedy już je wszystkie przeczytam, to nie będzie nic. Taki jest mój sposób, aby dłużej cieszyć się twórczością Saramago.

W tej niewielkiej rozmiarowo książce fabuła została już zawarta w tytule. Podróż słonia przez szesnastowieczną Europę z Lizbony do Wiednia jest pretekstem do snucia wielu rozważań i autorefleksji. Słoń jest prezentem od króla Portugalii Jana III dla Maksymiliana I Habsburga, cesarza Niemiec. Indyjski słoń Salomon wraz ze swoim hinduskim opiekunem przemierza Europę, co jest świetnym impulsem do różnych obserwacji i przemyśleń. Autor w charakterystyczny dla siebie sposób snuje opowieść o podróży wplatając umiejętnie dygresje na tematy społeczne, gospodarcze czy socjologiczne. I do tego robi to z humorem, a czasami nawet ze złośliwością czy ironią. Nie przekracza przy tym granic dobrego smaku, ale też nie zahacza o kicz. Uważny czytelnik może śmiało czytać między wierszami. Saramago jest bystrym obserwatorem i ma świetne poczucie humoru. I to właśnie ta mieszanka powoduje, że ta powieść sama się czyta.

I choć, mogłoby się wydawać, że przy tej książce można usnąć z nudów, to zapewniam, że tak nie jest. Kiedy czyta się powoli i ze skupieniem, to jest to rozrywka na najwyższym poziomie.

Tak pisałam o Mieście białych kart:

Kolejnym z powodów mojego uwielbienia jest sposób zapisu powieści. Brak wydzielonych dialogów i bardzo rozbudowane zdania z początku mogą sprawiać trudność w czytaniu. Ale kiedy już się wpadnie „w rytm", to płynnie się zgłębia fabułę. Zalecam cierpliwość. Ten „rytm" przychodzi u każdego w innym momencie. 

I to, co lubię chyba najbardziej to plastyczny język i piękne zdanie, których po prostu nie sposób nie zaznaczać. Dlatego mam wszystkie książki Saramago na półce. Po prostu aż ołówek świerzbi, żeby podkreślać tego wszystkie cudowności.

I to samo mogę napisać o tej powieści.

Polecam.

I to pisałam ja, niecierpliwiec, który porzucił mnóstwo książek.


piątek, 22 stycznia 2021

Drugie pokolenie. Czego nie powiedziałem mojemu ojcu. Michel Kichka

 

                                TYTUŁ: Drugie pokolenie. Czego nie powiedziałem mojemu ojcu
AUTOR: Michel Kichka
WYDAWNICTWO: Muzeum Sztuki Współczesnej Mocak
GATUNEK: powieść graficzna/biografia
STRON: 109
DATA PREMIERY: rok 2015

Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek



Ten rok zaczął się nadzwyczaj dobrze. Najpierw powieść graficzna o Pileckim, potem kolejna książka  Aleny Mornštajnovej z szansą na miejsce w TOP NAJ 2021, a teraz znowu komiks z tą samą szansą, co książka Czeszki. Aż strach pomyśleć, że ta dobra passa może się kiedyś skończyć...

Michel Kichka to wybitny izraelski karykaturzysta i wykładowca akademicki pochodzący z Belgii. Jest synem ocalałego z Holocaustu Henriego Kichki, który w czasie wojny stracił całą rodzinę i przeszedł przez 10 (!!!) obozów koncentracyjnych. Po wojnie powrócił do Belgii i tam założył rodzinę. Jednak wspomnienia dotyczące przeżyć obozowych nie pozwalały mu spokojnie żyć. I to właśnie jego syn, Michel, postanowił stworzyć tą powieść graficzną, żeby pokazać jak wyglądało życie z Ocaleńcem.

W tej książce zwróciłam uwagę na dwie warstwy: na część graficzną i część psychologiczną. Obie, jak dla mnie, równie ważne i wspaniale się uzupełniające.
Komiks jest w tonacji czarno białej i na pierwszy rzut oka może wydawać się smutny i nudny. Ale, zapewniam, że tak nie jest. Jak mówi stare powiedzenie: diabeł tkwi w szczegółach. Polecam przyjrzeć się dokładnie rysunkom. Autor świetnie oddaje nastrój chwili i odczucia bohaterów. Bawi się grubością kreski czy perspektywą. Ilość i wielkość rysunków na stronie też ma znaczenie. I to wszystko przypomina mi o innym komiksie, który jest bardzo podobny i wizualnie, i tematycznie. Chodzi mi o powieść graficzną Maus Arta Spiegelmana. Sam Kichka wspomina o tej książce w swojej powieści. 

Część psychologiczna jest bardzo emocjonująca. Michel pokazuje jak wyglądało życie z Ocaleńcem. Nie boi się słów uważanych za obraźliwe, a niektóre myśli są jak strzała prosto w serce. Próbuje zrozumieć ojca, ale ukazuje też swoje i otoczenia reakcje na zachowania rodzica. Michel miał trójkę rodzeństwa i każde z dzieci na swój sposób radziło sobie z ojcem i jego koszmarami.

Dla taty każdy z nas był "zwycięstwem nas szwabami".

Mama lubiła rodzić dzieci dla taty, ale nie lubiła się nimi zajmować. Wszyscy mieszkaliśmy w internacie, oddaleni od siebie.

Przeszłość kroczyła za nim jak cień. Wracał do domu wyczerpany i przygnębiony.

Jestem z ciebie dumny, Michel. Odegrałeś się za mnie na Hitlerze.

Kurwa, ciężko jest być Żydem!!!

Tę powieść czytałam się ze ściśniętym gardłem. Bo z jednej strony ogarniało mnie niesamowite współczucie dla ojca Michela, a z drugiej strony rozumiałam uczucia dzieci i rodziny. Każdy z członków tej rodziny zmagał się ze swoimi traumami i upiorami z przeszłości.
I teraz dopiero teraz dotarło do mnie zdanie, które kiedyś przeczytałam, że tak naprawdę to Auschwitz nigdy się nie opuszcza. Tkwi w ocalonych jak drzazga i nie daje o sobie zapomnieć.

Ta powieść graficzna to bardzo ważny głos drugiego pokolenia. Wyłania się z niej pogląd, że wojna nie skończyła się w 1945 roku. Ona krąży w krwiobiegu współcześnie żyjących. Trauma przenoszona jest z pokolenia na pokolenie. Jest zapisana w genach. I choć drugie pokolenie nigdy wojny nie przeżyło, to przyszło im żyć w cieniu wojny właśnie. Bardzo smutne.

Tematykę drugiego pokolenia porusza w swoich książkach Mikołaj Grynberg. Polecam uwadze. 
A jeśli chodzi o powieści graficzne to, jeśli jest ktoś zainteresowany, to polecam Maus Arta Spiegelmana i Raport W. Opowieść Rotmistrza Pileckiego. Gaetana Nocqa.

PS. Zanim sięgniesz po tę książkę, to polecam najpierw przeczytać wspomnienia ojca, Henriego. To ta druga książka widoczna na zdjęciu wyżej: Byłem więźniem dziesięciu obozów. 1940-1945. Henri Kichka. Mam wrażenie, że wtedy lepiej zrozumie się tę opisywaną dziś.

Polecam. 




Oba zdjęcia to zdjęcia opisywanej książki.


czwartek, 21 stycznia 2021

Pusta mapa. Alena Mornštajnová

 

TYTUŁ: Pusta mapa
AUTOR: Alena Mornštajnová
WYDAWNICTWO: Amaltea
GATUNEK: literatura współczesna
STRON: 396
DATA PREMIERY: 28 sierpnia 2020



Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek




Po tę książkę sięgnęłam, ponieważ zachwyciła mnie inna powieść tej autorki pt. Hana, która uplasowała się w moim TOP NAJ 2020 roku. Moją opinię można znaleźć na tym blogu wpisując w lupkę tytuł lub imię i nazwisko autorki.

Byłam zachwycona Haną i zastanawiałam się czy Pusta mapa jej dorówna. A ponieważ Pustą mapę zachwala bardzo mi bliska czytelniczo kobieta, to nie wahałam się ani chwili.

Fabułę można streścić jednym zdaniem: saga rodzinna z Anną, Alžbětą, Anežką w rolach głównych z historią Czechosłowacji w tle. Babka, matka i córka. 3 kobiety, których losy zostały wplecione w niełatwą historie swojego kraju w XX wieku. Annę poznajemy w 1914 roku, kiedy wbrew woli rodziców ucieka z ukochanym. Alžběta będzie zmuszona uchodzić przed niemiecką armią w czasie drugiej wojny światowej, a Anežce przyjdzie żyć w komunistycznej ojczyźnie i zmagać się ze służbami bezpieczeństwa. 
W tej powieści nic nie jest łatwe i lekkie. Są silne kobiety i mężczyźni, którzy nie są w ich życiu żadną stałą. Rodzą się dzieci i nie wszystkie mają szczęśliwe dzieciństwo. Są rodzice, krewni i sąsiedzi, którzy muszą się zmagać się nie tylko z osobistymi problemami, ale też z trudnościami natury narodowościowej czy politycznej. Są dobrzy ludzie, którzy w obliczu wojny czy innego zagrożenia podejmują nie zawsze zrozumiałe przez innych decyzje. Są i źli, którzy pozostają złymi. 
Kobiety, bo według mnie to one są głównymi bohaterkami tej sagi, muszą zmagać się z przeciwnościami losu i wykazywać się bohaterstwem, o którym rzadko się mówi. Jak utrzymać siebie i dziecko, kiedy mąż zginął? Jak żyć, kiedy znany nam świat wali się w gruzy, a żydowscy sąsiedzi w czasie drugiej wojny światowej znikają w tajemniczych okolicznościach? Jak poradzić sobie ma matka Czeszka z decyzją synów, którzy mieszkając na pograniczu czesko-niemieckim na ochotnika zgłaszają się do Wermachtu?
Dla mnie drugą bohaterką, oprócz kobiet, jest Czechosłowacja. Bardzo ciekawie Mornštajnová ukazała przemiany w tym kraju na przestrzeni lat. Klamra czasowa obejmuje lata od 1914 roku aż do rozpadu Czechosłowacji w latach 90 XX wieku. Wspaniała lekcja historii, którą czytelnik przeżywa wraz z bohaterami książki. Ja jestem zachwycona tym wątkiem.

Autorka pięknie umie pisać o emocjach. Trudne czasy, niełatwe wybory, życie z konsekwencjami tychże wyborów i zmieniająca się rzeczywistość polityczno-gospodarcza kraju. Wiele razy robiłam przerwę w czytaniu, aby przemyśleć różne problemy bohaterów. Zdarzyło się też nie raz uronić łzę. Tę sagę czyta się ze ściśniętym gardłem. Sytuacje i trudności, z którymi zmagali się bohaterzy skłaniały czasami do podjęcia takich wyborów, które były niewyobrażalne i niejednoznaczne. Przynajmniej dla mnie.
Wydawnictwo powinno albo dodawać chusteczki do tej książki, albo uprzedzać, że trzeba je zakupić zanim zacznie się czytać. 

O Hanie pisałam m.in. tak:

Co mnie w tej książce ujęło? Sporo.
Wrażliwość autorki przy opisywaniu pewnych wydarzeń.
Pokazanie pełnego wachlarza emocji w przejmujący sposób.
Plastyczny język nie zahaczający o kicz i blichtr.
Porządne przygotowanie do tematu. 
Tajemnice rodzinne, które autorka odkrywa niespiesznie i nie wprost.
Umiejętne przedstawianie faktów w sposób pobudzający ciekawość czytelnika.


I to samo mogę napisać i o tej powieści.

Hana została Czeską Książką 2018 roku, a Pusta mapa została nominowana do tej samej nagrody w 2014 roku. Wcale się nie dziwię. Obie bardzo polecam i zostaję fanką autorki. I każdą następną biorę w ciemno. Tak jak poprzednia, tak i Pusta mapa wpada do mojego TOP NAJ 2021.

Polecam.

niedziela, 10 stycznia 2021

Raport W. Opowieść Rotmistrza Pileckiego. Gaetan Nocq

 

                                       TYTUŁ: Raport W. Opowieść Rotmistrza Pileckiego
AUTOR: Gaetan Nocq
WYDAWNICTWO: Marginesy
GATUNEK: powieść graficzna/biografia
STRON: 264
DATA PREMIERY: 30 września 2020



Zdjęcia autorskie Iza w labiryncie książek



Osoba Witolda Pileckiego interesuje mnie od dawna. Przeczytałam już kilka książek o rotmistrzu. I kiedy zobaczyłam komiks, a w zasadzie powieść graficzną, to zadałam sobie pytanie: czy TAKA  tematyka powinna być poruszana w TAKIEJ formie? Miałam sporo obiekcji, bo nie przepadam za komiksami. I osoba Pileckiego jest mi znana z innych publikacji, więc co jeszcze można napisać o tym człowieku?

Wszystkie moje pytania i wątpliwości zniknęły po otworzeniu książki i przekartkowaniu kilku stron. To, co zrobił Nocq przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Ale, zanim przejdę do samej treści muszę napisać kilka słów o samym autorze. Ma to duże znaczenie w kwestii całościowego odbioru tej pozycji.
Autor to francuski rysownik, malarz i autor komiksów. Jest wykładowcą akademickim w Paryżu. Zafascynowany osobą Pileckiego postanowił oddać mu hołd i stworzyć o nim powieść graficzną. Przygotował się merytorycznie: przeczytał książkę Raporty z Auschwitz autorstwa Witolda Pileckiego, odbył dwie podróże do Auschwitz i zapoznał się z topografią obozu i terenu wokół niego.

I jak pisze sam autor: Niniejszy komiks nie odtwarza rzeczywistości, lecz ją przywołuje. Stanowi swobodną adaptację dokumentu historycznego znanego jako Raport Pileckiego 
[…]
.

Książka ta wydana jest w formacie A4. Twarda oprawa. Dobrej jakości papier. Na stronie znajduje się czasami jeden czy dwa, a czasami 6 rysunków. Zdarza się, że znajduje się na stronie tekst, a czasami nie. To robi niesamowite wrażenie. Do tego dobór kolorów, kontrast światła i cienia, perspektywa. Czasami zamglone, a innym razem podkreślone dodatkową kreską. Zdarza się, że autor rezygnuje z tła i skupia się na detalach. To wpływa na odbiór. Brak tekstu na kolejnych stronach wymusza na czytelniku chwilową przerwę w czytaniu i skupieniu się na rysunkach. 
A jeśli chodzi o sam tekst, to autorowi udało się pokazać wiernie pobyt" Pileckiego w obozie i związane z nim nie tylko zagrożenia, ale mnóstwo emocji. Wplótł także retrospekcje z życia rotmistrza.
To moja pierwsza w całości przeczytana książka w tym roku.
I gdyby mi ktoś kiedyś powiedział, że komiks i do tego historyczny mnie tak zachwyci, że będzie miał szansę na Książkę Roku, to bym go wyśmiała.
A gdyby ktoś był jeszcze nieprzekonany, to tylko dodam, że z braku miejsca na regałach zaprzestałam kupować książek w wersji papierowej. Czytam ebooki. Ten egzemplarz miałam z biblioteki. A ja MUSZĘ mieć tę książkę na półce. No właśnie: nie lubię komiksów i nie mam miejsca na książki papierowe. A tę powieść graficzną kupię i będę do niej wracać. Czy może być lepsza rekomendacja?

Bardzo polecam. 

PS. I na koniec jeszcze taka informacja z portalu lubimyczytac.pl:

„Raport W” został uznany we Francji najlepszym komiksem historycznym 2019 roku. Otrzymał również pierwsze w historii nagrody wyróżnienie specjalne im Wacława Felczaka i Henryka Wereszyckiego (przyznaje się je wybitnym publikacjom poświęconym dziejom Europy Środkowo-Wschodniej i jej relacjom z Polską).
I ja się wcale tym nagrodom nie dziwię...






Zdjęcia z książki


środa, 6 stycznia 2021

Kompleksowe podsumowanie czytelniczego 2020 roku.

 Kompleksowe podsumowanie czytelniczego roku 2020.


TOP NAJ 2020.

Na podium bezapelacyjnie lądują audiobooki. To moje odkrycie 2017 roku. I kolejny rok z rzędu zdania nie zmieniam. Polecam uwadze.

Najlepszym audiobookiem w tym roku zostały Filary Ziemi.

I jak do tej pory jest to najlepszy audiobook jaki wysłuchałam w życiu!


Filary Ziemi. Ken Follett. Audiobook. Czas trwania 45 godzin, 35 minut. Czyta zespół lektorów.

Ta superprodukcja Audioteki to najlepszy audiobook, jakiego wysłuchałam. Narratorem jest Mistrz Krzysztof Gosztyła, a głosu przeorowi Filipowi udzielił Piotr Cyrwus kojarzony przeze mnie do tej pory z Rysiem z Klanu. Tutaj Pan Piotr wykonał kawał dobrej roboty. Kłaniam się nisko.

A sama powieść? Choć średniowiecze to nie moja bajka, to przy tej książce 45 godzin minęło nie wiem, kiedy. Konflikty na linii państwo-kościół, walka o władze to nie są przypadłości współczesności. Ciekawie przedstawione i dające do myślenia.

Polecam.


Książką roku 2020 została: Rzeczy osobiste Karoliny Sulej.


Co zostanie, kiedy zabiorą Ci wszystko, co Cię identyfikuje? Kraj, rodzinę, przyjaciół, dom, ubranie, a nawet włosy... Kiedy zostaniesz sam na sam ze swoim ciałem...

Poruszająca i skłaniająca do przemyśleń. Napisana z wyczuciem i wrażliwością. 

Łamie serce i porusza.

Zdjęcia dopełniają obrazu.

Jedna z niewielu książek poruszająca tematykę Auschwitz, którą mogę polecić.



Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek


Moje Najlepsze z najlepszych w  2020 (w przypadkowej kolejności):


* Silva rerum. Silva rerum II. Kristina Sabaliauskaitė

To moje pierwsze książki przeczytane w 2020 roku. 
Oprócz specyficznego zapisu, niesamowicie emocjonującej historii litewskiej szlachty i ciekawych postaci, autorka naszpikowała tę historię mnóstwem prawd życiowych, ironią, humorem i refleksjami nad którymi wielokrotnie przystawałam.

Hana. Alena Mornštajnová
Powieść to wpasowuje się w pewną tematykę, którą chętnie zgłębiam od wielu lat: jak wrócić do rzeczywistości, kiedy było się w piekle na ziemi? Oraz temat, który nie daje mi spokoju: jak mogło dojść do eksterminacji tak wielu ludzi w XX wieku w centrum Europy? Książka ta nie wyczerpała tematu, ale mnie dała wiele tematów do refleksji i przemyśleń.

* Strupki. Paulina Jóźwik
Autorka przedstawia tę historię w sposób niesamowicie empatyczny i z dużą wrażliwością. Zwraca uwagę na pewne szczegóły otaczającej nas rzeczywistości, na które w codziennym biegu nie mamy czasu spojrzeć. I jeśli do tego dołożymy poetyckie porównania i plastyczny język, to mamy niesłychanie ciepłą i czułą powieść, od której ciężko się oderwać. Ja spędziłam z nią deszczową niedzielę. I byłam zła, że skończyłam czytać.

Miasto białych kart. Jose Saramago
Saramago prowadzi fabułę, tak, że udaje mu się wpleść wiele refleksji i przemyśleń na różne tematy. Dotyczą one, chociażby prawa wyborczego, demokracji czy struktur władzy. Książkę czytałam powoli i w skupieniu naprawdę długo, bo wielokrotnie przystawałam i zastanawiałam się nad poruszanymi kwestiami. Bo, czy prawo wyborcze to obowiązek czy przywilej? Czy naród ma moc sprawczą?

Śpiąca Nimfa. Kwiaty nad piekłem. Ilaria Tuti
Dwie książki, które spowodowały, że zostałam fanką autorki.
Ale to byłą uczta!
Są to jedne z lepszych kryminałów, jakie ostatnio czytałam. Posiadają wszystko, czego oczekuje od książki w tym gatunku. Te ponad 500 stron przemknęło nie wiadomo kiedy.
A co wpłynęło na moją ocenę? Autorka tak prowadziła fabułę, że moja ciekawość była rozgrzana do czerwoności przez cały czas czytania.

* Dzieci żółtej gwiazdy. Mario Escobar

Autorowi udało się połączyć te kilka wątków i faktów w ciekawą powieść. 
Problem żydowskich i bezdomnych sierot czy też chwilowych sierot, którymi nie ma się kto zająć.
Obława Vel d’Hiv, która jest ciemną kartą historii Francji. 
Różne postawy i zachowania ludności cywilnej w trakcie wojny.
Zachowanie od zapomnienia bohaterskich czynów mieszkańców Le Chambon-sur-Ligion.
I do tego dobrze odmalowane tło historyczne.
Czego chcieć więcej?

*Oblężone. Piekło 900 dni blokady Leningradu w trzech przejmujących świadectwach przetrwania. Jelena Koczyna, Olgi Bergholz, Lidia Ginzburg.
Literatura faktu to jest ten rodzaj słowa pisanego, który najbardziej lubię. Doceniam ją i zawsze mocno przeżywam, bo wiem, że to nie zapis wyobraźni autora. 
W przypadku tej książki przeżywałam opisywane wydarzenia szczególnie mocno. Jest to świadectwo trzech kobiet, które przeżyły oblężenie Leningradu w czasie drugiej wojny światowej. Trzy, ale każde inne i na swój sposób interesujące i przejmujące.


*Ostatni pociąg. Meg Waite Clayton
Książek o akcji ratowania dzieci żydowskich z krajów europejskich okupowanych przez Niemcy, jak i z samej Trzeciej Rzeczy jest niewiele. A fakt istnienia Kindertransportów jest, w moim odczuciu, bardzo mało znany. A przecież dzięki tej działalności uratowano około 10 tysięcy dzieci. Choć dokładna ich liczba nie jest znana. Przyznam się, że postać Truus Wijsmuller-Meijer do tej pory była mi kompletnie nieznana.

Podsumowując:
W roku 2020 przeczytałam 165 książek. Tylko te kilka, o których pisałam wyżej czymś więcej mnie ujęło. Reszta była dobra albo średnia. Mam wrażenie, już kolejny rok z rzędu, że ilość wydawanych w Polsce książek nie przekłada się na ich jakość. Ale to moje prywatne zdanie.
Liczę, że kolejny rok przyniesie więcej rewelacyjnych lektur.
Czego i Tobie życzę :)

PS. O wszystkich tych książkach można przeczytać na tym blogu wpisując w lupkę imię i nazwisko autora książki bądź tytuł książki.