TYTUŁ: Tatarka
AUTOR: Renata Kosin
WYDAWNICTWO: Filia
GATUNEK: współczesna literatura obyczajowa
LICZBA STRON: 484
Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek |
Długo wyczekiwana powieść pani Renaty wreszcie w moich rękach. Z autorką spotkałam się tylko raz, kiedy czytałam "Sekret zegarmistrza". Książka ta mnie urzekła. Więc postanowiłam sięgnąć po kolejną. Jak się okazało, w "Tatarce" spotkałam "starych" znajomych, właśnie, z "Sekretu zegarmistrza": Lenę i jej córkę Ksenię.
Chętnie sięgam po pozycje, które pozostawiają mnie z pytaniami. Dają powody do zastanawiania się i rozmyślań. I ta taka jest. Choć okładka może nasuwać podejrzenia, że to lektura łatwa, lekka i przyjemna, to zapewniam Was, że tak nie jest. Autorka poruszyła tu kilka tematów, które mnie zaciekawiły.
Mniejszości narodowe. A dokładniej mówiąc mniejszości etniczne. Zastanawialiście się kiedyś jakie grupy etniczne zamieszkują Polskę? I jak są liczne? Ja nie. Gdy myślę o mniejszościach etnicznych, to mnie się nasuwają tylko Romowie. Pewnie dlatego, że często spotykam ich na ulicach swojego miasta...
A Tatarzy? Nie zdawałam sobie sprawy, że ich historia jest tak związana z Polską. Według Narodowego Spisu Powszechnego ludności i mieszkań z 2002 roku nasz kraj zamieszkuje prawie 2 tysiące obywateli polskich, którzy deklarują przynależność do tej grupy etnicznej. I zamieszkują rdzenne kolonie tatarskie: Bohoniki i Kruszyniany. I właśnie w tych rejonach autorka umieściła akcję tej powieści. Wiele ciekawych wiadomości dowiedziałam się o Tatarach: o religii, kuchni, zwyczajach. Sami sobie doczytajcie szczegóły... Nie będę przecież Wam psuła frajdy...
Tajemnice rodzinne. Każda rodzina ma jakieś. Jedni większe, inni mniejsze. Ale czy warto je wszystkie odkrywać? Czy warto grzebać w przeszłości? A może trudno jest żyć, kiedy nie zna się swoich korzeni? Ksenia pragnie za wszelką cenę poznać historię swojej rodziny. Szczególnie, że członkowie familii nie chcą za bardzo jej pomóc. Ale czy odkrycie prawdy pomoże Kseni?
Bohaterowie. Bardzo ich wszystkich polubiłam. Choć każdego z innego powodu. Autorce udało się zbudować wyraziste postacie. Ale najbardziej przypadła mi do gustu Honorata. Starsza pani, która może na pierwszy rzut oka wydawać się despotką i okropną babą z ciętym językiem, to tak naprawdę jest osobą, która ukrywa się za tą fasadą. A w gruncie rzeczy jest wspaniałą seniorką rodu. Mnie się podobały te przepychanki słowne Honoraty z domownikami. Pomimo różnicy wieku mam z tą babcią podobne poczucie humoru. I tej drobne złośliwości....
Regionalna kuchnia. Mam tu na myśli i potrawy tatarskie, jak i nasze narodowe.. Dobrze przedstawione i jedne, i drugie. Aż ślinka cieknie. A kto dziś robi weki na zimę? A kto suszy zioła? No oczywiście Honorata. I tu mnie ogarnęły wspomnienia.... Taki dżemik pachnący latem otworzyć zimą... Czytałam z nostalgią.
"Tatarka" to kolejny przykład na to, że literatura współczesna ma się bardzo dobrze. Lubię takie powieści: interesujaco napisane, "samoczytające się", wzbudzające ciekawość, dające powody do rozmyślań, ciepłe i nostalgiczne.
Ja polecam.
Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz