wtorek, 29 maja 2018

Biuro M. Magdalena Witkiewicz, Alek Rogoziński

TYTUŁ: Biuro M.
AUTOR: Magdalena Witkiewicz, Alek Rogoziński
WYDAWNICTWO: Filia
GATUNEK:  współczesna literatura obyczajowa
STRON:  314
DATA PREMIERY:  23 maja 2018


Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie ksiażek



Lubię spotykać się z ludźmi, w których towarzystwie dobrze się czuję. 
Lubię książki, które piszą osoby bliskie mi z różnych powodów.

Ale po lekturze tej książki doszłam do wniosku, że schadzki w trzy osoby to nie jest dobry pomysł. O ile cenię twórczość Pani Magdy, to książek Pana Alka nie udało mi się nigdy skończyć.

Ta para autorów, która napisała już wspólnie wcześniej inną książkę, "Pudełko z marzeniami", tutaj niestety nie wzbudziła mojego zachwytu.
Miało być śmiesznie, ale, dla mnie, nie było.
Miało być romantycznie, a było smutno.
Bohaterowie najzwyczajniej płytcy, bezbarwni i wkurząjcy.
Niektóre dialogi były dla mnie mało wiarygodne i infantylne.
Książka nie wniosła nic do mojego życia: nie pozostawiła mnie z pytaniami, nie zmusiła do zastanowienia się i nie poruszyła żadnego ważnego tematu. Normalnie czarna dziura...
Do tego bardzo przewidywalna, a tego nie znoszę.
Miałam dostać relaksującą lekturę, a otrzymałam książkę, którą chciałam jak najszybciej skończyć.
Rozumiem, że powieści tego duetu mogą się podobać.
Ale...
Ja pozostanę jednak przy swoim stwierdzeniu, że na spotkania to lepiej umawiać się w cztery oczy. Jak dla mnie,  troje  to już tłok. Przynajmniej w tym przypadku.

Namawiam jednak na przeczytanie.
A może to ja się już rozgrymasiłam literacko?

poniedziałek, 28 maja 2018

Syn zakonnicy. Joanna Jax

TYTUŁ: Syn zakonnicy
AUTOR: Joanna Jax
WYDAWNICTWO: Videograf
GATUNEK: literatura współczesna
STRON:  392
Data premiery: 15 maja 2018

Egzemplarz recenzyjny dzięki uprzejmości Wydawnictwa Videograf



Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek






Są takie historie, które wyrwane z kontekstu czasowego, mogą wydawać się niewiarygodne i budzić krytyczne opinie. I, tak sobie myślę, że i tak książka taka jest. Już sam tytuł, "Syn zakonnicy", może wywoływać u czytelnika negatywną ocenę wobec głównej bohaterki. No, bo jak to: żeby zakonnica miała dziecko? 

Miłość pomiędzy kobietą a mężczyzną w niespokojnych latach trzydziestych XX wieku, ale i też na tle zawieruchy wojennej, to jak najbardziej moje ulubione historie. A jeśli napiszę, że ona była Polką a on Niemcem, to robi się bardziej interesująco? A jak dodam, że kobieta przygotowywała się do życia w zakonie, a mężczyzna był oficerem Abwehry, to zmienia się kontekst powieści?  I to wszystko w czasie kiedy Hitler dochodził do władzy, a Europa zmierzała ku zagładzie.

Joanna Jax w swojej powieści pokazała, że nic w życiu nie jest ani tylko czarne, ani tylko białe. Wywołała u mnie wiele pytań. Zmusiła do zastanowienia i wzruszyła niejednokrotnie.

Powieść ta podzielona jest na dwie płaszczyzny czasowe. W pierwszej części, współczesnej, poznajemy mężczyznę, który będąc już sam dziadkiem, dowiaduje się, że był adoptowany. I jest tytułowym synem zakonnicy. Świat wali mu się na głowę. Zaczyna szukać, zastanawiać się i dociekać, jak było naprawdę. I napotyka na mur. Zmowę milczenia. 
Nasz bohater stawia sobie mnóstwo pytań. O przeszłość, znaczenie korzeni rodzinnych, wpływie genów, potrzebie poznania prawdy. A ja razem z nim snułam te rozważania. I, dla mnie, jest to plus tej lektury.
Druga połowa powieści to pamiętnik tytułowej zakonnicy. Jej przemyślenia na różnorakie tematy, przeżycia, rozterki, spotkania i rozstania z niemieckim oficerem. Naciski ze strony rodziny, ale także i samego zakonu. Podróże do Krakowa i ciężka praca w przykościelnym sierocińcu. Strach w czasie wojny i nieprzemijająca tęsknota za synem.

Ja zwróciłam uwagę na kilka istotnych spraw. 

Rozterki macierzyńskie zakonnicy. Rozumiałam ją jak matka matkę.

Wpływ rodziny na naszą bohaterkę. Presja ze strony rodziny zatroskanej o swój majątek. A w opozycji parcie zakonu martwiącego się o sprawy materialne. Jakby nie patrzeć wszędzie pieniądze...

Świetnie ukazane zostały pokazane stosunki w tej zamożnej rodzinie. Wpływ ojca, mentalność matki, relacje pomiędzy siostrami. I ta obłuda: Niemiec nie nadaje się na męża, ale komunista też nie bardzo pasuje. I to, jak wojna i polityka na tych wszystkich ludzi wpłynęła.

I to co dziś, za sprawą mediów nie szokuje, wtedy musiało wzbudzać sensację. Dziś, w dobie internetu i mediów, które rządne nowinek, bombardują nas różnymi newsami, takie informacje nie robią już na nikim żadnego wrażenia. Ale wtedy, kiedy to ojciec wybierał małżonka dla córki, dziewczyna przechodziła spod opieki ojca pod skrzydła męża, status materialny był ważniejszy od uczuć, a zakony funkcjonowały dzięki hojności bogatych ziemian, to zupełnie inaczej patrzono na pewne sprawy. A jeśli jeszcze dołożymy ciężki okres wojenny z widmem głodujących dzieci w sierocińcu, to sprawa miłości pomiędzy zakonnicą, a niemieckim oficerem nabiera trochę innego wymiaru. Przynajmniej dla mnie.

To, co napisałam powyżej to dla mnie same plusy.
Znalazłam jednak dwa minusy.
Okładka zupełnie nie w moim guście.
I zakończenie. Chyba oczekiwałam czegoś innego.

Polecam przeczytać. 

piątek, 25 maja 2018

Lustro i inne opowieści. Lucyna Mijas. {RECENZJA PRZEDPREMIEROWA}

TYTUŁ: Lustro i inne opowieści
AUTOR: Lucyna Mijas
WYDAWNICTWO: Novae Res
GATUNEK: współczesna literatura polska
STRON: 136
DATA PREMIERY: zanim nadejdzie czerwiec

Egzemplarz recenzyjny dzięki uprzejmości Wydawnictwa Novae Res


Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie ksiażek



Czy bajki czy opowieści to dobra forma utworu literackiego aby dotrzeć do dorosłego czytelnika?
Z takim pytaniem zostawiła mnie Pani Lucyna, kiedy skończyłam czytać Jej poprzednią książkę "Kukła i inne opowieści terapeutyczne". Ta niewielkich rozmiarów książeczka trafiła w moje ręce w odpowiednim momencie. Dzięki niej poradziłam sobie z różnymi emocjami w wyjątkowym momencie życia. Dlatego sięgnęłam z wielką ciekawością po kolejną pozycję tej autorki.

Lustro tak samo jak i Kukła są objętościowo nieduże. Idealnie wpasują się do damskiej torebki. Ale tu nie o ilość stron chodzi. Ten niewielki tomik opowieści jest jak espresso. Przy niewielkim rozmiarze maksimum wrażeń.  Tej lektury nie da się czytać szybko i połknąć na raz.

A o czym są te opowieści? Trudno jednym zdaniem odpowiedzieć na to pytanie.

Terytorium, pod postaciami myszy, autorka ukazała pewne zachowania w rodzinach z osobami niepełnosprawnymi. Mnie zachwyciła celność tych obserwacji. 

W Kubku mistrzowsko przedstawiła pewne zjawisko jakim jest gadanie. Gadanie, a nie rozmowa. Gadanie dla samego gadania. Tutaj zatrzymałam się dłużej, bo, kurczę, sama jestem gadułą...

W Lustrze  możemy odnaleźć siebie. Albo nie. Wszystko zależy od tego co widzimy w swoim lustrze.

I tak opowieść za opowieścią się snuje. Bez pośpiechu z nutą refleksji. 

Autorka ma niesamowite spojrzenie na otaczającą rzeczywistość. Celność spostrzeżeń, łatwość przekazu, umiejętność zmuszania czytelnika do zastanowienia się i niesamowite zdolności ubierania emocji i wrażeń w  odpowiednie opowieści powoduje, że książka ta jest idealna do wielokrotnych powrotów. Zostaje u mnie na półce, abym mogła zawsze po nią sięgnąć, kiedy poczuję taką potrzebę.

Kukła skierowana była do dorosłych czytelników. Przynajmniej ja ją tak odebrałam. Po przeczytaniu Lustra odnoszę wrażenie, że tutaj odnalazłby się nastolatek. Z wieloma problemami czy zjawiskami spotkałam się jako rodzic. Jak dla mnie i tematyka poruszona przez autorkę, jak i sposób przedstawienia problemu wskazują na to, że jest to książka dla całej rodziny. 

Polecam i starszym dzieciom, i ich rodzicom.

wtorek, 22 maja 2018

Napisz do mnie. Lidia Liszewska, Robert Kornacki

TYTUŁ: Napisz do mnie.
AUTOR: Lidia Liszewska, Robert Kornacki 
WYDAWNICTWO: Czwarta Strona
GATUNEK: literatura współczesna
STRON:  544
CYKL: Matylda i Kosma (tom 1)

Zdjęcie dzięki uprzejmości Biblioteki Pedagogicznej w Piotrkowie Trybunalskim


Dziś będzie nietypowo. Nie będę pisała tylko o samej książce, ale też o spotkaniu z autorami tejże powieści.

Spotkanie zostało zorganizowane przez Bibliotekę Pedagogiczną w Piotrkowie Trybunalskim w dniu 11 maja 2018 roku. Postanowiłam, że zanim udam się na randkę z debiutantami, to najpierw przeczytam ich książkę. No wiesz, żeby mieć o czym rozmawiać, albo chociaż wiedzieć o czym mówią inni. I to był błąd... Ale o tym na końcu..

Głównym wątkiem jest historia pewnej znajomości. Ona, Matylda, gubi pewien list w kawiarni. On, Kosma,  przypadkiem go znajduje. Zaintrygowany treścią postanawia jej odpisać. I tak zaczyna się ta opowieść.
Z pozoru do siebie nie pasują. Kosma to dziennikarz radiowy, z rodziną i problemami na karku. Matylda to artystyczna dusza i romantyczna malarka. Każde z nich jest po czterdziestce, każde prowadzi inne życie, a jednak coś ich ciągnie do siebie.

Więcej z fabuły nie ujawnię. Bo, jak to mówią: diabeł tkwi w szczegółach. 

Opowieść ta urzekła mnie z kilku powodów.

Cenię twórczość polskich autorów. Szczególnie tych żyjących. Sorki, taki żarcik.

Często daję szansę debiutantom. Zawsze można trafić na "perełkę czytelniczą".

Zanim zacznę czytać, to zawsze lubię wiedzieć coś więcej o autorach. W tym wypadku jestem z bohaterami i autorami w podobnym wieku. I to jest powodem, że w wielu kwestiach zgadzałam się z nimi i miałam podobne spojrzenie na różne problemy. Zastanawiam się tylko jak odbiorą tę książkę współcześni dwudziestolatkowie...

W powieści tej znajdziemy fragmenty epistolografii. Listy... któż je teraz pisze? W dobie telefonów i Internetu. Ja jestem z pokolenia, które pisało listy i wysyłało widokówki. A tych motyli w brzuchu, kiedy czekało się na listonosza, to nie zapomnę nigdy.... Ciekawe czy ktoś jeszcze pamięta pachnące papeterie? Przepraszam, ale się troszkę rozmarzyłam.

Jeśli ktoś oczekuję słodkiego romansidła, to może się zdziwić. Tu aż kipi od emocji. Na pierwszym miejscu jest, oczywiście, uczucie pomiędzy bohaterami. Ale wraz z przerzucanymi kartkami emocje mnożą się niczym grzyby po deszczu. Były momenty, że miałam ochotę strzelić Kosmę przez łeb, ale i takie, że z chęcią bym z Matyldą wyskoczyła  na pogaduchy przy lampce wina. I to właśnie lubię: cały wachlarz emocji i wrażeń.

Polecam zwrócić uwagę na wątki poboczne, które "robią klimat" w tej powieści, a mogą zostać niezauważone. Kulisy pracy w radio, ciekawostki o  malowaniu na tkaninach, proces powstawania czasopisma. Na te, akurat, zwróciłam uwagę, bo mnie zaciekawiły.

Sposób opowiedzenia tej historii też jest godny odnotowania. Z jednej strony subtelny i na granicy poezji język Jej i trochę twardy i mało wyrafinowany Jego. A to wszystko okraszone humorem i zabawnymi porównaniami. Choć zdarzyły się małe wpadki, ale przymknęłam na nie oko z racji debiutu. Ale to może moja wrażliwość się czepia? Proponuję samemu sprawdzić.

Zakończenie. W życiu nie zgadniecie jak kończy się ta historia! Mnie wbiło w fotel i załzawiło oczy. I takie właśnie lubię. Zaskakujące i nieoczywiste. I już wiem, od autorów, że jeszcze w tym roku ukaże się kontynuacja. Czyli jeszcze mam nadzieję...

I na koniec uwaga. Okładka. Mnie urzekła. Nie lubię przesłodzonych i romantycznych pań lub panów na okładkach. Tutaj mamy paczuszkę listów pełną wzruszeń i emocji. Też mam taką...

Dużym plusem, jak dla mnie, jest rewelacyjne wplecenie piosenek i wierszy. Idealnie wpasowują się sytuację i tworzą odpowiedni nastrój. Autorzy! Idźcie tą drogą! Dobre to jest.

I teraz wyjaśnię dlaczego zrobiłam błąd czytając książkę przed spotkaniem autorskim.
Ponieważ rozmowa z Panią Lidią i Panem Robertem trochę zmieniła moje podejście do ich książki. Pan Kornacki swoim cudownym radiowym głosem odpowiadał na pytania, które z racji tego, że jestem ciekawską gadułą nie miały końca. Cierpliwie, z humorem i bardzo ciekawie. Zdradzał kulisy powstawania książki, plany na przyszłość i różne ciekawostki związane z całym procesem wydawniczym.
Pani Liszewska, swoim spokojnym i stremowanym głosem (zastanawiałam się która z nas miała większą tremę) przedstawiała siebie i swoje miejsce na ziemi, które nie tak dawno odkryła. Uchylę rąbka tajemnicy, że Pani Lidia jest kobietą wielu talentów. Oprócz tego, że napisała książkę, to jeszcze maluje i lepi w glinie. Więcej nie zdradzę. Kto ciekawy niech zagląda na Facebooka i szuka strony książki. I do tego pięknie umie opowiadać o swoich pasjach.
Po tym spotkaniu spojrzałam na tę książkę oczami autorów. Pewne sprawy nabrały innego kolorytu, a niektóre zmieniły kontekst. 

Zachęcam do spotkania z autorami i przeczytania książki.

Polecam! 
Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek. I, tak, troszkę się chwalę: uwielbiam autografy!

poniedziałek, 21 maja 2018

Z dna piekła. Bolesław Dziewięcki.

TYTUŁZ dna piekła.
AUTORBolesław Dziewięcki
WYDAWNICTWO: Novae Res
GATUNEK: autobiografia/wspomnienia
STRON: 155
Egzemplarz recenzyjny dzięki uprzejmości Wydawnictwa Novae Res


Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek




Kolejna książka z cyklu: wspomnienia osób, które przeżyły drugą wojnę światową.
Ta niepozorna lektura jest przepełniona bardzo różnymi emocjami. Autora, Pana Bolesława, ale także dzieci, które napisały wstęp i zakończenie.

Nasz bohater urodził się w 1913 roku. Ukończył Seminarium Nauczycielskie w Jędrzejowie. Ożenił się z Kazimierą w lipcu 1939 roku. Aresztowany i torturowany w 1943 roku przez Gestapo. Przeżył piekło w obozach: Birkenau, Auschwitz, Buchenwald, Ravensbruck. Powrócił do Polski w 1945 roku. Zmarł w 1989 roku. Tak można w skrócie przedstawić życiorys Dziewięckiego.

Ale jak wielu byłych więźniów obozów koncentracyjnych nigdy nie zapomniał piekła na ziemi jakie tam przeżył. Choć, w pierwszym momencie, relacja może wydawać się pozbawiona emocji, to tak nie jest. Proste słowa, bez upiększania i zbędnego ubarwiania trafiały wprost do mojego serca. Autor opisując pewne zdarzenia zaskakiwał mnie dokładnością opisów czy zapamiętanymi nazwiskami. Także przedstawienie przeżyć: głodu, poniżenia, zimna, tęsknoty są przejmujące. Jednocześnie nie ma w nich narzekania i pragnienia zemsty.

Oprócz samego tekstu niesamowite wrażenie robią zdjęcia zamieszczone w książce. Kiedy czytałam  o obozowych przeżyciach i spoglądałam w twarz tej osoby sprzed lat, to już nie mogłam czytać nie ocierając łez. 
I na koniec okładka. Niesamowicie trafnie dobrana do treści. Mnie urzekła.
Gdyby ktoś  miał ochotę poczytać o powojennych losach Bolesława Dziewięckiego, to opisała je jego córka, Barbara Dziewięcka-Figiel w książce pod tytułem „Dom pod lipą”.

Książka zostaje u mnie na półce. Jest świadectwem wojennego piekła.  A tych świadków jest coraz mniej....

niedziela, 20 maja 2018

Zimowy wiatr na twojej twarzy. Carla Montero. Audiobook.

TYTUŁZimowy wiatr na twojej twarzy
AUTOR:  Carla Montero
WYDAWNICTWO: Dom Wydawniczy Rebis
GATUNEK:  literatura piękna/ powieść historyczna
Czas słuchania: 27 godzin, 47 minut
Czyta: Adam Bauman



Audiobook Zimowy wiatr na twojej twarzy  - autor Carla Montero   - czyta Adam Bauman
Zdjęcie ze strony www.audioteka.com




Ta powieść to kolejny przykład na to, że audiobook może być lepszy od wydania w formie papierowej. Książkę zakupiłam, zaczęłam czytać i porzuciłam. Zasypiałam za każdym razem kiedy zaczynałam czytać... Wzięłam audiobooka. Wysłuchałam. I jedyna myśl jaka mi się nasunęła po skończeniu słuchania to: no nareszcie zmęczyłam. Lektor, jak dla mnie, rewelacyjnie wykonał swoją pracę, ale Pani Montero już niekoniecznie.
 I nie rozumiem zachwytów nad tą książką...

Zaczynając czytać wiedziałam, że historia ta oparta jest na prawdziwych wydarzeniach. I że  ma wiele wspólnego z faktami z życia rodziny pani Montero. 
I właśnie dlatego mam problem z oceną tej powieści. Kojarzy mi się z bigosem. Niby każdy ma przepis, a każdemu wychodzi inny smak. I tak jest z tą książką. Historia jakich wiele. Losy rodziny na której historia i polityka wycisnęła swoje piętno. Bohaterowie biorą udział w bardzo wielu wydarzeniach historycznych: wojna domowa w Hiszpanii, druga wojna światowa. Przemierzają Hiszpanię, Francję, Niemcy, Polskę i Rosję. Są frankiści, naziści i socjaliści. Jest miłość i nienawiść. 

Wychodzi na to, że ta powieść ma wszystko to, co lubię: ciekawe tło obyczajowe, niejednoznacznych bohaterów (ale mnie ta Lena wkurzała), losy rodziny uwikłanej w zawieruchę historii, trochę miłości i zaskakujące zwroty akcji. Czyli powinna się spodobać, a jednak...

Nie dałam się jej ponieść, nie wywołała we mnie żadnych emocji, główna bohaterka, Lena, doprowadzała mnie do szewskiej pasji swoją naiwnością, duże nagromadzenie uczestników wojennych wydarzeń i przeskoki w czasie wprowadzały u mnie poczucie skołowania, w wiele zdarzeń jest mi ciężko uwierzyć. I do tego, momentami, miałam wrażenie, że autorka traktuje swoich czytelników jak ignorantów historycznych tłumacząc jak dziecku podstawowe fakty z ostatnich 100 lat europejskiej historii. 
Moja ocena jest bardzo subiektywna. Rozumiem, że ta powieść może się podobać. Ale kiedy czyta się, jak ja, od ponad 20 lat książki-wspomnienia osób, które przeżyły czas wojny i okupacji, to książka ta może wydawać się naciągana i mało wciągająca.
I, jak dla mnie, mało tu szczegółów, które powinna zawierać powieść historyczna aby oddać klimat opisywanych czasów.

Zachęcam jednak do przeczytania i sprawdzenia czy mam rację.

sobota, 19 maja 2018

Szkarłatna głębia. Krzysztof Bochus

TYTUŁ: Szkarłatna głębia
AUTOR: Krzysztof Bochus
WYDAWNICTWO: Muza 
GATUNEK: kryminał retro
STRON: 416
Cykl: Christian Abell. Tom 3.

Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek


To już moje trzecie spotkanie z radcą kryminalnym Christianem Abellem. I tym razem udane.
Po przeczytaniu poprzednich części, "Czarnego manuskryptu" i "Martwego błękitu", nie mogłam doczekać się 9 maja 2018 roku czyli dnia premiery "Szkarłatnej głębi".

I dopiero po połknięciu  tej części zastanowiłam się jakie cechy musi spełniać kryminał aby móc być określony jako retro.
Znalazłam taką definicję:

"Przepis na kryminał retro pozornie jest prosty: czas – przeszłość mniej lub bardziej odległa, najlepiej międzywojnie, miejsce – miasto (preferowane multikulturowe), bohater – wyrazisty, niepokorny, raczej á la Marlowe niż Poirot. I oczywiście interesująca zagadka, najlepiej mroczna, z większą lub mniejszą nutką dekadencji, podważająca mit o starych dobrych (czytaj: spokojnych) czasach albo, przeciwnie, budząca tęsknotę i zazdrość, że kiedyś, wszystko, łącznie ze zbrodnią, było lepsze "
Źródło: K. Wajda, Śladem retrozbrodni, http://www.dwutygodnik.com/artykul/3820- -sladem-retrozbrodni.html.

Kryminały z Abellem takie są. Wszystkie trzy. O poprzednich częściach są już wpisy na blogu.
Dziś skupię się na "Szkarłatnej głębi".
Czas: zima 1934 roku.
Miejsce, a raczej miejsca: Prusy Wschodnie, Mierzeja Wiślana, Elbląg, Frombork.
Bohater: Christian Abell. Przystojny, inteligentny,  kompetentny, z zasadami.
Interesująca zagadka. Jest. Radca musi odnaleźć mordercę starszego gminy mennonickiej , którego zwłoki znaleziono w domu modlitwy. I żeby nie było za łatwo, to kolejne zwłoki komplikują sprawę i powodują niemałe zamieszanie w prowadzonym śledztwie.

Oprócz samej zagadki kryminalnej, której nie udało mi się, oczywiście, rozwiązać i zaskakującego zakończenia wiele innych rzeczy zwróciło moją uwagę. 

Hermetyczna społeczność mennonitów. Ich zasady, przekonania i sposób bycia. Spora dawka  ciekawych informacji dotyczących tego wyznania chrześcijańskiego zaliczanego do protestantyzmu. Nie miałam pojęcia, że korzenie mennonitów sięgają w Polsce kilka wieków wstecz. Czytałam z wielkim zainteresowaniem.

Bursztyn. "Bałtyckie złoto". "Złoto Północy". Dużo informacji o wydobyciu i obróbce jantaru. O tym, jak bardzo pobudzał wyobraźnie i był powodem zakusów nieuczciwych "handlarzy". Bo monopol na wydobycie tej żywicy kopalnej miało państwo...

Lata trzydzieste XX wieku to czas dochodzenia Hitlera do władzy. Autorowi udało się bardzo dobrze oddać klimat tamtych czasów. Rosnący w siłę nazizm, postawy ludzi wobec zmian w polityce i różnice w podejściu do wielu spraw pomiędzy Niemcami a Polakami.

Bohaterowie. Choć Abell jest tu głównym bohaterem i może budzić różne emocje, to jest też wiele innych ciekawych osobistości, które mogą zaciekawić. Moją uwagę zwrócił w tej części Kukulka, który choć  bezwzględny, to z zasadami. Jeśli dołożymy do tego pomieszanie bohaterów fikcyjnych z postaciami historycznymi, to wyjdzie nam cała plejada intrygujących postaci.

Pora roku: zima. Tutaj gra rolę drugoplanową, ale ma wpływ na akcję i bohaterów. Padający śnieg, śliskie drogi, zimna woda w przerębli.... Brrrr.... czasami było naprawdę bardzo chłodno....

I na koniec jeszcze jedna uwaga. Podczas moich wyjazdów wakacyjnych zawsze chętnie sięgam po perełki kuchni regionalnej. I tu, momentami, łykałam ślinę. I jeśli chodzi o posiłki, i o popitek. Zwróć uwagę, czytelniku, na ten wątek. Bardzo smaczny.

Podsumowując. 
Bardzo dobry kryminał retro z ciekawą zagadką, świetnym tłem społeczno-obyczajowym, intrygującymi bohaterami, ciekawostkami z kilku dziedzin oraz wieloma drobnymi i tworzącymi klimat szczegółami. Wszystkie powyższe argumenty powodują, że każdą następną książkę Pana Krzysztofa biorę w ciemną i zostaję Jego fanką.

PS. I do tego bardzo dobrze dobrana szata graficzna. Okładki - jedne z lepszych.

niedziela, 13 maja 2018

Martwy błękit. Krzysztof Bochus.

TYTUŁ: Martwy błękit
AUTOR: Krzysztof Bochus
WYDAWNICTWO: Muza 
GATUNEK: kryminał retro
STRON: 448
Cykl: Christian Abell. Tom 2.

Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek



I po raz kolejny zastanawiam się dlaczego tak późno trafiłam na książki Pana Krzysztofa...
Pierwsza część, Czarny Manuskrypt, zauroczył mnie swoim klimatem lat 30 XX wieku i zagadką, której mnie się nie udało rozwikłać. I w tej części stało się tak samo. Czytałam w wielką przyjemnością, ciesząc się jednocześnie, że mam już na czytniku kolejną część z Abellem czyli Szkarłatną głębię

Jeśli chcesz wiedzieć czy polecam, a jesteś niecierpliwy, to tak: polecam szczerze!
A jeśli masz chwilę czasu, to zaraz wytłumaczę dlaczego. 
Ale dziś będzie trochę przewrotnie.
To będzie antyzachęta czyli komu NIE polecam tej książki!

Jeśli nie lubisz kryminałów,
jeśli nie podobają Ci się malownicze opisy miejsc, ludzi i zdarzeń, 
jeśli nie fascynują Cię zagadki z przeszłości,
jeśli nie lubisz pogłębiać swojej wiedzy,
jeśli nie ciekawi Ci malarstwo i Kabała,
jeśli nie czujesz się dobrze czytając o Żydach, 
jeśli nie czytasz książek w których świetnie oddany jest klimat danej epoki,
jeśli nie znosisz kiedy prowadzący śledztwo jest inteligentny, bystry i nieustępliwy,
jeśli nie podoba Ci się jeśli w trakcie prowadzonego dochodzenia pojawiają się wątki osobiste policjantów czy innych osób zamieszanych w poszukiwanie mordercy, 
jeśli nie czytasz książek polskich autorów.

I już wszystko jasne!

Polubiłam styl pisania autora. Wszystko przedstawia w taki sposób, że ja widziałam to oczami wyobraźni. Czyta się lekko, z zainteresowaniem, szybko. Jest wciągająca akcja, ciekawe tło historyczne, świetnie oddany klimat lat 30 XX wieku, zaskakujące rozwiązanie zagadkowych śmierci i wielowymiarowi bohaterowie. Cóż chcieć więcej?

Polecam szczerze.

PS. Z największym zainteresowaniem czytałam o rodzącym się nazizmie i atmosferze jaka panowała w Wolnym Mieście Gdańsku i Sopocie

poniedziałek, 7 maja 2018

Czarny manuskrypt. Krzysztof Bochus.

TYTUŁ: Czarny manuskrypt
AUTOR: Krzysztof Bochus
WYDAWNICTWO: Muza 
GATUNEK: kryminał retro
STRON: 384 
Cykl: Christian Abell. Tom 1.

Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek




Po przeczytaniu tego kryminału mnie się nasunęły dwie refleksje: dlaczego wcześniej nie trafiłam na tego autora? I "Cudze chwalicie, swego nie znacie". 

To moje pierwsze spotkanie z twórczością pana Krzysztofa i teraz już wiem, że nie ostatnie. Bardzo jestem zadowolona, że mamy w Polsce autora, którego nazywają "polskim Danem Brownem". I choć nie lubię porównań, to jestem zdania, że Bochus pisze ciekawiej. Prosto i wciągająco. I wraz z przeczytanymi stronami książka robi się nieodkładalna.

Co wprawiło mnie w zadowolenie?
Jak to w kryminale: trupów nie brakuje.
A że to kryminał retro, to akcja dzieje się w latach 30 XX wieku na niemieckim Pomorzu, w Kwidzyniu i Malborku. Świetnie oddany klimat tamtego okresu.
Mamy interesującego radcę kryminalnego Christiana Abella: bystry, inteligentny, przystojny.
Dostajemy śledztwo prowadzone bez Internetu, komórek i badań DNA. Da się? Da.
Autor przedstawia nam historię zamku w Malborku, zakonu Krzyżaków, tajemnych bractw.
Jest też zagadka sprzed lat, fanatycy rojący sobie w głowach odbudowę Zakonu do stanu z lat świetności, historia św. Doroty z Mątowów i obraz rodzącego się faszyzmu w Niemczech z bojówkami NSDAP na czele.

A wiesz co jest w tej historii najlepsze? Że te wszystkie tematy o których pisałam wyżej są tak świetnie splecione ze sobą, że książkę czyta się błyskawicznie. Nic nie nuży, a wiele ciekawi. I do tego jeszcze jeden plus dla autora: zakończenie. Nie odgadłam kto jest mordercą i nie takie rozwiązanie zagadki obstawiałam. Brawo! Bo, po ostatnio czytanych kryminałach, to już straciłam nadzieję, że jeszcze jest mnie jakiś w stanie zaskoczyć.

Podsumowując.
Świetnie oddany klimat okresu międzywojennego, wiele ciekawostek historycznych, zagmatwane śledztwo, ciekawi bohaterowie i zaskakujące zakończenie. Czego chcieć więcej?

Polecam, szczerze polecam.