TYTUŁ: Kobieta w oknie
AUTOR: A.J. Finn
WYDAWNICTWO: W.A.B.
GATUNEK: thriller
Ta książka to kolejny przykład na to, że pracownicy działu reklamy spisali się lepiej niż sam autor. A ja znowu dałam się nabrać. Dlaczego?
Pozycja ta jest ciekawa niczym książka telefoniczna, a akcja pędzi niczym na maratonie żółwi. Chociaż, jakby się zastanowić, to w książce telefonicznej występuje więcej interesujących bohaterów.
Fabułę można streścić w kilku zdaniach.
Anna, po okropnych przeżyciach cierpi na agoragobię i nie opuszcza domu. A co w nim robi? Pije, podgląda sąsiadów, pije, siedzi przed telewizorem, pije, łyka tabletki, pije, udziela się na różnych forach internetowych, pije, snuje się po domu w szlafroku, pije. I tak przez większość książki. Ciekawe, nie? Ile można czytać o naćpanej lekami i otumanionej alkoholem kobiecie? Żeby autor chociaż jakoś ciekawie przedstawił problem choroby... I nagle akcja nabiera tempa... Anna COŚ widzi przez okno. Ale czy na pewno? A może to zwidy lekowo-alkoholowe? Nikt jej nie wierzy. Ale cóż to za napięcie! Ja już się trzymałam fotela! I co? I nic. Anna dalej snuje się po domu i dalej jej nikt nie wierzy! Ale napięcie!!! Aż poszłam zrobić sobie kanapkę i nalać lampkę wina, bo zgłodniałam od tego czekania na rozwój akcji. O tak! Jedno trzeba Annie przyznać: nabrałam ochoty na %. Żeby mi się nie dłużyło czekanie na napięcie i tą "nieodkładalność".
I czytam, i ziewam, i czytam. A książka się skończyła. Ups! Przewracam kartki i czytam jeszcze raz. Serio? Już koniec. Nie mogłam uwierzyć. O! To fakt. Książka wbija w fotel, ale z rozczarowania. Przynajmniej mnie.
Mój odbiór tego, ponoć, rewelacyjnego thrillera jest wybaczony przez moje własne doświadczenia. I dlatego dla mnie ta lektura jest niewiarygodna. Po pierwsze sam opis choroby. A właściwie jego brak. Liczyłam na to, że odnajdę w przeżyciach Anny choć część swoich przeżyć. Skoro obie mamy podobne doznania. Nie chce pisać zbyt szczegółowo żeby nie zepsuć Ci czytania. Ale uwierz mi: opis choroby jest tak wnikliwy jak opis przedszkolaka. Ja tego nie kupuję.
Napięcia, którego tak oczekiwałam nie spotkałam na kartach tej książki. No, bo niby co miało tworzyć to napięcie? Wyglądanie przez okno? Picie? Brak wiary w słowa naćpanej kobiety? To morderstwo, które, niby widziała Anna, to było czy nie było? Jak dla mnie nuda. Ani przez chwilę nie poczułam podniecenia. Ani też autor nie wzbudził we mnie zaciekawienia.
I jeszcze jedna sprawa. I tu trudno mi napisać bez spojlerowania. Napiszę tylko, że jako matka dwójki nastolatków od razu miałam pewne podejrzenia. Trudno mi było dać wiarę w pewne sytuacje i zachowania. A zakończenie... no cóż... w fotel nie wgniotło i z kapci nie wyrzuciło. Miałam pewne opcje finału i autorowi nie udało się mnie zaskoczyć.
Podsumowując:
Akcja rozwleczona niczym guma w starych gaciach.
Bohaterka i jej choroba przedstawione tak, że ziewałam i ogarniała mnie żenada.
Napięcie to było takie, że moje przedmiesiączkowe wydaje się większe.
Zakończenie tak zaskakujące niczym śnieg w styczniu.
Jednym słowem. Nie polecam.
Napięcia, którego tak oczekiwałam nie spotkałam na kartach tej książki. No, bo niby co miało tworzyć to napięcie? Wyglądanie przez okno? Picie? Brak wiary w słowa naćpanej kobiety? To morderstwo, które, niby widziała Anna, to było czy nie było? Jak dla mnie nuda. Ani przez chwilę nie poczułam podniecenia. Ani też autor nie wzbudził we mnie zaciekawienia.
I jeszcze jedna sprawa. I tu trudno mi napisać bez spojlerowania. Napiszę tylko, że jako matka dwójki nastolatków od razu miałam pewne podejrzenia. Trudno mi było dać wiarę w pewne sytuacje i zachowania. A zakończenie... no cóż... w fotel nie wgniotło i z kapci nie wyrzuciło. Miałam pewne opcje finału i autorowi nie udało się mnie zaskoczyć.
Podsumowując:
Akcja rozwleczona niczym guma w starych gaciach.
Bohaterka i jej choroba przedstawione tak, że ziewałam i ogarniała mnie żenada.
Napięcie to było takie, że moje przedmiesiączkowe wydaje się większe.
Zakończenie tak zaskakujące niczym śnieg w styczniu.
Jednym słowem. Nie polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz