niedziela, 21 stycznia 2018

Kredziarz. C.J. Tudor {recenzja przedpremierowa}

TYTUŁKredziarz
AUTOR: C.J. Tudor
WYDAWNICTWO: Czarna Owca
GATUNEK: kryminał/thriller
STRON: 384
Egzemplarz recenzyjny dzięki uprzejmości wydawnictwa Czarna Owca.

Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek


Kredziarza dostałam do recenzji przedpremierowej. W takim momentach lubię swój blog jeszcze bardziej. Choć do samej książki podeszłam z rezerwą. Dlaczego? Bo wraz z tym kryminałem dostałam rekomendację z mediów zagranicznych. Że świetna to jest książka, że wciągająca, że pięknie napisana, że zaskakująca...

Akcja toczy się dwutorowo: w 1986 i 2016 roku. Bohaterów poznajemy latem 1986 roku: Edi Munster, Gruby Gav, Mickey Metal, Hoppo i Nicky. Mają po dwanaście lat. I jak to nastolatkowie latem: trochę się nudzą i trochę się wygłupiają. Gdy jeden z chłopców dostaje kredę na urodziny wymyślają sobie swój tajny kod: rysują sobie kredowe ludziki i tak się kontaktują. Dla współczesnych nastolatków wyposażonych w nowoczesne smartfony i inne gadżety rzecz pewnie będzie niezrozumiała. Ale ja w latach osiemdziesiątych XX wieku byłam z w podobnym wieku jak bohaterowie: też spędzałam całe dnie na rowerze i słuchałam muzyki z KASET. Takie tam mnie wspominki naszły podczas czytania.

Zabawa się kończy kiedy jeden z kredowych ludzików doprowadza dzieciaki do trupa. 

A tymczasem w 2016 roku do Ediego odzywa się jeden z dawno nie widzianych kumpli, który chce napisać książkę o tamtym pamiętnym lecie sprzed 30 lat. I wszyscy koledzy z dawnej paczki dostają tajemnicze przesyłki z kredą w środku i narysowanym ludzikiem kredowym. Co to znaczy? Kto pamięta ich dawny kod? Kto powraca do tamtych niewyjaśnionych i tragicznych wydarzeń? Mnóstwo pytań. I na wszystkich pada paraliżujący strach...

Mnie się ten kryminał podobał z wielu względów.

Po pierwsze: okładka. Na zdjęciu tego pewnie nie widać, ale okładka ma fakturę przypominającą tablicę. I do tego świetnie pasuje do treści.

Po drugie: dwutorowa akcja. Choć ja nie za bardzo przepadam za tym zabiegiem, to tutaj wszystko zagrało idealnie. Przeskoki w czasie świetnie się komponowały, nie było efektu zamieszania i jeden rozdział uzupełniał drugi.

Po trzecie: zagmatwana zagadka. Do końca  nie domyśliłam się o co chodzi. Dużo wersji obstawiałam, ale z żadną nie trafiłam. Autorka podsuwa tropy, wyprowadza "w pole" czytelnika, a ciekawość hula jak szalona. Duży plus.

Po czwarte: atmosfera małej miejscowości i klimat lat osiemdziesiątych pokazany bardzo plastycznie. Miejscowość gdzie każdy każdego zna od zawsze, każdy ma jakieś tajemnice, gdzie każdy "odchył" od normalności jest wytykany palcami. I tutaj miałam skojarzenia z książkami Dagmary Adnryki: "Tysiąc" i "Trąf, frąf misia bela". Kto je przeczytał, to wie o co mi chodzi. A kto nie czytał, to niech szybko nadrabia.

Po piąte: jeden z tematów poruszonych przez autorkę zaintrygował mnie szczególnie. Mowa tu o chorobie alzheimera. Ojciec Ediego chorował na nią od wielu lat. Edi opowiadał jak wyglądał rozwój tej choroby, jak się zaczęła i jak zakończyła. Czytałam z przerażeniem. Zapomnieć swoje życie i swoją rodzinę? Zapomnieć jak się nazywa dzień po czwartku i gdzie się mieszka? Zostawić swoje ciało i "odpłynąć" w krainę zapomnienia? Przerażające! I tutaj też miałam skojarzenia z inną książką: "Motyl" Lisa Genova. Ta sama choroba...

Po szóste: zakończenie. Nie takiego się spodziewałam. Ale było ok. Mnie pasuje. Z oczywistych względów nie mogę nic więcej napisać.

Po siódme: świetny debiut. Wiedzę tu potencjał i będę wypatrywał kolejnych tytułów tej autorki.

Po ósme: język i styl. Mnie bardzo odpowiadał sposób opowiedzenia tej historii. A niektóre zdania to sobie pozaznaczałam. Trochę refleksji, trochę prawd życiowych, trochę ironii i sarkazmu. I tutaj też miałam skojarzenia: "Aorta" Bartosza Szczygielskiego. Podobny humor i ironia. Chcesz przykład? Proszę:

"Jesteśmy nie tym, co da się w nas zmienić, lecz tym, na co  nic nie możemy poradzić".

"Wszystko to były wymysły, ale plotki są jak zarazki. Roznoszą się i mnożą w mgnieniu oka i zanim się człowiek zorientuje, wszyscy są zarażeni".



Zdjęcia z książki Kredziarz




I to, o czym napisałam wyżej wpłynęło na moją ocenę: 9/10. Dlaczego nie 10/10? Bo brakło mi napięcia, tego wstrzymania oddechu i ciarek na plecach. Było ciekawie i interesująco, ale bez zniecierpliwienia i przejęcia.  Ale to tylko moja bardzo subiektywna opinia. Czytajcie!

Polecam.

Premiera 28 lutego 2018 roku.

4 komentarze:

  1. Zakończenie rzeczywiście mnie zaskoczyło, co nie zdarza się często :D Bardzo oryginalna książka, pomysłowo skonstruowana, polecam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Schematyczna ale dobrze poprowadzona książka. Pozdrawiam, Paweł z http://melancholiacodziennosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Kruchy lód. Krzysztof Bochus

    TYTUŁ :   Kruchy lód AUTOR :  Krzysztof Bochus  WYDAWNICTWO : Skarpa Warszawska GATUNEK:  kryminał STRON : 368 DATA PREMIERY:  13 marca ...