TYTUŁ: Dzień dobry, północy
AUTOR: Lily Brooks-Dalton
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Czarna Owca
GATUNEK: literatura współczesna
Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek |
Ja to mam nosa! Czytać taką książkę w weekend majowy.
Pozycja dla wielbicieli "Małego księcia" Antoine de Saint-Exupery i "Stacji arktycznej <Zebra>" Alistaira MacLeana. Czyli połączenie przestrzeni kosmosu i zimna Arktyki. Choć, w trakcie czytania, przypomniała mi się jeszcze jedna książka: "Noc ognia" Erica-Emmanuela Schmitta. Ale tu było z kolei o pustyni...
Co łączy wyżej wymienione lektury?
Występują tu bardzo ważne dwa elementy: nieograniczona przestrzeń i samotność jednostki.
No, bo czym różni się brak towarzystwa w kosmosie, na Arktyce czy na pustyni? Chyba tylko temperaturą otoczenia...
Augustine to badacz gwiazd, pracujący w różnych obserwatoriach na świecie. My go spotykamy w Arktyce. Kiedy współpracownicy nagle muszą się ewakuować, postanawia zostać.
Sully to astronautka. Przemierza przestrzeń kosmiczną. Aż nagle statek traci łączność z Ziemią. I nagle wszyscy naukowcy uświadamiają sobie, że to już koniec...
Tych dwoje dzieli tak wiele. Miliony kilometrów. A co łączy? Miłość do gwiazd i poczucie osamotnienia.
Kiedy człowiek staje w oczy z nieuniknionym, to jak przeżyć resztę dni?
Bohaterów ogarniają nostalgia i wspomnienia.
To debiut autorki. Miałam obiekcje jak sobie poradzi z tak złożonym tematem.
Jak dla mnie: świetnie. Lily nie popadła w kicz i banał. Dobrze przedstawiła rozterki bohaterów, pięknie opisała naturę. Kolory zorzy czy błękit przestrzeni kosmicznej, to nieważne. Widziałam to oczami wyobraźni.
Wielokrotnie musiałam przystanąć w trakcie czytania. Łapała mnie tzw. "zawieszka". Po prostu - przystanek na przemyślenie.
PS Spójrzcie na okładkę. Idealna.
Polecam gorąco.
Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz