środa, 29 kwietnia 2020

Boski znak. Krzysztof Bochus

TYTUŁ: Boski znak
AUTOR: Krzysztof Bochus
WYDAWNICTWO: Skarpa Warszawska
GATUNEK: thriller/kryminał
STRON: 366
DATA PREMIERY: 11 marca 2020 roku
CYKL: Adam Berg (tom 2)


Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek



To już moje szóste spotkanie z twórczością Autora. Każda z przeczytanych książek miała to coś, co mnie urzekło i sprawiało, że czytałam z zapartym tchem. Czy Autor utrzymał poziom i w tej lekturze? 

Napiszę wprost, że to już zaczyna być nudne. No, bo ile można chwalić książki jednego autora? Bierzesz następną i łykasz jak karp ciepłe kluski. Piszesz o swoim zachwycie i podniecasz się kolejną premierą. Jak to jest? Co sprawia, że twórczość jednego pisarza lubisz bardziej, a na innego nie możesz patrzeć?
Mnie w tej powieści, podobnie jak w poprzednich, zachwyciło kilka rzeczy. Kolejność przypadkowa.

Pierwsza, ale nie najważniejsza rzecz, która rzuca się w oczy, to jakoś wydania. Tak jak i seria z Christianem Abellem, tak i z Adamem Bergiem mają świetną szatę graficzną. Doceniam, że wydawnictwo dba o takich czytelników jak ja.
Wątki sensacyjne rozpisane z pomysłem i rozplanowane w dobrym tempie. Dobrze, że czasami akcja zwalnia, bo niektórzy mogliby dostać zawrotów głowy. 
Materia kryminalna ciekawa i zmuszająca czytelnika do myślenia. U mnie pytanie: Ale o co chodzi? padało dość często w czasie czytania.
Treści, które ja nazywam historyczno-edukacyjne na najwyższym poziomie. To jest to, za co uwielbiam książki tego Autora. Czytelnik, znający historię może sobie przypomnieć, a ten,  który nie zna, to w rewelacyjny sposób może ją poznać. Kłaniam się nisko za research i przygotowanie do tematu.
Zakończenie zaskakujące. Obstawiałam kilka finiszów, ale autor świetnie to wszystko powiązał, rozwiązał i wyprowadził mnie w przysłowiowe pole.
Kolejna rzecz, za którą cenię tego Autora bardziej niż innych, to lekkie pióro, dopracowany styl, plastyczny język, pisanie prosto i ciekawie o sprawach skomplikowanych, brak powtórzeń i niewprowadzanie na siłę zbędnych wątków czy tematów. Utrzymanie uwagi i zaciekawienia przez całą lekturę to też ważny atut tego pisarza.
Tak jak bardzo chciałam odwiedzić zamek Czocha, tak po tej lekturze nie mogę się już doczekać, kiedy tam pojadę. Podobnie jak w przypadku Zamku Książ i książki Joanny Bator pt. Ciemno, prawie noc

Podsumowując: czekam, kiedy Autor napisze coś, co mnie nie urzeknie. Tak przekornie. Bo, jak do tej pory wszystkie Jego książki bardzo mi przypadły do gustu i każda zachwyciła z innego powodu. Są takie, jak lubię: dbają o czytelnika pod każdym względem.

Polecam.

PS Mam nadzieję, że wszyscy czytający moje słowa dostrzegą odrobinę humoru i przekory w tym tekście. 



                Dziękuję Skarpie Warszawskiej i Autorowi za egzemplarz recenzencki.

niedziela, 26 kwietnia 2020

Tego ci nie powiedziałam. Kelly Rimmer

TYTUŁ: Tego ci nie powiedziałam.
AUTOR: Kelly Rimmer
WYDAWNICTWO: Znak Horyzont
GATUNEK: literatura współczesna
STRON: 448
DATA PREMIERY: marzec 2020




Zdjęcie poglądowe. Na zdjęciu nie jest opisywana książka.
 Zdjęcie autorstwa Iza w labiryncie książek





Ta powieść należy do kategorii moich ulubionych książek. A co to znaczy? Akcja dzieje się dwutorowo, przy czym obowiązkowo jedna z płaszczyzn czasowych to druga wojna światowa. I, jak do tej pory, to właśnie opisywany okres wojenny był tym czasem, który bardziej przypadał mi do gustu. Z tą książką jest inaczej. Po przeczytaniu nie mogę się zdecydować, który wątek bardziej mi się podobał. Amerykański współczesny czy wojenny polski? Spróbuję to przeanalizować.

Wątek wojenny jest bardzo emocjonujący. Wiadomo: czas wojny to czas trudnych wyborów. Wywożenie Żydów, łapanki, głód, strach, ukrywanie Żydów, donoszenie Niemcom, wyjazd młodych na roboty do Niemiec, wszechobecna śmierć. I choć wątek młodej zakochanej dziewczyny w czasie wojny może wydać się ciut ckliwy, to należy pamiętać, że to tylko zakochana nastolatka. I ja tak na to spojrzałam. Trzeba przyznać autorce, że dobrze przygotowała się do tematu. I choć nie zarzuca czytelnika faktami i datami, to i tak każdy czytający będzie wiedział o co chodzi. Rimmer skupiła się za to na emocjach i relacjach międzyludzkich. Zaradni rodzice Aliny, miłość rodzicielska, miłość pomiędzy rodzeństwem, Polacy ukrywający Żydów, Polacy wydający Żydów, różnorodność emocji i cała złożoność zachowań wynikająca z okrutnych czasów. Nie mam się do czego przyczepić, choć kilka sytuacji mocno wątpliwych, aczkolwiek możliwych do zaistnienia.

Wątek współczesny równie wzruszający. Tutaj autorka poruszyła, moim zdaniem, ważne tematy i zrobiła to w sposób bardzo dobry. Wiele razy przerywałam czytanie, aby przemyśleć kilka kwestii. 
Alice to wnuczka Aliny, głównej bohaterki wojennej części. Ma męża pracoholika, wybitnie zdolną córkę i syna, który ma autyzm. Cały świat Alice staje na głowie, kiedy ukochana babcia dostaje udaru i ląduje w szpitalu. Najgorsze jest to, że babcia próbuje przekazać coś wnuczce, ale skutki udaru, jakimi są niemożność mówienia i niedowład ciała nie pozwalają na kontakt. Alice nie wie co robić. I tu przychodzi z pomocą syn Alice. Z powodu autyzmu chłopiec nie mówi i za pomocą tabletu z przystosowaną do niego aplikacją porozumiewa się z otoczeniem. I to dziecko podaje prababci tablet, aby przekazała wnuczce to, co chce jej powiedzieć. I choć lekko nie jest, to udaje się im dojść do porozumienia. Alina chce, aby Alice poleciała do Polski. Tylko nie do końca wiadomo po co. Alice wpada w popłoch, no bo jak to? Ma zostawić swojego syna, którym, w swoim mniemaniu, zajmuje się najlepiej i polecieć na drugi kontynent? Jak rodzina da sobie radę bez niej te kilka dni?
W tej części swojej powieści autorka postawiła na rodzinę i jej relację. Oraz cały wachlarz emocji.
Ja zwróciłam na kilka z nich. A myślę sobie, że każdy będzie mógł ocenić podczas czytania, które z tych elementów są ważne.
Alice i jej rodzina. Maż, który pracuje bardzo dużo i nie poświęca dzieciom dużo czasu. I nagle musi przejąć opiekę nad swoimi pociechami na kilka dni. Czy sobie poradzi?
Córka jest wybitnie zdolna, a to oznacza, że oczekuje odmiennego traktowania. Jak sobie poradzi tylko z ojcem? Albo ojciec z nią?
Chłopiec z autyzmem. Nadopiekuńcza matka i wiecznie nieobecny ojciec. A co się stanie, kiedy zabraknie matki, a ojciec zmieni zasady panujące w domu? Bardzo dobrze opisana rodzina z dzieckiem autystycznym, jej problemami i radościami. Emocje gwarantowane.
Relacje między małżonkami też nie należą do idealnych. Polecam uwadze.
Relacje Alice z matką są co najmniej, pisząc delikatnie, napięte. Matka Alice poświeciła się karierze prawniczej i to nie rodzina była dla niej najważniejsza. A w przypadku Alice jest dokładnie odwrotnie.
Więzi pomiędzy Alice i jej babcią są godne pozazdroszczenia. To babcia wychowywała Alice i to z nią Alice ma najlepszy kontakt. I to właśnie ta bliskość jest powodem wyjazdu kobiety do Polski.
Udar i jego konsekwencje. Sama doświadczyłam jak to jest, kiedy osoba bliska twemu sercu  musi walczyć o powrót do zdrowia po udarze. I pewnie dlatego zwróciłam na ten wątek uwagę. W tej powieści bardzo realnie oddany.
A co Alice odkryje w tym dalekim kraju? Czy babcia skrywa jakieś tajemnice? Czy po powrocie rodzina pozostanie bez zmian? Mnóstwo pytań i niewiele odpowiedzi.

Jest to książka, której akcja dzieje się dwutorowo, a ja nie mogę się zdecydować który wątek bardziej przypadł mi do gustu. Po kilkudniowych rozważaniach dochodzę do wniosku, że jest to pierwsza powieść, w której wątek współczesny bardziej mnie zainteresował. Rodzina, która zmaga się z dzieckiem autystycznym i relacje międzypokoleniowe są tu tak świetnie przedstawione. Wiele razy zostałam zmuszona przez autorkę do zastanowienia się i kilka razy musiałam przestać czytać z powodu stających w oczach łez.

Na koniec tylko dodam, że polecam zwrócić uwagę na to, co autorka dodała na końcu książki. Tam są pewne informacje, które wiele wyjaśniają.

Polecam.

PS. Podobna tematyka, czyli wyjazd wnuczki w poszukiwaniu przeszłości do Europy na prośbę babci został pokazany także w książce pt. "Słodycz zapomnienia" autorstwa Kristin Harmel, którą też polecam.

poniedziałek, 20 kwietnia 2020

Iluzja. Mieczysław Gorzka

TYTUŁ: Iluzja
AUTOR: Mieczysław Gorzka
WYDAWNICTWO: Bukowy Las
GATUNEK: kryminał
STRON: 650
DATA PREMIERY: 13 listopada 2019
CYKL: Cienie przeszłości (tom 2)

Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek



Iluzja to drugi tom cyklu Cienie przeszłości. Sięgnęłam po niego bardzo szybko po przeczytaniu pierwszej części pt. Martwy sad. Czy kolejny tom był równie dobry, jak poprzedni?

Lubię czytać kryminały, ale nie lubię o nich pisać. 
To do meritum.
Nie lubię książek powyżej 500 stron, bo szybko się niecierpliwię. Ta ma ponad 600, a przeczytałam sama nie wiem kiedy. Autorowi udało się utrzymać moją uwagę i zainteresowanie przez te wszystkie strony. Brawo.
Fabuła z dużą ilością zaskakujących zwrotów akcji. I nieoczekiwanym zakończeniem. Nie do końca jestem do niego przekonana, ale nie czuję też takiej potrzeby.
Elementów z prywatnego życia komisarza Zakrzewskiego nie za dużo, a tak w sam raz.
Były też momenty podnoszące ciśnienie. Niektóre sceny to mistrzostwo świata.
Trup ściele się gęsto. Nie lubię tego określenia, ale tu pasuje idealnie.
Zagadki z przeszłości i skrywane emocje, które wychodzą po latach na światło dzienne. Intrygujące.
Lubię także, kiedy autor wodzi czytelnika za nos, wyprowadza w pole czy jak to inaczej zwał. Podsuwa mnóstwo wątków i motywów, a i tak okazuje się, że wszystko to iluzja...
Jest to druga z trzech części. Pierwsza to Martwy sad, a w maju 2020 roku ukaże się trzeci tom pt.  Totentanz. To informacja dla osób lubiących serie.
I bardzo przypadła mi do gustu szata graficzna tego cyklu.

I choć mam kilka drobnych uwag, to w całokształcie oceny tego kryminału gdzieś mi się one zagubiły 😉 Nie czepiam się, bo mam wrażenie, że już jestem trochę zmanierowana czytelniczo.

Polecam wszystkim lubiącym zawiłe zagadki kryminale z wątkami z przeszłości i nieoczywistym zakończeniem.

sobota, 18 kwietnia 2020

Niebo na uwięzi. Christine Leunens i adaptacja filmowa pt Jojo Rabbit w reżyserii Taiki Waititiego

TYTUŁ: Niebo na uwięzi
AUTOR: Christine Leunens
WYDAWNICTWO: Zysk i S-ka
GATUNEK: literatura współczesna
STRON: 358
DATA PREMIERY: 21 stycznia 2020



Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek


Dzisiaj postanowiłam napisać trochę inaczej. Inaczej, bo o książce i jej adaptacji filmowej w jednym tekście. Robię to po raz pierwszy, bo nigdy jeszcze mi się nie przytrafiło, żeby książka tak bardzo różniła się od jej adaptacji, a jednocześnie oba te dzieła przypadły mi do gustu. Choć diametralnie z różnych powodów.

Fabułę książki można streścić w kilku zdaniach. Johannes ma 10 lat, kiedy Trzecia Rzesza dokonuje aneksji Austrii. Zafascynowany ideologią Hitlera wstępuje do Jungvolk, przedsionka Hitlerjugend. Po zdarzeniu, w którym zostaje ranny i musi leczyć rany w domu, odkrywa, że rodzice ukrywają Żydówkę. I to, co dzieje się dalej w życiu tego młodego Austriaka jest o tyle ciekawe co zaskakujące. Wraz z przerzucanymi kartkami pojawiają się pytania: co zrobi chłopiec? Jak zareagują rodzice? Czy wszystko się wyda, czy wręcz przeciwnie?

Według mnie ta książka porusza bardzo wiele tematów i zmusza do wielu pytań.
I choć kiedy zaczynałam czytać, to spodziewałam się zupełnie innej powieści, to po zakończeniu jestem bardzo zaskoczona i bardzo ukontentowana. 

Johannes ma 10 lat. Ulega niemieckiej propagandzie i przywdziewa brunatny mundurek. A Adolfa H. uważa za swojego guru. I tę kwestię fascynacji i manipulacji autorka przedstawiła w sposób bardzo ciekawy i obrazowy. 

Chłopiec ulega wypadkowi. Ma zniekształconą twarz i uraz ręki. Musi pozostać w domu. Opisy radzenia sobie ze swoją niepełnosprawnością w czasie wojny, jak i po niej były dla mnie przejmujące. Jakby same niedostatki życia podczas wojny nie były wystarczające. A to tylko mały chłopiec.

Przemiana, jaka zachodzi w Johannesie od momentu, kiedy odkrywa, że rodzice ukrywają Żydówkę jest bardzo ciekawa. Buzują w nim różne emocje, ciekawość, złość, strach. Powieść kończy się, kiedy chłopak ma 23 lata. I to, co dzieje się od momentu poznania ukrywanej dziewczyny aż do momentu zakończenia opowieści, to chyba jest najbardziej emocjonująca część tej historii. Przemiana chłopca i relacje z Elsą zmieniają się jak w kalejdoskopie. Trudno mi pisać o tych relacjach nie zdradzając istotnych wątków fabuły. Według mnie to bardzo ważny element tej powieści.

Ciekawie są też przedstawione więzi rodzinne w tym austriackim domu. Chłopiec jest jedynakiem, mieszka z rodzicami i babcią. Ojciec znika w niewyjaśnionych okolicznościach, a matka okazuje się nie zgadzać na taką rzeczywistość, jaka ją otacza. A babcia obserwuje wszystko ze swojego fotela ograniczana przez chorobę. A John jest zafascynowany nazizmem. I kiedy zabraknie rodziców, to chłopak będzie musiał zająć się nie tylko babcią i domem, lecz także ukrywaną dziewczyną. A ze zdobyciem jedzenia i opału jest z każdym rokiem wojny coraz trudniej. Jego pomysłowość i zaradność była naprawdę imponująca. Przypomnę tylko, że to młody nastolatek, który nie do końca jest sprawny fizycznie.

Moją uwagę zwrócił też pewien aspekt, który w obecnym czasie kwarantanny bardziej został przeze mnie zauważony. Chodzi mi o sam fakt ukrywania się, odosobnienia i zwykłej nudy. Nie oszukujmy się: co można robić, kiedy musisz siedzieć w zamkniętym pomieszczeniu i udawać, że cię nie ma? Wiem, że kwarantanna i ukrywanie się Żydów to nie są sytuacje do porównań, ale... Proszę tylko o przemyślenie tej kwestii. Elsa z Johannesem też są w izolacji, a wcale się nie nudzą.

A jeśli chodzi o film.
Według mnie zupełnie odbiega od fabuły książki. Skupia się na ośmieszeniu fascynacji nazizmem. Nie przedstawia powojennej części tej historii. A ona jest bardzo ważna dla całości powieści.
Dla mnie książka jest dramatem, a film jest zrobiony w konwencji komedii.
Reżyser skupił się na pokazaniu absurdów i drwi z ideologii Hitlera i uważam, że zrobił to bardzo dobrze. Choć w wielu sytuacjach pewne rzeczy przejaskrawił i bardzo uwypuklił, to do mnie trafił ten przekaz. A sama przemiana młodego Austriaka pokazana rewelacyjnie.
I to uważam za najważniejszy plus tego filmu.
Moją uwagę zwróciło jeszcze kilka innych kwestii, które wpłynęły na ocenę filmu.
Rewelacyjna gra głównych bohaterów: Romana Griffina Davisa i Thomasin McKenzie. 
Bardzo dobre scenografia i kostiumy. Dopracowane i robiące klimat.
Zauroczyły mnie zdjęcia, które działają na wyobraźnie.
I nie można pominąć muzyki w tym filmie. Soundtrack, w którym występują niemieckie wersje znanych przebojów takich wykonawców jak Beatlesi czy David Bowie jest zaskakujący i bardzo ciekawy. Te utwory nie są tylko ścieżką dźwiękową, ale też komentują fabułę. Polecam uwadze.
A co ciekawe film dostał aż 6! nominacji do Oscara.

Jojo Rabbit (2019) - Filmweb
Zdjęcie ze strony filmweb.pl

Podsumowując:
Książka zapewnia czytelnikowi cały wachlarz emocji, a film skłania do wielu refleksji.
Najpierw książka, a potem film. Koniecznie ta kolejność.

Polecam.

piątek, 17 kwietnia 2020

Uwięzieni w raju. Xavier Güell

TYTUŁ: Uwięzieni w raju
AUTOR: Xavier Güell
WYDAWNICTWO: Czarna Owca
GATUNEK: literatura współczesna
STRON: 352
DATA PREMIERY: 14 listopada 2018


Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek


Nie, nie i jeszcze raz nie!!!
Ten rok obfituje w jakieś literackie gnioty. To już kolejna książka w tym roku, która świetnie się zapowiadała i naprawdę miała duży potencjał, a okazała się wydawniczym bublem. 
I tu mogłabym zakończyć swoje wywody o tej książce i napisać: nie polecam. 
Niestety. Palce mnie aż świerzbią, żeby napisać co o niej myślę. Bo nie mogę przejść obojętnie obok tej powieści. Wkurw mi na to nie pozwala.

Książka miała duży potencjał, bo:

Autor jest hiszpańskim pisarzem i muzykiem i miałam nadzieję, że te elementy muzyczne wplecione w opisywany okres drugiej wojny światowej będą wartością samą w sobie. W końcu w obozie koncentracyjnym w Theresienstadt zostali uwięzieni przedstawiciele żydowskiej elity kulturalnej i artystycznej z całej Europy. Niestety. Autor wplótł tyle fachowych nazw ze świata muzyki i zrobił z tych informacji takie dłużyzny, że laik muzyczny może przez to nie przebrnąć. Może gdyby autor dodał jakieś przypisy wyjaśniające, to by coś pomogło. Dla mnie było to kompletnie niezrozumiałe. Tylko uprzedzam.

Skoro pisarz osadza akcję swojej powieści w tak trudnym miejscu i czasie, jakim był obóz koncentracyjny, to może wypadałoby wykazać się większą znajomością danego okresu. Jak dla mnie zbyt mało szczegółów oddających atmosferę opisywanych wydarzeń. Czasami miałam wrażenie, że uwięzieni muzycy przebywają w sanatorium, a nie w obozie. Te kilka zdań o głodzie i brudzie, to trochę za mało. I kompletnie nie rozumiem scen wagonowych".

Czytając niektóre dialogi, to nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać. Tak egzaltowanych i pompatycznych wypowiedzi nie wyobrażam sobie w żadnym czasie. Nie wiem czemu miały służyć te wywody na tematy filozoficzne czy ideologiczne. I to tego rozpisane w takie, kolejne, dłużyzny, że momentami odchodziła mi ochota na dalsze czytanie. Ale byłam twarda i brnęłam dalej.

A już wszystko na głowę bije główna bohaterka. Elisabeth, niemiecka lekarka, która wikła się w romans ze słynnym Josefem Mengele, aby zaraz potem wpaść w ramiona żydowskiego więźnia obozowego Hansa Krasy. Tylko trzeba pamiętać, że Elisabeth jest mężatką. Kompletnie nie rozumiem, po co w takiej książce opisy miłosnych igraszek pomiędzy bohaterami. I do tego przedstawione w sposób co najmniej żenujący. Nic więcej nie napiszę. Spuszczam zasłonę milczenia.

Jak widać potencjał był. Obóz w Terezinie miał być obozem modelowym. Miał pokazać światu, że w takich miejscach nie jest źle, że artyści mogą tworzyć, jest czysto i nie ma głodu. A miał to potwierdzić Międzynarodowy Czerwony Krzyż, który odwiedził obóz. Taki element nazistowskiej propagandy. I ta książka mogła być bardzo dobrym hołdem dla wszystkich ofiar tego obozu. Ale nie jest. I to dla mnie jest właśnie ten stracony potencjał. 
Bo:

Można by się zastanowić, właśnie, nad rolą propagandy i próbami manipulacji nazistów w czasie wojny.

Dylematy i przemyślenia ludzi sztuki w tych ciężkim czasie i miejscu.
Świetnie oddaje to pewien cytat:
Prawdziwy artysta po prostu umiera, gdy zabrania mu się tworzyć.

Czy Czerwony Krzyż w czasie wojny wiedział, czy nie wiedział, a może nie chciał wiedzieć co się działo w obozach?

I tak sobie myślę, że każdy czytelnik znalazłby sobie tematy do przemyśleń po lekturze tej powieści.

Podkreślam: niestety, autor zmarnował świetny pomysł bardzo złym wykonaniem.

Nie polecam.


niedziela, 5 kwietnia 2020

Martwy sad. Mieczysław Gorzka

TYTUŁ: Martwy sad
AUTOR: Mieczysław Gorzka
WYDAWNICTWO: Bukowy Las
GATUNEK: kryminał
STRON: 416
DATA PREMIERY: 19 czerwca 2019
CYKL: Cienie przeszłości (tom 1)



Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek





Po tę książkę sięgnęłam z kilku powodów. Spotkałam bardzo wiele pozytywnych opinii o niej, ale żadnej negatywnej. To jest debiut polskiego autora, a ja lubię poznawać książki nowych pisarzy. I do tego to kryminał, czyli gatunek, po który często sięgam. I nie ukrywam, że okładka bardzo w moim guście.
Jaki jest efekt tego spotkania?

Z pisaniem o kryminałach mam problem. Zawsze się boję, że ujawnię istotne wątki fabuły i zepsuje radość potencjalnemu czytelnikowi. Dlatego też postaram się napisać krótko.

Zagadka kryminalna zawiła z zaskakującym zakończeniem. Choć ja obstawiałam wiele finałów, to autorowi udało się mnie wyprowadzić w pole. Plus.
Napięcie i zaciekawienie zbudowane w takim stopniu, że moje wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach przez cały czas. Plus.
Niektóre fragmenty powodowały przyspieszone bicie serca. Jak w thrillerze.  Plus.
Lubię, kiedy w wątek kryminalny wpleciony jest wątek prywatny głównego bohatera. Tutaj, akurat, jest to ściśle powiązane. Plus.
Świetnie oddany klimat małego miasteczka. Plus.
Mnie przypadł do gustu pomysł na to, że głównymi bohaterami są bliźniacy. Choć trudno nazwać bohaterem książki osobę, która od 30 lat nie żyję. Ale... Plus.
Zwróciłam uwagę na tło obyczajowe. Może nie dla wszystkich istotne, ale skupiłam się na  wplątaniu w fabułę tematu przesiedleńców z Kresów na Ziemie Odzyskane. Plus.
Retrospekcje w lata 80 XX wieku powodowały u mnie chwile nostalgii. Jestem w podobnym wieku jak komisarz Marcin Zakrzewski. Miło było powspominać. Plus.
Lubię obrzydliwości. Są one dla mnie istotne w kryminale. Tutaj zawartość pewnego pomieszczenia przyprawiła mnie o gęsią skórkę. Plus.
Jest to pierwsza z trzech części. Kolejna to Iluzja, a 20 maja 2020 roku ukaże się trzeci tom pt.  Totentanz. Lubię serię. Plus.
Niespodziewane zwroty akcji powodują, że trudno odłożyć książkę. Plus.

Znalazłam TYLKO jeden minus. Czasami autor wchodził w bardzo dokładne opisy miejsc lub sytuacji. W mojej ocenie spowolniało to akcję i odrobinkę nudziło. Ale to tylko moje osobiste odczucie. Może autor miał jakiś ukryty cel w tych opisach? 

Jestem usatysfakcjonowana pierwszym spotkaniem z tym autorem. Kolejna część już na czytniku.

Jednym słowem: polecam.