czwartek, 29 kwietnia 2021

Maskarada wokół śmierci. Nazistowski świat na Węgrzech. Tivadar Soros

 

TYTUŁ: Maskarada wokół śmierci. 
Nazistowski świat na Węgrzech
                                                     AUTOR: Tivadar Soros
WYDAWNICTWO: Novae Res
GATUNEK: wspomnienia
STRON: 352 
DATA PREMIERY: 10 marca 2021



Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek





To kolejne świadectwo wojennego okresu. Nie są to moja pierwsze wspomnienia czy biografia osoby, które przeżyły drugą wojnę światową, ale pierwsze, które wywarły na mnie tak zupełnie odmienne wrażenie. 

Do tej pory czytałam autobiografie, które były skupione na przeżyciach i cierpieniach ludzi podczas wojny. Najczęściej bardzo smutne i przygnębiające. Soros wydał tę książkę w 1965 roku, czyli było już 20 lat po wojnie, a on sam był już po siedemdziesiątce. Kiedy Niemcy weszli na Węgry w marcu 1944 roku, Tivadar miał 51 lat. Miał już ugruntowaną pozycję zawodową, rodzinną i każdą inną. Był mężem i ojcem. I za sobą traumatyczne przeżycia pierwszej wojny światowej. To wszystko, moim zdaniem, miało wpływ na jego podejście i zachowanie w czasie kolejnej wojny. Zupełnie inaczej patrzył na to, co się dzieje w jego kraju. W swoich wspomnieniach komentuje politykę, zachowania współobywateli, a także snuje swoje rozważanie na temat bieżących wydarzeń. Ale nie są to, broń Boże, użalania się czy narzekania na los, który spotkał jego rodzinę czy kraj. Opowiada o tym jak pomagał innym i czy brał za to pieniądze, czy nie. Ze swoich doświadczeń wiedział, że rozdzielenie rodziny zwiększa szansę na jej przeżycie. Miał swój kodeks etyczny i moralny. I to tym kodeksem kierował się w pomaganiu innym. Był majętnym człowiekiem i miał rozległe kontakty. Bardzo pomagało mu to, że był prawnikiem i lekarzem. Robił wszystko wedle własnego uznania, a w książce bez krępacji opowiadał o swoich działaniach. Myślę jednak, że czas, kiedy spisał swoje wspomnienia ma tutaj znaczenie. Zmarł trzy lata po wydaniu książki. Może chciał się wytłumaczyć pod koniec życia, a może chciał powspominać?  A może przyświecał mu zupełnie inny cel? 

Okupacja Węgier trwała stosunkowo niedługo w porównaniu z innymi krajami, bo zaledwie 10 miesięcy (marzec 1944-styczeń 1945 rok). W tym okresie deportowano do obozu Auschwitz ponad 430 tysięcy węgierskich Żydów. To była jedna z najliczniejszych grup narodowościowych w tym obozie. A Soros był świadkiem tych deportacji. 

Ta książka pokazuje, że można pisać o przerażających czasach w sposób ciekawy i bez epatowania okrucieństwem. Że można być dobrym człowiekiem, choć wokół dzieją się nieludzkie rzeczy. Że można cieszyć się tym, co człowiek ma, a nie martwić się tym, czego nie ma. Optymizm, ale i doświadczenia z poprzedniej wojny pomogły przeżyć mu i jego rodzinie. A także wszystkim, którym pomagał.

Swoje przeżycia z okresu pierwszej wojny światowej wydał w 1924 roku pt. Współcześni Robinsonowie. Niestety, nie została ona wydana w Polsce. Obie książki napisał w języku esperanto, którego był wielkim pasjonatem.

Polecam.


wtorek, 27 kwietnia 2021

Bibliotekarka z Saint-Malo. Mario Escobar

 

TYTUŁ: Bibliotekarka z Saint-Malo
AUTOR:  Mario Escobar
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Kobiece 
GATUNEK: literatura piękna
STRON: 368
DATA PREMIERY: 14 kwietnia 2021



Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek





To już trzecia wydana w Polsce książka tego autora. Po Kołysance z Auschwitz i Dzieciach żółtej gwiazdy przyszedł czas na Bibliotekarkę z Saint-Malo. Dwie pierwsze przypadły mi do gustu, a jak było z tą książką?

Jocelyn Ferrecto bibliotekarka i miłośniczka literatury. Jest rok 1940. Małe miasteczko portowe we Francji. Kobieta walczy o przetrwanie i z samotnością. Bez rodziców, rodzeństwa, dzieci i męża, który wyruszył na wojnę. Sama w otoczeniu ukochanych książek. 
Na drodze bibliotekarki staje Niemiec. Okupant i entuzjasta literatury w jednym. Między Francuską i Niemcem rodzi się uczucie, które nie ma prawa zaistnieć w otaczającej rzeczywistości. Co z tego wyniknie?

Książka ta jest niczym makatka wyhaftowana pięknymi nićmi. 

Jeden z wątków to uczucie, które pojawia się niespodziewanie pomiędzy dwojgiem ludzi stojących po przeciwnych stronach wojennej barykady. Podobał mi się najmniej, ale ja już tak mam. Nie lubię wszelkich wątków romansowych, choć wiem, że czasami są potrzebne.

Kolejna kwestia to piękne opisy miasta, jak i samej biblioteki. Aż chciałoby się tam pojechać. Szczególnie kiedy wyszuka się zdjęcia miasta w internacie. Klimat pierwsza klasa. 

Następną tematyką jest miłość do książek. Jakbym czytała o sobie. Czy można w myśl powiedzenia: nie czas żałować róż, gdy płoną lasy chronić książki, kiedy wokół giną ludzie? 

Ważnym elementem tej książki jest pewien Niemiec, który jest członkiem grupy zadaniowej Reichsleitera Rosenberga. Była to nazistowska organizacja, która przywłaszczała sobie dobra kultury w czasie drugiej wojny światowej w krajach okupowanych. I tu pojawia się to samo pytanie: czy w czasie, kiedy mordowani są ludzie ważne jest chronienie dóbr kultury? Czy w czasie wojny wszystko jest dozwolone? Czy można kraść dorobek kulturalny okupowanego kraju? Jak zwykle więcej pytań niż odpowiedzi. 

Książka napisana jest prostym językiem, bez wydumanej egzaltacji czy nudnych opisów.
Pojawiają się w niej prawdziwe postacie, ale i będące wytworem wyobraźni autora.
Napisana jest tak, że każdy czytelnik będzie musiał odpowiedzieć sobie na pytania, z którymi zostawi go ta książka.
W moim odczuciu książki Escobara mają drugie dno. W tej akurat wątek romansowy to tylko piękna posypka dla ściągnięcia uwagi. Każda powieść niesie ze sobą jakiś przekaz. Przynajmniej ja to tak odbieram. 
W trakcie czytania przypominała mi się inna książka, która przedstawia miłość do książek w trudnych czasach. A mianowicie Złodziejka książek, Markusa Zusaka. 

Polecam.

poniedziałek, 19 kwietnia 2021

Mały Oświęcim. Dziecięcy obóz w Łodzi. Jolanta Sowińska-Gogacz, Błażej Torański.

 

TYTUŁ: Mały Oświęcim. Dziecięcy obóz w Łodzi
AUTOR: Jolanta Sowińska-Gogacz, Błażej Torański.
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Prószyński i S-ka
GATUNEK: literatura faktu
STRON: 312
DATA PREMIERY: 15 września 2020



Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek



Po tę książkę sięgnęłam po przeczytaniu lektury Dzieci, których nie ma Renaty Piątkowskiej. Ta pozycja tak mną wstrząsnęła, że postanowiłam zgłębiać temat.
Zdarzają się jednak takie tytuły, które są jak emocjonalne tornado. Książki, które odbierają mowę i pozostawiają bolesny ślad w czytelniku. I to jest właśnie taka publikacja.
Potocznie zwany obozem przy ulicy Przemysłowej w Łodzi był jedynym obozem koncentracyjnym dla dzieci w Polsce, utworzonym na terenie getta łódzkiego. Przebywały tam dzieci w wieku od 2 do 16 lat. Chociaż słowo przebywały to jednak eufemizm. One tam ciężko pracowały ponad swoje siły w warsztatach: szewskim, rymarskim, iglarskim, ślusarskim, krawieckim i wielu wielu innych. Bite, głodzone, bez opieki medycznej, umierały samotne. 
Obóz ten powstał w obrębie getta łódzkiego w grudniu 1942 roku. Został wyzwolony w styczniu 1945. Ile dzieci przeszło przez ten obóz? Tego, niestety, nikt nie potrafi ustalić. Naukowcy twierdzą, że od kilku do kilkunastu tysięcy dzieci. 
Książka składa się z trzech części. Pierwsza to historia obozu, druga to współczesność, a trzecia jest o miejscach zasługujących na pamięć. 
Autorzy wykonali kawał dobrej roboty. Odnaleźli dzieci, które przeżyły obóz i namówili je na opowiedzenie o swoich wojennych doznaniach. Słowa Ocaleńców robią piorunujące wrażenie. Tak samo jak zdjęcia zamieszczone w książce. Nie mniejsze emocje wzbudziła na mnie część druga, w której byli więźniowie opowiadają o tym, jak potoczyło się ich życie po wyzwoleniu. Często byli jednymi członkami swoich rodzin, którzy przeżyli wojnę. 
Po zakończonym czytaniu nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Ta historia we mnie drgała i nie pozwalała o sobie zapomnieć. Postanowiłam odwiedzić to miejsce. To tylko 60 km od mojego domu.
Ale, niestety miałam pecha. Pomnika, który stoi na miejscu obozu nie zobaczyłam. Jest szczelnie zakryty, jak podejrzewam w remoncie. Nosi taką smutną nazwę Pomnik Martyrologii Dzieci Pękniętego Serca. 
Coś innego zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Pomnik ten stoi wśród bloków, obok szkoła i park. Tak jakby był z innego świata. Nie wiem jak można mieszkać w jednym z bloków i codziennie widzieć ten pomnik z okna. Tak piszą autorzy:

Dziś teren obozu to blokowisko. Podwórza między betonowymi prostopadłościanami. Świątynia pod gołym niebem. 
[…]
Kto zna historię, ten ma tu dreszcze. 

Ja miałam. Choć samego pomnika nie udało mi się zobaczyć, to i tak płyty, które są wmurowane pomiędzy kostkę brukową wokół pomnika swoje zadanie wypełniły. 

Książka ta ma szansę na moją Książkę Roku 2021. Z dwóch powodów: przywraca pamięć i chroni od zapomnienia nieletnich więźniów obozu dziecięcego. Chylę czoła przed autorami z powodu ogromu pracy, jaki włożyli w przygotowanie i napisanie tej książki. 

Polecam.

niedziela, 18 kwietnia 2021

Dzieci, których nie ma. Renata Piątkowska

 

TYTUŁ: Dzieci, których nie ma.
AUTOR: Renata Piątkowska
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Literatura
GATUNEK: literatura młodzieżowa 
STRON: 52
DATA PREMIERY: 4 marca 2020
SERIA: Wojny dorosłych - Historie dzieci

Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek


Tę książkę przeczytałam po raz pierwszy w maju 2020, czyli dwa miesiące po premierze. Zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. I wtedy tak o niej pisałam: 

Kolejne książki z cyklu Wojny dorosłych-historie dzieci". Jestem zauroczona tą serią. Zostały mi jeszcze 2 książki i będę miała przeczytaną całą. I dlatego, może, nie jestem obiektywna.
Duet: Piątkowska ze swoimi tekstami i Szymanowicz ze swoimi ilustracjami to para dająca gwarancję świetnej lektury. Spotkałam się z nimi przy innych pozycjach, jak chociażby: Hebanowe serce czy Wszystkie moje mamy. Ale ta rozdarła mi serce. Opowiada o Polen-Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt, czyli o obozie dla dzieci w Łodzi.
O dzieciach od 2 do 16 lat, głodzonych, bitych i zmuszanych do pracy ponad siły. Nie mogłam spokojnie czytać. I tak jak napisałam wyżej: prawie cała seria za mną. Książka Dzieci, których nie ma" staje na podium. Najlepsza. Nie da się jej zapomnieć. A te ilustracje Szymanowicza...ehhh... mistrzostwo!   
Wtedy miałam tę książkę z biblioteki. A teraz kupiłam ją na swoją półkę wojenną. I przeczytałam po raz kolejny. I po raz kolejny rozdarła mi serce. I choć to literatura młodzieżowa, to ja uważam, że zdecydowanie dla każdego.
Obóz ten powstał w obrębie getta łódzkiego w grudniu 1942 roku. Został wyzwolony w styczniu 1945. Ile dzieci przeszło przez ten obóz? Tego, niestety, nikt nie potrafi ustalić. Naukowcy twierdzą, że od kilku do kilkunastu tysięcy dzieci. 
Autorka przedstawiła wiele informacji w sposób, wydawałoby się, suchy i bezbarwny. I nic bardziej mylnego. Oszczędność w słowach i przedstawienie życia w obozie z perspektywy dziecka powodują, że tej książki nie da się czytać spokojnie. Łzy same stają w oczach. I cały czas kołatało mi się gdzieś z tyłu głowy pytanie: dlaczego? Dlaczego Niemcy więzili te biedne dzieci? Zmuszali je do pracy ponad siły i morzyli głodem. 
A najbardziej zadziwi mnie fakt, że ten obóz w ogóle nie funkcjonuje w świadomości społecznej. Cieszę się, że autorka poruszyła ten temat. Ta książka powinna być lekturą szkolną. Trzeba tym dzieciom przywrócić pamięć.
Dzisiaj postanowiłam odwiedzić miejsce pamięci, gdzie stoi Pomnik Pękniętego Serca poświęcony małym więźniom. Znajduje się on na terenie dawnego obozu, który powszechnie zwany jest obozem przy ulicy Przemysłowej w Łodzi". 
Niestety, pomnik poddawany jest remontowi i całkowicie zasłonięty. Udało mi się zrobić jednak zdjęcie. Ono mówi wszystko.
Książkę bardzo polecam.
 

wtorek, 13 kwietnia 2021

Wiek mądrości. Lekcje życia ocalonej z Zagłady Alice Herz-Sommer. Caroline Stoessinger

 

TYTUŁ: Wiek mądrości.
Lekcje życia ocalonej z Zagłady Alice Herz-Sommer.
AUTOR: Caroline Stoessinger
WYDAWNICTWO: Świat Książki
GATUNEK: wspomnienia/biografia
STRON: 248
DATA PREMIERY: 16 września 2020

Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek



Ta książka to jedna z tych, które cenię sobie najbardziej. Biografia niezwykłej kobiety napisana bez nieprzeciętną artystkę. Ze wstępem pierwszego prezydenta Republiki Czeskiej, Vaclava Havla. 

Alice Herz-Sommer to wybitna czeska pianistka urodzona w 1903 roku. Zmarła w 2014. Należała ona do grona najdłużej żyjących osób ocalałych z Zagłady. Jej życiorysem można by było obdzielić kilka osób. Choć przeżyła ponad wiek i była uczestnikiem wielu ważnych momentów w XX wieku, to jednak los jej nie oszczędzał. Za mąż wyszła w 1931 roku. W 1943 roku wraz z mężem i sześcioletnim synem trafiła do obozu koncentracyjnego w Theresienstadt. Niestety, nie cała rodzina przeżyła wojnę. To chyba najbardziej, przynajmniej dla mnie, przepełniony emocjami fragment Jej życia. Nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić, co musiała czuć przebywając z dzieckiem w tym obozie, choć modelowym, to jednak koncentracyjnym. Z ciągłym strachem i brakiem informacji o mężu.

Jednak po wojnie też nie było lekko. W kilka lat po jej zakończeniu wyemigrowała do Izraela, a potem za dorosłym już synem do Londynu gdzie mieszkała do śmierci. 
W czasie wojny zginęła cała jej rodzina. Została sama i musiała utrzymać siebie i dziecko. W Czechosłowacji nic jej nie trzymało. Sensem jej życia była muzyka. Tak o niej pisała:

Muzyka uratowała mi życie. Muzyka to Bóg.

I w tym momencie muszę zwrócić uwagę na autorkę książki. Moim zdaniem tylko pianistka, a jest nią autorka książki Caroline Stoessinger może zrozumieć inną pianistkę. I nie chodzi mi tylko o czucie czy rozumienie muzyki, ale też o pewną empatię i wrażliwość. Pani Stoessinger jest człowiekiem wielu zawodów, ale wszystkie one związane są bezpośrednio lub pośrednio ze światem sztuki. W moim odczuciu poradziła sobie bardzo dobrze. Ta biografia może wydawać się nieco chaotyczna czy niewprawnie napisana, ale autorka nie jest pisarką, lecz muzykiem i chciała zapisać słowa Alice Herz-Sommer jak najwierniej jednocześnie jak najmniej ingerując w tekst.
Osoba słynnej czeskiej pianistyki bardzo mnie urzekła. Pomimo nielekkiego życia była to osoba pełna optymizmu i ciepła. Pracowała ciężko do późnych lat swego życia. Była otwarta dla ludzi, ciekawa świata i chętna do pomocy młodym muzykom. Choć była wymagającym pedagogiem to nigdy nie brakowało jej uczniów i wielbicieli jej talentu. I do tego wszystkiego miała niesamowite poczucie humoru, dużo zrozumienia dla innych i przepełniona była wiarą w jak najlepszą przyszłość.

Ta biografia bardzo przypomina mi inną, też czeskiej artystki. Książka ta to:

Moje życie pełne cudów. Prawdziwa historia kobiety, która dzięki muzyce przetrwała piekło trzech obozów. Wendy Holden, Zuzana Ruzickova. 

Zuzana Ruzickova była czeską klawesynistką i też była więziona w obozie w Theresienstadt. Obie muzyczki podkreślają, że tylko miłość do muzyki pozwoliła im przeżyć koszmar wojenny. O książce tej można poczytać na tym blogu.


Podsumowując: bardzo ciekawa biografia niesamowitej kobiety, która dzięki muzyce żyła i przeżyła pięknie życie. Lektura ta nastraja bardzo optymistycznie pomimo opisywanych tragicznych fragmentów z życia Czeszki. Na przekór przeciwnościom losu pozostała pozytywną, pełną pokory i wdzięczności sławną pianistką. Wielu współczesnych celebrytów mogłoby się od niej wiele nauczyć.

Polecam.

sobota, 10 kwietnia 2021

Pomiędzy. Paweł Radziszewski

 

TYTUŁ: Pomiędzy
AUTOR: Paweł Radziszewski
WYDAWNICTWO: Sine Qua Non
GATUNEK: literatura piękna
STRON: 304
DATA PREMIERY: 7 kwietnia 2021 


Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek



Lubię sięgać po debiuty, szczególnie polskie. Ale w tym wypadku to mam wrażenie, że wydawnictwo i autor chyba wkręcają czytelnika. Dlaczego? Bo już od pierwszych stron trudno uwierzyć, że to debiut! 
Mój wzrok przyciągnęła okładka. Rewelacyjna, szczególnie kiedy zna się już treść książki.
Na okładce polecajki dwojga polskich autorów, których książki znam i cenię ich twórczość: Joanny Bator i Łukasza Orbitowskiego. I to zdanie, które mnie zauroczyło:
Czasami dzieją się cuda, które nie są ani dobre, ani złe, tylko takie POMIĘDZY. 

Powtórzę to jeszcze raz: trudno uwierzyć, że to debiut!

Lubię sięgać po książki, które można zaliczyć do nurtu literatury wiejskiej. Za mną już książki Jakuba Małeckiego, Wioletty Grzegorzewskiej, Maciej Płazy czy Andrzeja Muszyńskiego. Sama mieszkam na wsi. Uwielbiam te zapachy i smaki. Oraz widoki. Ten powolny rytm, cykliczność czynności, ciszę i spokój. Kocham zwierzęta i budzącą się co roku przyrodę.
Dlatego pokochałam od pierwszych stron tę książkę. Tu jest wszystko, co lubię. Przyroda, która nadaje rytm, proste czynności, których powtarzalność jest nieuchronna, ciepło bijące od zwierząt, społeczność wiejska, która ma swoje zwyczaje i przyzwyczajenia, ludzkie namiętności niezmienne od lat oraz niezwykły obraz i niedźwiedź rąbiący drewno. A wszystko podane w takich proporcjach i takim językiem, że ta historia jest jak samoukładajce się puzzle. I nawet wulgaryzmy, których nie lubię w literaturze, wcale mi nie przeszkadzały.  

Tutaj jest tyle wątków, że trudno wymienić wszystkie. Jest o emocjach, ludziach, namiętnościach, przyrodzie, Cyganach, Ameryce, Niemcu, protestancie, nieślubnym dziecku, cudownym obrazie, wierze, miłości i śmierci. 
I piękne słowo: MELIORACJA. Polecam uwadze.
I jeśli do tego dodamy plastyczny język i cudowną wrażliwość, która wraz z godnym pozazdroszczenia zmysłem obserwacji tworzą opowieść, której nie da się czytać bez ołówka w ręku, to mamy rewelacyjny debiut, którego nie można przegapić.

A jak poczułam, że to świetna powieść? Bo już w trakcie czytania miałam ochotę podkreślać te cudne zdania-petardy. Bo jeszcze nie skończyłam czytać, a już mi się same zdania układały w głowie, które chcę napisać w swojej opinii. W przerwach pomiędzy jednym rozdziałem a drugim cały czas myślałam o tej powieści. Nie mogłam przestać jej roztrząsać. I w trakcie czytania cały czas miałam jednak nadzieję, że ta powieść szybko się nie skończy.

Ta książka to przykład na to, że jednak czytnik, który kocham bez zastrzeżeń, ma jednak wady. Nie mogłam podkreślać ołówkiem tych zdań, które chwytały mnie za serce. To powieść, którą trzeba mieć na półce z własnymi znacznikami.

Panie Pawle! Wielkie brawa! 
Zanurzyłam się w tę powieść jak we mgłę. Dałam się jej otulić i nie chciałam wracać do pandemicznej rzeczywistości. Niewiele by brakło, aby rodzina została by bez posiłków. 
Czekam na kolejną powieść!
Polecam!

PS. I proszę Autora o wybaczenie, ale las na bagnach i błoto zawsze kojarzyło mi się z filmem Shrek. Od dzisiaj już to się zmienia. Nie mogłam nie zauważyć podobieństwa.

poniedziałek, 5 kwietnia 2021

Rozterki śmierci. Jose Saramago

 

TYTUŁ: Rozterki śmierci
AUTOR:  Jose Saramago 
WYDAWNICTWO: Dom Wydawniczy Rebis
GATUNEK: literatura piękna
STRON: 272
DATA PREMIERY: 5 lutego 2019



Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek




Saramago należy do grona moich ulubionych pisarzy. Przeczytałam kilka Jego książek i mój zachwyt nie słabnie. Po tę książkę sięgnęłam przebywając na kwarantannie w ramach własnego planu o nazwie: wezmę książkę z domowej bibliotecznej poczekalni i zmniejszę hałdę wstydu. 

Powieść ta podzielona jest na dwie części. W pierwszej śmierć postanowiła zastrajkować i nie zabierać ludzi na drugą stronę. Jakie były konsekwencje tej decyzji? I co to oznacza dla społeczeństwa, państwa czy kościoła? I tutaj właśnie Saramago pokazał wszystko to, co lubię. Snuł rozważania, zadawał pytania i przedstawiał sytuację, które zmuszały czytelnika do zastanowienia się. Nie będę zagłębiać się w szczegóły, bo właśnie one dodają smaczku tej powieści.
W drugiej części śmierć wysyła fioletowe (zalecam zwrócić na ten kolor, gdyż ma on znaczenie w kościele katolickim) listy z informacją, że za tydzień ona przyjdzie do człowieka. I wszystko idzie zgrabnie aż do momentu, kiedy jeden z listów wraca. O co chodzi? I kto śmie odesłać list śmierci? Kostucha postanawia przybrać postać kobiety i sprawdzić kto sobie robi z niej żarty? Jak zakończy się ta część? I jak wypadnie spotkanie kostuchy ze zbuntowanym muzykiem? 

Kolejnym z powodów mojego uwielbienia jest sposób zapisu powieści. Brak wydzielonych dialogów i bardzo rozbudowane zdania z początku mogą sprawiać trudność w czytaniu. Ale kiedy już się wpadnie w rytm", to płynnie się zgłębia fabułę. Zalecam cierpliwość. Ten rytm" przychodzi u każdego w innym momencie. 
I to, co lubię chyba najbardziej to plastyczny język i piękne zdanie, których po prostu nie sposób nie zaznaczać. Dlatego mam wszystkie książki Portugalczyka na półce. 

Na koniec warto zaznaczyć, że książki tego Noblisty wydane przez Dom Wydawniczy Rebis w serii Mistrzowie Literatury są przepięknie wydane. Twarda oprawa w czarnym materiale, tytuł i autor wytłoczone złotymi literami i do tego piękna obwoluta sprawiają, że nie tylko treść cieszy, ale i pięknie wyglądają na półce. Mnie ta jakość zachwyca. 

Polecam.

piątek, 2 kwietnia 2021

Powrót z Bambuko. Katarzyna Nosowska

    

TYTUŁ: Powrót z Bambuko
AUTOR: Katarzyna Nosowska
WYDAWNICTWO: Wielka Litera
GATUNEK: literatura współczesna
STRON: 272
DATA PREMIERY: 16 września 2020




Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek


  • Na stronie www.synonim.net sprawdziłam co znaczy tytułowe Bambuko, a dokładnie zrobić w Bambuko :
  • nabić w butelkę, nabrać, wpuścić w maliny, wykiwać, wyrolować, wystrychnąć na dudka, zrobić w balona, zrobić w konia. 












      • I kiedy już wszystko jasne, to można dalej pisać.












    • Katarzyna jest świetnym obserwatorem rzeczywistości. Potrafi dostrzec związki przyczynowo skutkowe tam, gdzie większość przechodzi obojętnie. Potrafi podsumować i wyciągnąć wnioski, które nie dla wszystkich są oczywiste. Pisze o tym, o czym wiele kobiet myśli, a nie każda ma odwagę powiedzieć czy napisać. Czasami są to smutne przemyślenia, a czasami zabawne. Sporo refleksji, wniosków, a czasami wydaje się, że to tylko luźne zapiski. 
    • Bardzo mi pasuje poczucie humoru Nosowskiej. I wcale nie przeszkadza pojawiające się czasami ironia czy sarkazm. Podane jest to wszystko w odpowiednich proporcjach niepsujących dobrego smaku. 

    • Myślę, że wiek Autorki (a w tym roku kończy 50 lat) ma znaczenie. Nie chcę wypominać Jej lat, ale piszę to po to, aby unaocznić potencjalnym czytelnikom, że pewne wnioski czy przemyślenia przychodzą z doświadczeniem i wiekiem. I do pewnych rzeczy trzeba tak po ludzku dorosnąć. 

    • Najbardziej cieszy mnie fakt, że w tej książce rozdziałów nie trzeba czytać po kolei. Kiedy poczuje się potrzebę, to można czytać wybrane felietony. Pełna dowolność wyboru.

    I kiedy już wrócisz, Czytelniku, z tego tytułowego Bambuko, to proszę przeczytaj książki Kaśki i przyznaj mi rację. Warto zatrzymać się na chwilę. 

    Polecam.