TYTUŁ: Lalkarz z Krakowa
AUTOR: R.M. Romero
WYDAWNICTWO: Galeria Książki
GATUNEK: literatura współczesna
STRON: 290
Data premiery: 3 października 2018
Data premiery: 3 października 2018
Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek |
"Lalkarz z Krakowa" to książka niezwykła z wielu powodów.
Spróbuję przekonać Cię do jej przeczytania.
Opowieść ta jest połączeniem rzeczywistości drugiej wojny światowej z realizmem magicznym. I cały czas, podczas czytania, zastanawiałam się czy jest to dobry duet. Po zakończeniu czytania: już wiem. Ale potrzebowałam kilku dni, aby ją "przepracować" w sobie. Jak dla mnie jest to duży plus, kiedy po lekturze ona cały czas "siedzi" w czytelniku.
Jeśli Pani Romero zaczyna karierę pisarską od TAKIEGO debiutu, to ja już zaczynam wyglądać Jej kolejnej książki. Nie było łatwo odnaleźć informacje o autorce. Znalazłam tylko na stornie www.rmromero.com kilka słów:
"RM Romero jest żydowskim pisarzem kubańsko-amerykańskim. (...) obecnie mieszka w Miami Beach (...). Gdy nie pisze, RM Romero zajmuje się czytaniem bajek, (...) i studiowaniem języka polskiego."
I to wiele wyjaśnia.
Muszę się do czegoś przyznać... Nie od razu dałam się porwać książce. Nie umiałam się wczuć w klimat i nastój. Ożywiona lalka, Karolina, niesamowicie kojarzyła mi się z Pinokiem. A lalkarz z Krakowa z lalkarzem Dżepetto. I ta błądząca myśl: ale to już było... Zalecam cierpliwość podczas czytania.
Zarys fabuły wygląda tak: Lalka Karolina ożywa w sklepie z zabawkami pewnego lalkarza w Krakowie. Zaprzyjaźniają się. I w tym momencie nie ma tu nic nadzwyczajnego. No powiedzmy.
Ale, jeśli dopiszę, że jest rok 1939 i Kraków zajmują Niemcy, to coś zmieni?
Pod wpływem kilku wydarzeń, Lalkarz z Karoliną postanawiają pomóc dzieciom z krakowskiego getta. Jak? A to już musisz doczytać sam, mój czytelniku.
Mnie, chyba, najbardziej ujęło to, jak autorka przedstawiła swoich bohaterów i zastaną rzeczywistość. Nie było moralizowania, osądzania i epatowania wszelaką "poprawnością". Lalkarz był niepełnosprawnym weteranem Wielkiej Wojny, człowiekiem złamanym przez los, samotnym mężczyzną, który wytwarzał i sprzedawał zabawki. Czyli facet był ok, tak? Ale kiedy podpisuje Volkslistę i jego klientami zostają Niemcy, to co, już jest zły? Pani Autorka pozostawia to ocenie czytelników.
I jeszcze jedno skojarzenie... Tak jak Karolina przypominała mi Pinokia, tak Lalkarz przypominał mi pewną kobietę, która ratowała dzieci z getta. Tak, mam na myśli Irenę Sendlerową. Choć inne miasta i inne getta, to ta sama odwaga i spryt. Choć los każdego z nich potoczył się zupełnie inaczej. Niestety.
Ponieważ powieść ta skierowana jest do nastoletniego czytelnika, to dużym atutem jest też tutaj to, że nie ma epatowania okropnościami wojny. Są podkreślone emocje takie jak strach i niepewność jutra, bieda, głód i choroby w getcie, sytuacja osieroconych wojennych dzieci. Są też nakreślone różne postawy ludzi wobec realiów wojennych. Czy nam je osądzać? Jestem zdania, że nie, tak jak autorka. Przynajmniej ja to tak odebrałam.
A zakończenie? Ja się na takie nie godzę!
Akcja toczy się tutaj na dwóch płaszczyznach: wspomnienia Karoliny z Krainy Lalek i okupowany Kraków. Karolina przedstawia nam sytuację, kiedy jej kraj napadają szczury. I to, co robią w Krainie Lalek jest odzwierciedleniem tego... a nie. To już pozostawiam własnej interpretacji. Myślę, że każdy dorosły czytelnik powiąże fakty.
Na końcu książki autorka wyjaśnia co spowodowało, że pisała akurat o tej tematyce. To ważne.
I istotne jest też przesłanie:
"Zawsze ma się wybór".
"Bądźmy dobrzy dla innych.
Bądźmy odważni.
Nie pozwólmy, by coś takiego znów się kiedyś wydarzyło"
I z tym przesłaniem Cię zostawiam.
Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz