środa, 28 września 2022

Grace, córka latarnika. Hazel Gaynor


TYTUŁ: Grace, córka latarnika
AUTOR: Hazel Gaynor
WYDAWNICTWO: Prószyński i S-ka
GATUNEK: powieść historyczna
STRON:384
DATA PREMIERY: 13 września 2022
 
 
Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek

 

Autorka tej książki może podziękować grafikowi, który stworzył okładkę magiczną i przyciągającą wzrok. Spojrzałam i się zakochałam. Tak, wiem, jestem sroką okładkową i okładka jest dla mnie ważna. 

Akcja dzieje się dwutorowo. Grace mieszka i żyje z rodzicami w latarni, a jest rok 1838.  Matilda zostaje odesłana do krewnych, aby poczekać do rozwiązania problemu, jakim jest dla rodziny dziewczyny ciąża. Jest rok 1938 i panienka z dobrego domu i córka polityka nie może pokazać się brzemienna. To, co łączy obie dziewczyny to latarnia i praca latarnika. A co dzieli? Wydaje się, że dużo, ale czy tak jest naprawdę? 
 
Kolorytu tej powieści dodaje fakt, że powstała na podstawie prawdziwych wydarzeń. Historia z 1838 roku, która została opisana w tej powieści i jej bohaterka Grace Darling jest tak samo niesamowita co piękna. Grace wraz z ojcem latarnikiem uratowała w czasie sztormu dziewięciu rozbitków, co przyniosło jej rozgłos i niechcianą sławę, która przeszkadzała jej w pracy. Dla mnie ta lektura to hołd złożony tej niesamowitej kobiecie i próba ocalenia od zapomnienia ważnej lekcji historii. Jakiej? To już niech każdy rozważy w swojej wrażliwości.
 
Ta książka nie jest tylko o dzielnej Grace. Dla mnie jest ona o sile kobiet. Przecież panna Darling żyła w pierwszej połowie XIX wieku, kiedy to kobiety nie decydowały o swoim losie, o czym wspomina jedna z bohaterek. Kiedy przyszedł odpowiedni czas, to przechodziły spod opieki ojca pod pieczę męża i nie miały nic do gadania. Musiały odgrywać przypisane im przez status społeczny role i nie mogły same decydować o sobie. Sto lat później, kiedy żyje Matilda wydaje się, że już wiele się w tej kwestii zmieniło. Kobiety już mają prawa wyborcze, a Maria Curie-Skłodowska jako pierwsza kobieta odebrała nagrodę Nobla. Ale czy na pewno wiele się zmieniło? Matilda bez pytania jej o zdanie została odesłana za ocean. Rodzinne i społeczne konwenanse okazały się ważniejsze niż szczęście córki. Czy ulegnie i zrobi to, co każe matka? Czy wybierze status czarnej owcy w rodzinie? Tak, zdecydowanie jest to książka o silnych kobietach, bo zawód latarnika (czy latarniczki?) przecież do łatwych nie należy. A przecież nie chodzi tylko o siłę na polu zawodowym...
Mnie zachwyciło to, jak autorka opisała pracę w latarni i szeroko rozumiany krajobraz wokół. Kolory nieba, barwy morza, dźwięki sztormu, zawodzenie wiatru, hałas robiony przez ptaki. Wszystkie te opisy bardzo działały mi na wyobraźnię. Praca w latarni od strony, nazwijmy ją, technicznej pokazana została bardzo interesująco. Przycinanie knotów, czyszczenie szkieł i dbanie o to, by światło włączano dokładnie o tej samej porze. Niektórzy powiedzieć mogą, że to bardzo nudne życie. Zapewniam, że Gaynor udowodniła, że można wieść proste życie w latarni i cieszyć się małymi rzeczami oraz celebrować codzienne rytuały. I nie narzekać.
 
Niesamowicie przypadł mi do gustu sposób przedstawienia tej historii. Oprócz działających na wyobraźnię opisów autorka potrafiła we mnie wzbudzić wiele emocji. Czułam razem z bohaterami radość i smutek, strach i przerażenie. A łzy nie raz stawały mi w oczach. Często zadawałam sobie pytanie: co ja bym zrobiła w takiej sytuacji? Istna karuzela wrażeń.

A gdyby ktoś chciał poczytać o pracy latarnika to polecam książki, które też poruszają to zagadnienie: Światło między oceanami M.L. Stedman i Latarnik H. Sienkiewicza. 

To jest lektura, która skłania do wielu przemyśleń podczas czytania i tkwi niczym drzazga po zakończeniu. A takie lubię najbardziej. 

Polecam.

 

sobota, 24 września 2022

Niepowinność. Paweł Radziszewski

 

 

TYTUŁ: Niepowinność
AUTOR: Paweł Radziszewski
WYDAWNICTWO: wydawnictwo Sine Qua Non
GATUNEK: polska literatura piękna
STRON: 416
DATA PREMIERY: 28 września 2022
 
Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek



 
To druga książka tego autora. Debiut, który przeczytałam w kwietniu 2021 roku wprawił mnie w zachwyt, aż trudno było uwierzyć, że to pierwsza książka pisarza. Z niecierpliwością czekałam na kolejną. Premiera wersji papierowej, tak jak napisałam wyżej, będzie miała miejsce 28 września 2022 roku, ale dzięki #Legimi mam możliwość przeczytania jej wcześniej. I tak po raz kolejny, Pan Radziszewski zburzył moją kolejkę do czytania.

Już w trakcie czytania myślałam sobie, że to będzie wielka gratka dla tych wszystkich czytelników, którzy pamiętają opisywane zdarzenia. A chodzi dokładnie o działalność PGR-ów, czyli Państwowych Gospodarstw Rolnych w PRL. Należę do pokolenia, które pamięta działalność tych pomysłów socjalistycznych. Autor umieścił, właśnie tam, akcję swojej powieści. Poznajemy ludzi i małą miejscowość na granicy mazursko-podlaskiej. Możemy spojrzeć na fabułę z różnych punktów widzenia. Po mamy opowieść dzieciaka, dyrektora, palacza, księgowej i jeszcze kilku osób. Są też różne poziomy czasowe. Czas, kiedy byli pracownicy PGR-u, a nie było zwierząt. Czas, kiedy były zwierzęta, a nie było gdzie mieszkać. Czas, gdy było gdzie mieszkać, a nie było pracy. Bardzo ciekawy zabieg literacki.

Rozdziały podzielone są jak piętra w bloku. A założenie jest takie, że na parterze mieszka palacz, a na ostatnim piętrze ma apartament dyrektor. Do tego wszystkiego są jeszcze piwnice, które mają więcej poziomów niż blok pięter. Nie mogę napisać nic więcej, bo podróżowanie po tych piętrach to jedna wielka radocha, której nie chcę zepsuć.

W moim odczuciu nie należy tej powieści brać dosłownie. Dla mnie jest to powieść alegoryczna. Blok, piętra, piwnice, bycie kimś, bycie nikim, to tylko pewien psikus literacki, który ma nas skłonić do przemyśleń. Określenie, które pada wiele razy w tej książce to „szarzy ludzie”. Co ono oznacza? A co znaczy bycie kimś? A co to znaczy, jeśli ktoś chce być nikim? Czy musimy być niewolnikami oczekiwań innych? Czy musimy godzić się na role społeczne, w które chcą nas wtłoczyć inni?

Bardzo przypadła mi do gustu kreacja bohaterów. Dyrektor, który przybył nie wiadomo skąd i pije z palaczem w piwnicy. Palacz, który jest bibliotekarzem. Matka Marzeny, która kupuje alkohol w Pewexie w innej miejscowości, aby nikt nie pomyślał, że pije. Seweryn, dyrektorski syn, który chce być jak ojciec. Jacek, który chce życia zupełnie innego niż tata. I ona, królowa fabuły, przynajmniej dla mnie, czyli księgowa. Czytałam z niedowierzaniem, uśmiechem i zazdrością dla kreatywności i zaradności tej kobiety. Dla mnie zdecydowanie postać, która zasługuje na szczególną uwagę. Tak samo jak motyw dworu, który mieścił się obok PGR-u. I wątek szarych ludzi, którzy mieszkają w piwnicach. Polecam te motywy szczególnej uwadze.

Jest jeszcze wiele innych tematów, które są poruszone w tej lekturze, które warto by zaznaczyć. Ale pozostawiam je do samodzielnych poszukiwań.

Tylko zakończenie jest zupełnie inne niż się spodziewałam. Poczułam lekkie rozczarowanie. Ale im więcej czasu upływa, od kiedy skończyłam czytać, to coraz częściej zastanawiam się „co autor miał na myśli", jak mawiała moja polonistka. Muszę to zakończenie chyba jeszcze „przetrawić".

O debiucie autora pisałam tak: I, jeśli do tego dodamy plastyczny język i cudowną wrażliwość, która wraz z godnym pozazdroszczenia zmysłem obserwacji tworzą opowieść, której nie da się czytać bez ołówka w ręku. Wybrane zdania są jak petardy, zostawiają czytelnika z otwartą buzią. I tak jest teraz. Niektóre fragmenty czytałam po kilka razy.

Panie Pawle! Po raz kolejny kłaniam się nisko! Jestem zachwycona i czekam na kolejną książkę.

Polecam!
 
PS Okładka dopiero po skończonej lekturze okazuje się być idealna! I genialna jednocześnie.

#czytamzlegimi

niedziela, 18 września 2022

Trumniarz. Frode Granhus

 

TYTUŁTrumniarz
AUTORFrode Granhus
WYDAWNICTWO: Świat Książki
GATUNEK: kryminał/thriller
STRON: 336
DATA PREMIERY: 5 września 2018
Cykl: Rino Carlsen (tom 4)
 
Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek

 
 

To już niestety ostatnia książka tego autora. Po Wirze, Sztormie i Skrusze nie będzie więcej książek, gdyż autor zmarł nagle w 2017 roku.  Czy ostatnia część z Rino Carlsenem trzyma poziom?

O książkach tego autora ciężko jest napisać cokolwiek w taki sposób, żeby nie zdradzić istotnych wątków fabuły. Postaram się zachęcić tak, żeby nie popsuć frajdy z czytania potencjalnemu czytelnikowi.

Rino Carlsen przybywa na tajemniczą wysepkę norweską. Dostaje tam stanowisko, które można by określić jako szefa lokalnego posterunku policji. Przeprowadzka ma też wiele wspólnego z życiem prywatnym śledczego. Pewnego dnia turyści zgłaszają, że w górach znaleźli szczątki człowieka w takim stadium rozkładu, że nawet trudno określić płeć. Jednocześnie chłopiec znajduje na plaży kamerę z kasetą, na której widać trumnę i uwiezioną w niej dziewczynkę, a raczej tylko jej rękę. Policjant podejmuje działania wyjaśniające. Wkrótce giną inne dzieci i też są więzione w trumnie. Kto jest sprawcą? I jakim motywem się kieruje? 
 
W tej książce można wyodrębnić kilka ciekawych wątków.
Jeden z nich, choć nie najważniejszy, to watek prywatny Carlsena. Ten śledczy wyróżnia się na tle innych sobie podobnych policjantów tym, że ani nie pije, ani nie jest zaniedbany, a po prostu tęskni za ukochaną, z którą się rozstał. Taka mała odmienność.

Według mnie wątek najważniejszy to przemoc wobec dzieci. Co trzeba mieć w głowie, żeby zamykać dziecko w trumnie i nakłuwać jego ramię igłą? I jak silne trzeba mieć przekonania, żeby krzywdzić swoje dzieci?

Nie mniej ważny od wątku przemocowego jest motyw fanatyzmu i zemsty. Nie napiszę o jakiego rodzaju fanatyzm chodzi, aby nie naprowadzać czytelnika na rozwiązanie tej historii. Ja czytałam z niedowierzaniem.

Jedno z zagadnień, które mnie poruszyło jest oderwane, tak się może wydawać podczas czytania, od głównego wątku. Ale jest mocniej związane niż nam się wydaje. A chodzi o leczenie gruźlicy i rozwój medycyny w ciągu ostatnich 70 lat. Niektóre fragmenty wstrząsające. Polecam szczególnej uwadze.

I tak jak pisałam przy książce Sztorm tego autora, tak i przy tej mogę napisać to samo:
Na uwagę zwracają też opisy przyrody: szalejący sztorm, huk fal rozbijających się o mroczne skały, porywisty wiatr, zacinający deszcz, samotne fiordy i złowieszcze niebo. To wszystko tworzy klimat mrocznej, surowej, samotnej i groźnej Norwegii. Czasami miałam przed oczami te niebezpieczne klimaty. A do tego zapach mchu, suszonych ryb i mokrego drewna.

I do tego zakończenie, które jest i zaskakujące, i ciekawe. Obstawiałam wiele rozwiązań, ale z żadnym nie trafiłam. 

Podsumowując: polecam.

niedziela, 11 września 2022

Światłość i mrok. Małgorzata Niezabitowska

 

TYTUŁŚwiatłość i mrok
AUTORMałgorzata Niezabitowska
WYDAWNICTWO: Znak
GATUNEK: powieść
STRON: 557
DATA PREMIERY: 9 maja 2022




Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek



Przedstawiam Państwu kandydatkę do Książki Roku 2022!
Raczej trudno będzie ją „przebić”,  ale kto wie. Jest dopiero wrzesień, kiedy to piszę i do końca roku zostało ponad 3 miesiące. Kto wie.

Małgorzata Niezabitowska, kojarzona przeze mnie do tej pory z polityką, pokazała w tej powieści, że są jeszcze autorzy, którzy potrafią napisać powieść tak wciągającą i fascynującą, że trudno, i jednocześnie żal, przerwać czytanie. A jeśli się już to uda, to i tak myślami tkwi się w tej historii.

Akcja rozgrywa się w 1939 roku na Wołyniu. A dokładnie od maja do września. 5 miesięcy życia jednej społeczności na 550 stronach. Osią tej historii jest zakazana miłość pomiędzy polskim ziemianinem i katolikiem Janem Worotyńskim, a chasydzką żydówką Chaną Zingelbojm. Dzieli ich wszystko, łączy miłość. I chociaż ja nie gustuję w historiach miłosnych, delikatnie pisząc, to ta pochłonęła mnie bez reszty. Do tego stopnia, a zdarza się to naprawdę rzadko, że czytałam po jednym rozdziale dziennie, żeby jak najdłużej śledzić losy mieszkańców Łucka i okolic. A jaki był powód takiej sytuacji? Powodów było kilka.

Już po kilku stronach ujęła mnie piękna polszczyzna, którą posługuje się autorka. Piękne porównania, działające na wyobraźnie opisy przy jednoczesnej oszczędności słów. Tu nie ma zbędnych wyrazów. Do tego język, jakim posługują się bohaterowie jest realistycznym odbiciem epoki, co w moim przypadku wpłynęło mocno na odbiór tej powieści.

Niezabitowska z pedantyczną dokładnością zadbała o szczegóły opisywanego okresu. A przecież diabeł tkwi w szczegółach. Dokładnie wiemy, jak wyglądała okolica, codzienne życie mieszkańców, co jedli, jak mieszkali i jak pracowali. Przyglądamy się życiu ziemiaństwa w ich dworach, mieszkańcom sztetla w małym miasteczku, życiu studenta w wielkim mieście i wspominamy początki państwa polskiego oraz historię Kresów. Kłaniam się nisko. 

Autorka rewelacyjnie przemyciła lekcję historii. Na kartach tej powieści spotykamy, choć tylko w wypowiedziach bohaterów, takie postacie jak Józef Piłsudski, minister Józef Beck czy Ignacy Łukasiewicz. Tło historyczne jest odmalowane perfekcyjnie i czytelnik nawet się nie orientuje, że się edukuje. Brawo!

Narracje prowadzona jest na wiele głosów. I tu autorka skradła, po raz kolejny, moje serce. Możemy spojrzeć na opisywane wydarzenia oczami jego uczestników. I tu nasuwa się powiedzenie: że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Patrzymy oczami Chany, która wychowana w zamkniętej społeczności chasydzkiej ośmieliła zakochać się w katoliku. Oczami Jana, który wychowany i hołubiony przez matkę buntuje się przeciw ustalonym normom społecznym. Jak pokazuje życie rodzeństwo Jana, Tadeusz i Aleksandra, też nie należą do świętych. Każde z nich prowadzi się niekoniecznie tak, jak oczekują od nich rodzice. Możemy poznać też punkt widzenia Chaima, żydowskiego syna wyklętego przez ojca, Meira, żyda i jednocześnie przyjaciela Jana. Narratorów jest więcej, ale poprzestanę na tych, których opisałam. Każdy rozdział należy do innego bohatera, co pozwala dokładnie przyjrzeć się stosunkom polsko-żydowsko-ukraińskim. Ale też relacjom właścicieli ziemskich z chłopami, handlowemu życiu Żydów i Polaków, społecznym stosunkom Polaków i Ukraińców. Zależności jest dużo i do prostych nie należą.

Dziękuję autorce za mapę opisywanych terenów. Należę do tych czytelników, którzy lubią podczas czytania wodzić palcem po mapie.

Minusów nie znalazłam. A to w połączeniu z pięknym językiem, pedantyczną dbałością o szczegóły, przemyconą lekcją historii i wielogłosem bohaterów powoduje, że książka jest silną kandydatką do Książki Roku 2022.

Polecam.

sobota, 10 września 2022

Rodzinny sekret. Grzegorz Gołębiowski

 

TYTUŁ: Rodzinny sekret
AUTOR: Grzegorz Gołębiowski
WYDAWNICTWO: Novae Res
GATUNEK: literatura obyczajowa
STRON: 282
DATA PREMIERY: 23 czerwca 2022

Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek


Po tę książkę sięgałam bez obaw. Dlaczego? Bo to moje 4 spotkanie z autorem. Poprzednie lektury bardzo przypadły mi do gustu. Każda miała to coś, co zwróciło moją uwagę i nie pozwoliło przejść obojętnie. I tym razem nie było inaczej.

Adam Floriański prowadzi biuro genealogiczne w Warszawie. Pewnego dnia zgłasza się do niego starsza kobieta, żeby pomógł jej rozwikłać rodzinną zagadkę, która nie daje jej spokoju. Od swojej ciotki, a siostry mamy, dowiaduje się, że matka zaraz po wojnie urodziła dziecko, które zmarło. Ale rodzicielka Marty Wielgórskiej dopiero na łożu śmierci przyznała się siostrze, że dziecko nie zmarło, tylko zostało przez nią oddane. I teraz Marta, sama będąc już u schyłku życia postanawia odnaleźć to dziecko, choć nie zna nawet płci. Czy jej się to uda? I jaki będzie finał tych poszukiwań?

Fabuła prowadzona jest dwutorowo. Jeden z nich to poszukiwania rodzeństwa pani Marty, a drugi to prywatne życie Floriana i jego ciężarnej żony Anny. I o ile wątek poszukiwań był ciekawy, to ten prywatny wcale mnie nie interesował. Choć rozumiem, tak mi się wydaje, zamysł autora. 
Poszukiwania przodków i odkrywanie tajemnic sprzed lat to jeden z moich ulubionych tematów w literaturze. W trakcie czytania zawsze zastanawiam się co ja bym zrobiła na miejscu bohaterów. I czy odkrywanie tajemnic to zawsze jest dobry pomysł? Jak historie rodzinne wpływają na żyjących członków rodziny? Zawsze mam mnóstwo pytań w trakcie lektury.
Choć znam wcześniejsze książki, to zawsze mam trochę obiekcji czy autor nie zamęczy czytelnika szczegółami z dziedziny genealogii. Pan Grzegorz przedstawił tę historię tak, że czytający dostaje odpowiednią dawkę informacji, a gdy poczuje niedosyt, jak ja, to może zgłębiać temat na własną rękę. I dla mnie jest to duży plus tej historii. I do tego pisarz potrafił tak przedstawić pewne aspekty tej powieści, że moja ciekawość szalała. A u mnie o to coraz trudniej.
I przysłowiową wisienką na torcie jest zakończenie. Gwarantuję, że cokolwiek byście nie obstawiali, to i tak nie zgadniecie, jaki będzie finał tej historii. Dla mnie bomba!

Podsumowując: kolejna książka Pana Gołębiowskiego, którą czyta się z dużym zainteresowaniem, rozbudzoną ciekawością, z odpowiednią dawką informacji i mnóstwem pytań, aby otrzymać rozwiązanie, którego nikt się nie spodziewa.

Polecam.

PS A co Ty, Czytelniku, wiesz o Mennonitach w Polsce? 


Egzemplarz recenzyjny dzięki uprzejmości Wydawnictwa Novae Res

niedziela, 4 września 2022

eMPowerbank. 10 kroków, które dają moc. Tatiana Mindewicz-Puacz

 

TYTUŁ: eMPowerbank. 10 kroków, które dają moc.
AUTOR: Tatiana Mindewicz-Puacz
WYDAWNICTWO: Agora
GATUNEK: poradnik
STRON: 172
DATA PREMIERY: 30 września 2020



Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek



Autorka to znana kobieta z telewizji. Podobno. Nie wiem, bo nie oglądam. Po książkę sięgnęłam w ciemno, gdyż nie czytałam wcześniejszych Jej książek ani nie oglądałam programów z Jej udziałem. Czasami lubię robić sobie takie eksperymenty. Mogą dać zaskakujące wyniki.

Pięknie wydana. To jest pierwsze, ale oczywiście nie najważniejsze, co rzuca się w oczy, kiedy sięgniemy po tę książkę. Starannie i w stonowanych kolorach. Żeby nie powiedzieć minimalistycznie. I ja to uwielbiam.

Minimum słów przy maksimum wartości. Tu nie ma zbędnych zdań i przysłowiowego lania wody. Krótko, konkretnie i bez owijania w bawełnę. Autorka przedstawia 10 kroków, które sprawią, że polubisz siebie i zainspirują Cię do zmian. Każdy rozdział rozpoczyna się motywującym cytatem, następnie autorka dodaje kilka słów od siebie. Potem jest kilka pustych stron, aby móc zapisać swoje wnioski czy przemyślenia. Mnie autorka ujęła tym, że do niczego nie przymusza ani nie przekonuje. Pokazuje i proponuje. Zachęca i inspiruje. To od czytelnika zależy, jak wykorzysta zdobytą wiedzę. 

Jeden z cytatów przemawia do mnie szczególnie:

Szczęście nie jest stacją, do której przyjeżdżasz, lecz sposobem podróżowania.

Tę książkę/notes można czytać za jednym podejściem, ale też na raty. Można czytać i pracować na różne sposoby. Wszystko zależy od czytelnika. I nie trzeba mieć zaniżonego poczucia własnej wartości, aby po nią sięgnąć. Bo to jest książka dla każdego. I dla szczęśliwego i dla szukającego szczęścia. To jest idealna pozycja na jesienne wieczory, aby po wakacyjnych przygodach porozmyślać nad własnym życiem. 

Polecam.

sobota, 3 września 2022

Sól morza. Ruta Sepetys.


TYTUŁ: Sól morza
AUTORRuta Sepetys
WYDAWNICTWO: Nasza Księgarnia
GATUNEK: literatura współczesna
LICZBA STRON: 416
DATA PREMIERY: 23 stycznia 2019


Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek



Pierwsze moje spotkanie z autorką odbyło się w 2018 roku przy książce pt. Szare śniegi Syberii. Było dużo emocji i kilka łez. Z ciekawością sięgnęłam po kolejną powieść autorki.

Ruta Sepetys postanowiła w tej książce przywrócić pamięć pewnemu wydarzeniu, które miało miejsce 30 stycznia 1945 roku. W ten dzień zatonął MS Wilhelm Gustloff, niemiecki statek pasażerski, który wypłynął z Gdyni i przewoził prawie 10 tys. ludzi, z czego prawie połowa utonęła. Dla rzetelności trzeba dodać, że statek ów posiadał 1465 miejsc dla pasażerów. Dramaturgii temu wydarzeniu dodaje fakt, że dużą część pasażerów stanowili uchodźcy z krajów, do których zbliżała się Armia Czerwona, w tym kobiety i dzieci. To jest fakt. Natomiast bohaterowie tej powieści to już wytwór wyobraźni autorki. Poznajmy ich. 
Alfred pracuje na statku Wilhelm Gustloff  i jest wielbicielem niemieckiego narodowego socjalizmu.
Emilia to polska nastolatka ze Lwowa.
Florian jest uciekającym rannym Prusakiem.
Joana to pielęgniarka, Litwinka.
Klaus, kilkulatek zwany Małym Wędrowcem.
Starszy pan nazwany Trzewikowym poetą.
Eva, ogromna kobieta i Ingrid, niewidoma dziewczyna.
Ta grupka osób ucieka wraz z rzeką innych ludzi po tym, jak wydano rozkazy ewakuacyjne.
Jest zima. Śnieg, mróz, głód. Wszyscy uciekają na Zachód, bez względu na narodowość czy miejsce zamieszkania. Grupa głównych bohaterów jest właśnie takim przykładem mieszanki narodowościowej. Po przejściu wielu kilometrów docierają do Gdyni i nie bez kłopotów dostają się na statek. Ich radość nie trwa długo, bo trafia ich rosyjska torpeda. Statek tonie. Nie będę opisywać tego, co się działo dalej. Naszykujcie chusteczki.

To, co zachwyciło mnie w tej powieści to, to, że autorka bardzo dobrze oddała realizm opisywanego okresu i zadbała o szczegóły oraz tło historyczne. Dla mnie jest to bardzo ważne. Polecam uwadze.
Podobała mi się też kreacja bohaterów. Każdy uciekał z innego powodu i każdy miał swoje tajemnice. Autorka odkrywa je stopniowo i bardzo niespiesznie. Moją uwagę zwrócił Alfred. Choć nie jest to postać pierwszoplanowa, to dała mi najwięcej do myślenia. Jego miłość do Hitlera i listy układane w głowie do ukochanej to dwa motywy przewodnie tej postaci. Polecam uwadze. 
Fabuła prowadzona jest przez każdego z bohaterów oddzielnie. Możemy spojrzeć na wydarzenia z różnych perspektyw. Rozdziały są krótkie, zdania niewyszukane, język oszczędny. Nie mylić z prostackim. Wydawać by się mogło, że to wszystko jest pisane bez emocji, ale to tylko pozory. Wielokrotnie łzy stawały mi w oczach. Autorka bardzo dobrze wie, jak wzbudzić napięcie i wzruszenie u czytelnika.

Polecam nie omijać słów autorki na końcu książki. Podaje źródła, z których korzystała i przyznaje się do wieloletniego zbierania materiałów. I to czuć w trakcie czytania, to, że Sepetys przyłożyła się do napisania tej powieści. Ja sama skorzystałam z tych źródeł i już zamówiłam pewną lekturę, którą napisał świadek tej morskiej tragedii.

Dwie kwestie na koniec: piękna okładka i zakończenie, które nie zaskakuje, a i tak zaskakuje.

Podsumowując: bardzo piękna i smutna jednocześnie historia grupki ludzi, którzy spotkali się w bardzo niesprzyjających warunkach. Jest to historia pokazująca, że wojna to dramat ludzki, bez względu na narodowość czy wiek. Że w każdym z nas są te iskierki dobra, które rozświetlają największy mrok i wojenną rzeczywistość. Że bycie dobrym człowiekiem nie zależy od narodowości.

Polecam.

PS O poprzedniej książce tej autorki można przeczytać tutaj:

http://izawlabiryncieksiazek.blogspot.com/2018/11/szare-sniegi-syberii-ruta-sepetys.html