niedziela, 29 sierpnia 2021

Zabawa w chowanego. Guillaume Musso

 

TYTUŁZabawa w chowanego
AUTOR: Guillaume Musso
WYDAWNICTWO: Albatros
GATUNEK: literatura współczesna
STRON: 256
Data premiery: 11 sierpnia 2021



Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek



Są tacy autorzy, których książki biorę w ciemno. To takich należy Musso. Przeczytałam wszystkie książki tego Francuza wydane w Polsce. Z zachwytem bywało różnie. Jedne lepsze, inne dobre. Po tę sięgałam bez obaw. 

Prawie o wszystkich powieściach tego autora można napisać podobnie. Złośliwcy pewnie powiedzą, że pisze on na jedno kopyto. Ale mnie ten schemat odpowiada. 
O czym jest ta książka? O pisarce, pisarzu, wydawcy. O prywatności, mediach, sławie i niemocy pisarskiej. O Francji i USA. O rzeczywistości i fantazjach. 
Ale Musso prowadzi fabułę w sposób dla siebie bardzo charakterystyczny. Trudno pisze się o jego książkach. Bo jak napisać tak, żeby nie zdradzić istotnych wątków?

W telegraficznym skrócie wygląda to tak:
* autor tworzy mieszankę gatunkową: jest trochę thrillera, trochę obyczajówki, trochę romansu i to wszystko okraszone odrobiną tajemniczości.
* akcja jest prowadzona tak, że w zasadzie zakładka nie jest potrzebna. Siadasz, czytasz i nagle koniec.
* Musso potrafi przykuć moją uwagę w sposób, który u innych pisarzy jest niespotykany.
* elementy zaskoczenia i zwroty akcji rozbudzają ciekawość do czerwoności.
* w trakcie czytania moja ilość wymyślonych zakończeń jest ogromna, a i tak autor zawsze zrobi mnie w przysłowiowego konia.
* w tej, jak i w wielu innych powieściach, autor, w moim odczuciu, podejmuje tematykę czy problem, który skłania do myślenia i refleksji.
* mnie niezmiennie zachwyca plastyczny język i ogromna wrażliwość tego twórcy.
* w niektórych powieściach miałam wrażenie, że książka ma drugie dno. Tak też było teraz. Ale ja go nigdy nie zdradzam, ale zachęcam do samodzielnych poszukiwań.

Ta nowość, jak i inne powieści Musso mają jedną wadę. Za szybko się kończą. 

Podsumowując: uwielbiam Pana, Panie Guillaume Musso!

PS To pisałam ja, nieustająca fanka.


środa, 25 sierpnia 2021

Dziewczyna z białym psem. Anne Booth.

 

TYTUŁDziewczyna z białym psem. 
AUTOR: Anne Booth
WYDAWNICTWO: Akapit Press
GATUNEK: literatura młodzieżowa
STRON: 199
DATA PREMIERY: rok 2017 




Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek




Na tę książkę trafiłam przypadkiem. A ja podobno nie wierzę w przypadki. 
Mam zwyczaj przeglądać zasoby biblioteki filtrując książki pod względem tematu. I tak po wpisaniu hasła: nazizm pokazała mi się ta książka. Patrząc na okładkę myślałam, że doszło do pomyłki. Zaczęłam drążyć problem i skończyło się na tym, że ją wypożyczyłam.

W zasadzie to mogłabym o niej napisać trzy zdania:
Powinna być lekturą w szkole.
Do tej książki zakładka nie jest potrzebna.
Chusteczki za to są niezbędne.

Jest to powieść z kategorii literatura młodzieżowa, więc już absolutnie, wydaje się, nie dla mnie. Ale jednocześnie jest to jedna z lepszych książek, jakie czytałam. Dlaczego? Bo w piękny sposób porusza wiele tematów i budzi mnóstwo emocji, które towarzyszą okresowi dorastania.

Zakładka jest zbędna nie z powodu małej liczby stron, ale dlatego, że jest napisana w taki sposób, który trzyma czytelnika w ryzach i nie pozwala zrobić przerwy w czytaniu, zmusza do wielu refleksji.

Chusteczki są obowiązkowe. Pomimo tego, że tematy wojenne zgłębiam od lat, to ta książka wycisnęła ze mnie wiele łez. I to nie tylko w związku z tematyką wojny. Autorka potrafi tak operować słowami, że łzy same cisną się do oczów. I do tego ani przez moment nie jest ckliwie czy pompatycznie. 

A o czym ona jest? Fabułę można streścić w kilku zdania. Angielska nastolatka marzy o psie. Rodzice nie chcą się zgodzić. Za to babcia przygarnia psiaka. I w niedługim czasie zapada na zdrowiu. Dziewczynka opiekuje się psem, a rodzice doglądają babcię w szpitalu. Nestorka rodu swoimi słowami i zachowaniem budzi niepokój wśród rodziny. Wraca do lat swojego dzieciństwa i mówi rzeczy niezrozumiałe współczesnym. Wnuczka znajduje w szafie zdjęcia i listy babci. I to okazje się kluczem do wyjaśnienia całej sprawy. Wydaje się banalne, nie? Ale autorka wplata w tę historię mnóstwo innych wątków, nie mniej ciekawych.
Powiem szczere, że kiedy czytałam, to cały czas zastanawiałam się gdzie ten nazizm. Bo przecież pod takim hasłem wyskoczyła ta książka w bibliotece. Zalecam cierpliwość!

Mamy w tej powieści dwa wątki: współczesny i wojenny.
W materii współczesnej mamy bardzo różnorodną problematykę: uchodźców, migrantów zarobkowych, niepełnosprawności, narodowości, zagubienia, miłości, rozwodów, miłości do zwierząt, niezrozumienia, wykluczenia, starości, rodziny, chorób, wspomnieniową. Wydaje się dużo i różnorodnie. Bez obaw, autorka wspaniale to wszystko połączyła.
W kwestii wojennej występują takie zagadnienia, jak: nazizm (tak, jest!), wychowanie dzieci, nacjonalizm, indoktrynacja, propaganda, obojętność, strach, miłość do zwierząt, wykluczenie, narodowość, niepełnosprawność, starość i choroba. Tu też bez obaw. Wszystko świetnie współgra.

A jak pisarka połączyła to wszystko? Dla mnie po mistrzowsku. Pokazała, że można pisać o takich problemach, jak obozy koncentracyjne i wszechobecna śmierć w sposób delikatny i bez epatowania drastycznymi opisami. Że wiele problemów i zagadnień z przeszłości można odnaleźć w teraźniejszości. Że historia lubi się powtarzać. Że nie możemy być obojętni. Że przeszłość nie jest tylko przeszłością, ale powinna być też nauczką dla przyszłych pokoleń. Że młodzież, bez względu na lata, w jakich żyje, ma podobne problemy i radości. I mogłabym tak jeszcze długo wymieniać. W końcu znalazłam powód, dlaczego tę książkę umieszczono w tematyce nazizm. Ale to już pozostawiam do samodzielnego odszukania.

Podsumowując: bardzo mądra i ciekawa książka, która porusza mnóstwo tematów bez szumnych haseł i moralizatorskich wstawek. Daje do myślenia, nie tylko młodzieży.

Polecam. 

PS Zwróć uwagę na temat baśni. Cudownie przedstawiony.

poniedziałek, 23 sierpnia 2021

Koleje losu. Marian Piegza

 

TYTUŁKoleje losu
AUTOR: Marian Piegza
WYDAWNICTWO: Novae Res
GATUNEK: literatura obyczajowa
STRON: 321
DATA PREMIERY: 7 maja 2021



Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek




To moje trzecie spotkanie z twórczością autora i kolejne bardzo udane. Dwie poprzednie, Odnaleziony portret i Inga i Mutek, bardzo przypadły mi do gustu. Autor przedstawił swoje historie tak, że trudno było się odłożyć książkę, choć na chwilę. Byłam ciekawa czy i tym razem uda mu się mnie tak zaangażować.

Koleje losu to powieść obyczajowo-historyczna, która zaczyna się w 1848 roku, a kończy w latach pięćdziesiątych XX wieku. Poznajemy Michała Schlosarka, który opuszcza dom rodzinny i przybywa do Gliwic w poszukiwaniu pracy. I z każdą przerzuconą kartką poznajemy losy bohatera, jego rodziny i potomków. Nie chcę zagłębiać się w szczegóły i streszczać fabuły, bo to w nich tkwi to coś, co powoduje, że książka jest wyjątkowa.
A dlaczego jest wyjątkowa?

Przygotowanie autora do tematu. I znajomość historii, tej lokalnej, jak i powszechnej. Pan Marian jest popularyzatorem historii Śląska i to czuć w tej powieści. Z wielką uwagą czytałam o zmianach na ziemiach polskich, wojnach, powstaniach i wpływie zawirowań historycznych na przeciętnego Ślązaka. Wspaniała lekcja historii.
Warstwa obyczajowa jest ciekawie przedstawiona. Zmiany granic, powstanie państwa polskiego, wojny powodują zmiany także w społeczeństwie. Jedni czują Polakami, inny Niemcami, a jeszcze inni Ślązakami. W domach i przestrzeni publicznej słychać różne języki: polski, niemiecki, jidysz i śląski. Ludzie się żenią, przeprowadzają i zmieniają poglądy. Bardzo mnie intrygowała ta ciekawa różnorodność. Czytałam z przyjemnością.
W tej powieści, niespotykany w poprzednich książkach autora, pojawił się wątek kryminalny. Michał w pierwszych dniach w mieście spotyka na swojej drodze pewnego człowieka, który w latach późniejszych będzie szukał zemsty na Schlosarku i jego rodzinie. Bardzo ciekawie jest ten motyw wpleciony w całą historię i, moim zdaniem, dodał tej powieści ostrości i przestępczego pazura.
Na uwagę zasługuję także wplecenie w życiorys Michała postaci autentycznej, jaką był Julius Roger. Ja pierwszy raz spotkałam się z tym bohaterem i przy okazji dowiedziałam się, że była to bardzo ważna persona. Nie tylko był lekarzem i przyrodnikiem, ale też zbieraczem pieśni ludowych i działaczem społecznym. Zrobił dużo na społeczności śląskiej. Polecam ten temat uwadze.

Podsumowując: interesująca powieść obyczajowa z historią Śląska i wątkiem kryminalnym w tle.

Polecam.

PS O poprzednich książkach autora możesz przeczytać na tym blogu. Wystarczy wpisać w lupkę nazwisko autora.


                      Egzemplarz recenzyjny dzięki uprzejmości Wydawnictwa Novae Res

sobota, 21 sierpnia 2021

Dziewczyny wojenne. Prawdziwe historie. Łukasz Modelski

 

TYTUŁ: Dziewczyny wojenne. Prawdziwe historie
AUTOR: Łukasz Modelski
WYDAWNICTWO: Znak Horyzont
GATUNEK: literatura faktu
STRON: 300
DATA PREMIERY: 16 września 2011
SERIA: Prawdziwe Historie



Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek



To już kolejna książka z serii Prawdziwe historie, która trafiła w moje ręce. Ten cykl należy do moich ulubionych. Natknęłam się na niego przypadkiem i zostałam fanką. Za mną już kilkanaście lektur z ponad 30 w całej serii. Ale ta jest wyjątkowa, bo pierwsza i otwierająca całą serię. A ja dopiero teraz, po 10 latach od premiery, dołączyłam ją do swojej kolekcji.

Modelski wysłuchał 11 kobiet, które w momencie wybuchu wojny miały od 14 do 21 lat. Kobiet, które swoim życiem pokazały, że wojna to nie tylko męska sprawa. Każda z nich miała jakieś marzenia, plany na przyszłość, lecz wojna zmieniła wszystko.
Różniło ich wiele: pochodzenie, wykształcenie czy wiek, ale każda z nich chciała walczyć na swój sposób. Roznosiły meldunki, ukrywały ludzi czy prowadziły działania sabotażowe. Choć narażały wielokrotnie życie, to żadna z nich nie określa siebie mianem bohaterki.

Zwróciłam uwagę, że żadna z pań nie przedstawiała swoich doświadczeń jako czegoś nadzwyczajnego. Takie były czasy i takie były ich decyzje. Robiły tak, jak podpowiadało im serce. W słowach tych wojennych dziewczyn nie znajdziemy też narzekania na los, negatywnych emocji czy złorzeczeń. Kobiety, które już na starcie w dorosłe życie były w dramatycznej sytuacji, bo np. straciły przyjaciół czy rodzinę, potrafiły działać w czasie wojny, a potem w czasach powojennych wziąć swoje życie w swoje ręce. 
Oprócz samych czasów wojennych nie mniej ciekawe były losy przed i po wojenne. Często z nich właśnie dowiedziałam się o przyczynach wyboru dróg życiowych czy postaw w czasie wojny.

Książka ta skłania do zastanowienia się nad własnym życiem. Zostawia czytelnika z wieloma pytaniami, jak chociażby: jak ja bym postąpiła na ich miejscu? Skłania do wielu przemyśleń i refleksji. Nie pozostawia obojętnym. I choć może wydawać się, że jest napisana oschle i prosto, to myślę, że w tym wypadku niepotrzebne są piękne opisy czy kwiecisty styl. To są wspomnienia, a ja je przyjmuje takie, jakie podały mi je te kobiety.

Dla mnie największym plusem tej książki, jak i całej serii, jest fakt, że ocalają one od zapomnienia przeżycia świadków historii. Bo przecież z każdym rokiem jest ich coraz mniej.

Polecam.

środa, 18 sierpnia 2021

Pojednanie ze złem. Historia chłopca z łódzkiego getta. Magda Jaros, Leon Weintraub

 

TYTUŁPojednanie ze złem.
 Historia chłopca z łódzkiego getta. 
AUTOR: Magda Jaros, Leon Weintraub
WYDAWNICTWO: Bellona
GATUNEK:  literatura faktu
STRON: 294
DATA PREMIERY: 30 czerwca 2021



Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książęk




Zdążyłem ukończyłem 95 lat, ale zdążyłem i odtworzyć, i opisać swoje długie, nieprzeciętne życie.

Tym zdaniem rozpoczyna się ta książka. Jest to wywiad rzeka ze znanym szwedzkim lekarzem urodzonym w Łodzi w 1926 roku. A przeprowadziła go łodzianka Magda Jaros, filolożka i lokalna patriotka.

Leon Weintraub, jak sam twierdzi, miał nieprzeciętne życie. Nie będę tu streszczać życiorysu, ale już w trakcie czytanie musiałam przyznać mu rację. Pewnie gdyby to była powieść wymyślona przez autora, to raczej trudno by było uwierzyć w niektóre zdarzenia. Pan Leon urodził się i mieszkał w Łodzi. Przeżył wiele: głód, biedę, upokorzenie, getto, obozy koncentracyjne, a i po wojnie lekkiego życia nie miał. I choć doświadczył wiele złego od ludzi, to w jego słowach ciężko znaleźć negatywne emocje. Pięknie opowiada o swojej rodzinie, mieście, spotkanych na swojej drodze ludziach, o bezinteresownej pomocy, o ciężkiej pracy, o szukaniu siebie w powojennej rzeczywistości. Z jego słów bije ciepło, doświadczenie, zrozumienie i pokora.

Magda Jaros podzieliła książkę na dwie części. Jedna z nich to wywiad, a w drugiej opowiada np. jak doszło do wywiadu, jaki wpływ na ich rozmowy miała pandemia w 2020 roku itd. W tej części patrzymy na Pana Leona oczami kobiety o pół wieku młodszej. Kobiety, która z dużą wrażliwością i spokojem zadaje pytania i cierpliwie pozwala wybrzmieć słowom pana Weintrauba.

Dla mnie ciekawym dodatkiem są zdjęcia na końcu. Pokazują świat i ludzi, których nie ma. I pana Leona na przestrzeni lat.

Podsumowując: literatura faktu, która pokazuje czytelnikowi wyjątkowe życie nietuzinkowego człowieka, skłania do przemyśleń i zostawia z nadzieją i wiarą w człowieka.

Polecam.


wtorek, 17 sierpnia 2021

Sonnenschein. Daša Drndić

 

TYTUŁSonnenschein
AUTOR: Daša Drndić 
WYDAWNICTWO: Czarne
GATUNEK: literatura faktu
STRON: 472
DATA PREMIERY: 1 marca 2010 
SERIA: Sulina

Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek



Kolejna książka, która zostawia czytelnika na bezdechu. I następna, która jest trudna w odbiorze i jednocześnie niesamowicie intrygująca. 

Daša Drndić to chorwacka pisarka. Choć napisała 5 książek, to w Polsce została wydana tylko jedna: Sonnenschein. Jej książki były tłumaczone na wiele języków.

Autorka porusza bardzo ważny i jednocześnie niewygodny temat, jakim jest Stowarzyszenie Lebensborn. I choć to jest, według mnie, temat główny, to nie tylko na nim skupia się Chorwatka. Porusza mnóstwo innych tematów, a wszystkie związane są z drugą wojną światową. Obozy koncentracyjne, getta, pogromy żydów, uprowadzenia dzieci w celu zniemczenia, Czerwony Krzyż czy działania Kościoła katolickiego. I to wszystko, przynajmniej na początku, wydaje się z sobą niepowiązane, porozrzucane niczym puzzle z różnych układanek. Do takiego narracyjnego chaosu trzeba przywyknąć. Gwarantuję, że wraz z przerzucanym kartkami wszystko będzie się układać w spójną całość. Duża liczba nazwisk, dat, miejsc może wydawać się przytłaczająca. Zalecam cierpliwość.

W historię rodziny Tedeschi, która wydaje się osią tej książki, wplecione jest mnóstwo innych opowieści. I wielokrotnie powtarzane zdanie, które wraz z treścią robi niesamowite wrażenie:

Za każdym imieniem kryje się historia.

Autorka wymienia z imienia i nazwiska (!) około 9 tysięcy Żydów deportowanych z Włoch albo zabitych we Włoszech i w krajach, które Włochy okupowały między 1943 a 1945 rokiem. 
I tutaj nasuwa mi się cytat, bo jak napisała Hanna Krall:

Nie mają nagrobków, niech będą w książce.

Oprócz przejmującej treści zwraca uwagę styl. Ta lektura może wydawać się napisana sucho i bez emocji. Ale to tylko pierwsze wrażenie. Tak naprawdę to jest mieszanka stylów: czasami pisane językiem literatury pięknej, momentami niczym reportaż, a w innych fragmentach można dopatrzyć się zmierzaniu ku poezji. Może to wydawać się męczące, ale tak nie jest. Gdy już czytelnik zagłębi się w temat, to ta mieszanka wywołuje niesamowite emocje. A tym bardziej że to o czym pisze autorka, to czysta literatura faktu. 

Na koniec mam jeszcze jedną uwagę. Moim zdaniem jest to książka dla osób, które znają historię drugiej wojny światowej. Chociaż trochę, ale znają. Uważam, że osoba, która nie ma pojęcia o tematyce bardzo szybko się zgubi i nie odnajdzie się w mnogości poruszanych zagadnień. To nie jest lektura dla osób zaczynających zgłębiać tematykę wojenną.

Podsumowując: bardzo dobra pod względem faktograficznym, ale bardzo specyficzna pod względem stylu. Ciekawa i trudna. Refleksyjna i emocjonalna.

Polecam. 

wtorek, 10 sierpnia 2021

Golem. Maciej Płaza

 

TYTUŁGolem
AUTOR: Maciej Płaza 
WYDAWNICTWO: W.A.B
GATUNEK:  powieść polska
STRON: 317
DATA PREMIERY: 1 lutego 2021
SERIA: Archipelagi 

Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek



Są takie książki, które pozostawiają czytelnika na bezdechu. To taka literatura przez duże L. I to jest właśnie taka lektura.
To druga przeczytana przeze mnie pozycja tego autora. Skoruń spowodował, że autor dołączył do grona moich ulubionych współczesnych pisarzy. A Robinson w Bolechowie już czeka na czytniku. 
Mam nieodparte wrażenie, że cokolwiek bym nie napisała, to nie będzie odzwierciedlało mojego zachwytu. 
Autor maluje nam obraz małego miasteczka na Podolu z początku XX wieku, sztetla. Zamieszkują go pobożni Żydzi, którzy kultywują swoją tradycję i religię. Aż pojawia się golem, postać w ciele człowieka, ale pozbawiony duszy. Wprowadza poruszenie wśród mieszkańców. I zaczynają się dziać niewytłumaczalne zdarzenia. Aż dochodzi do tragedii. Czy to z winy golema, tragicznego zbiegu okoliczności, czy zaplanowanych działań, nie wiadomo.

Płaza prowadzi akcję niespiesznie, z dużą dbałością o szczegóły. Oczami wyobraźni widziałam opisywane miejsca i ludzi. Pięknie oddaje klimat niewielkiej społeczności żydowskiej. Pokazuje nam stosunki wśród samych Żydów, jak i relacje z Polakami. 
Język opowieści czasami wędruje ku poezji. Ten zabieg powodował u mnie krótkie przestoje w czytaniu. I do tego bardzo rozbudowane zdania, które dawały mi poczucie snucia się pośród opisów. Jakkolwiek by to nie zabrzmiało, to wzbudzało mój zachwyt.

Książka do powolnego smakowania, delektowania się językiem, stylem, opisami.
Idealna lektura na leniwe letnie popołudnie. Albo długi zimowy wieczór. 

Polecam.




sobota, 7 sierpnia 2021

Przewóz. Andrzej Stasiuk

 

TYTUŁ: Przewóz
AUTOR: Andrzej Stasiuk
WYDAWNICTWO: Czarne
GATUNEK:  powieść polska
STRON: 400
DATA PREMIERY: 28 kwietnia 2021



Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek




Stasiuk należy do moich ulubionych współcześnie piszących pisarzy. Przeczytałam kilka Jego książek i mój zachwyt wcale nie słabnie. Jeśli nie znasz jeszcze utworów tego autora, to nie polecam poznawać Jego twórczości od tej książki. 

Zastanawiałam się kto w tej powieści jest głównym bohaterem. Po przeczytaniu doszłam do wniosku, że jest ich wielu. Dlaczego? Zaraz ich wymienię, ale kolejność będzie przypadkowa, bo jestem zdania, że oni wszyscy są bardzo ważni dla tej powieści.

Rzeka. To ona dzieli i łączy. Dzieli dwa brzegi. Dwa obozy wojskowe: rosyjski i niemiecki. Dzieli ludność zamieszkujące te tereny. Jest źródłem utrzymania przewoźnika. Poi zwierzęta. Zabiera zwłoki. Jest przeszkodą w drodze. Obojętna na wszystko wkoło.

Przewoźnik. Przewozi ludzi z jednego brzegu na drugi. W czasie pokoju robi to za dnia, a w czasie wojny po zmroku. Nie patrzy na to, kogo wozi: Polaka, Żyda, partyzanta. Każdego, kto zapłaci. 

Ludzie. Polacy, Niemcy, Rosjanie, Żydzie, partyzanci, wieśniacy. Cały katalog postaw i zachowań ludzkich. Ciekawie przedstawionych, bez osądzania i moralizowania.

Przyroda. Szeroko rozumiana. Rzeka, która poi zwierzęta, las, który daje schronienie, pola, które dają żywność, piaszczysta droga, która pozwala dojść do celu. Pięknie opisane, z wyczuciem i czułością.

Zapachy. Ta książka jest przesycona zapachami. I śmierdzi. Ludzkim strachem i potem, zwierzęcymi odchodami, gnijącymi ranami, niemytymi ciałami, machorką i bimbrem. To tylko Stasiuk potrafi to tak opisać.

Słowa. Autor posiada niezwykłą wrażliwość. I do tego umie ją ubrać w piękne słowa. I choć pada mnóstwo niecenzuralnych słów w tej książce, a ja ich bardzo nie lubię w literaturze, to tutaj są one na swoim miejscu. 

Pamięć. W tej powieści są dwa wątki: wojenny z 1941 roku i współczesny. Pamięć występuje w wątku współczesnym. Nieznany narrator podróżuje po krainie swojego dzieciństwa. I wspomina. I pamięta. I widzi zmiany. 

Refleksje. Czają się na każdej stronie. Można się z nimi zgadzać albo nie. Ale nie można odmówić im uwagi. Spowodowały u mnie kilka przestojów. Są nawiązania do współczesności i do przeszłości. 

To jest idealna lektura na deszczowy dzień. Ja właśnie w taki czytałam. Powolna, nasączona zapachami i smrodem, klimatyczna, refleksyjna lektura, obok której trudno przejść obojętnie.

Polecam.


czwartek, 5 sierpnia 2021

Imię Pani. Misja. Krzysztof Koziołek

 

TYTUŁ: Imię Pani. Misja
AUTOR: Krzysztof Koziołek
WYDAWNICTWO: Manufaktura Tekstów
GATUNEK: kryminał retro 
STRON: 452 
DATA PREMIERY: 15 czerwca 2021


Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek



Od pewnego czasu głośno się to tego przyznaję: uwielbiam kryminały retro. Bardzo mnie kręci taki romans kryminału z historią. Dawno temu trafiłam na książki Krzysztofa Koziołka i przepadłam bez reszty. I kiedy autor zwrócił się do mnie z pytaniem o patronat nad tą książką, to radość moja nie miała końca. Wyczekiwałam jej z niecierpliwością.

I od samego początku pojawił się problem. Dylemat z serii: Jak tu mieć ciasteczko i zjeść ciasteczko?
Chciałam czytać i jak najszybciej dotrzeć do rozwiązania zagadki i jednocześnie chciałam się w niej zanurzać jak najdłużej. I jak rozwiązać taki dylemat?
Im więcej kartek przewróciłam, tym wolniej czytałam. Jak ja bardzo nie chciałam wyjść z tej książki! 

Warstwa kryminalna poprowadzona jest świetnie. Na Górze Wisielców znaleziono zwłoki znanego lokalnego przedsiębiorcy. Jednak szef powiatowej żandarmerii nie wierzy w samobójstwo. Ściąga do pomocy komisarza kryminalnego. Obaj panowie zaczynają przyglądać się całej sprawie. Może, w tym momencie, nie ma w tym nadzwyczajnego, ale gdy dodam, że są to lata 30 XX wieku i u władzy są narodowi socjaliści z NSDAP, to już historia nabiera innego wymiaru. Śledczy próbują rozwiązać zagadkę, ale skutecznie w tym przeszkadzają im w tym zapatrzeni w Hitlera działacze partyjni. Już samo to, że komisarz śledczy prowadzi dochodzenie bez użycia nowinek technologicznych, współczesnego nam sprzętu kryminalistycznego budzi mój szacunek. Do tego zbudowane napięcie i zwroty akcji nie pozwalają na nudę i rozbudzają zaciekawienie. W trakcie czytania czytelnikowi nasuwa się wiele rozwiązać, ale i tak zakończenie okaże się zaskakujące.

Warstwa historyczna to już swojego rodzaju majstersztyk. Dla mnie to nic dziwnego, bo wcześniej czytałam już retro kryminały tego autora i wiedziałam czego się spodziewać. Nie tylko nastroje panujące w Trzeciej Rzeszy są odmalowane bardzo realistycznie, ale także zachowania zwolenników i przeciwników nazistów. W książce spotkamy także świetnie opisane szczegóły architektoniczne miejsc, niezwykle przedstawione są dania, które spożywają bohaterowie, ale także opisy przyrody i pogody. Wszystko to tworzy niesamowity klimat dla prowadzonego śledztwa. A najważniejsze dla mnie było to, że autor dawkował to w takich ilościach, że nawet na chwilę nie wiało nudo, a wręcz powodowało u mnie chwile przestoju i powtórne czytanie niektórych fragmentów. Doszło nawet do tego, że niektóre przepisy apetycznych potraw sprawdzałam w zasobach internetu.
Zwróciłam uwagę też na kilka zdań, które w kilku słowach zawierają istotę omawianego problemu.

Władza, której wszyscy zaczynają się bezwarunkowo podporządkowywać, staje się władza absolutną.

Towarzyszem partyjnym lub policjantem się bywa, a człowiekiem się jest.

Oprócz samego tekstu zwróciłam uwagę także na okładkę i stylizowanie kartek na bardzo stare. Bardzo udany zabieg wydawniczy.

Objęcie patronatem takiej powieści to dla mnie zaszczyt i wielka przyjemność. Uwielbiam retro kryminały, a szczególnie w wykonaniu Krzysztofa Koziołka. Na moim blogu można znaleźć więcej opinii o Jego książkach wpisując w lupkę nazwisko autora.
Jako czytelniczka, dla której warstwa historyczna ma bardzo ważne znaczenie czuję się rozpieszczona. Uwielbiam kiedy autor, dokładając wielu starań tworzy taki klimat, że czytelnik nie chce opuszczać kart czytanej powieści.

Podsumowując: książka idealna dla tych, którzy oprócz samej zagadki kryminalnej uwielbiają rewelacyjnie oddane tło historyczne.

Polecam.

Egzemplarz recenzyjny dzięki uprzejmości Autora


wtorek, 3 sierpnia 2021

Świat marzeń zakupoholiczki. Sophie Kinsella

 

TYTUŁ: Świat marzeń zakupoholiczki
AUTOR: Sophie Kinsella
WYDAWNICTWO: Axel Springer Polska
GATUNEK: literatura piękna 
STRON: 244
DATA PREMIERY: rok 2005
SERIA: Zakupoholiczka (tom1)


Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek



Rzadko sięgam po książkę drugi raz. W przypadku tej zrobiłam wyjątek. Czytałam ją w roku wydania w Polsce i wtedy wydała mi się lekką i zabawną lekturą na wakacje. Postanowiłam sprawdzić, czy po latach odbiorę ją tak samo.
Rebeka Bloomwood kocha zakupy i ta miłość wpędza ją w kłopoty. Jest dwudziestopięcioletnią singlem mieszkającą w Londynie. Uwielbia zakupy i nie kontroluje swoich wydatków. W pewnym momencie pojawiają się debety na kartach i banki dopominają się swoich wierzytelności. Rebeka wymyśla wymówki i różne sposoby, by wymigać się od zwrotu długów. Tak przedstawiona fabuła w telegraficznym skrócie nie wydaje się interesująca. Ale zupełnie tak nie jest,
Mój odbiór po kilkunastu latach różni się diametralnie. Kiedy czytałam tę książkę w 2005 roku, to wydała mi się lekturą o zabarwieniu komediowym. A teraz odebrałam ją bardziej jako studium psychologiczne nad konsumpcjonizmem i zakupoholizmem.
Autorka świetnie pokazuje mechanizmy rządzące handlem, marketingiem i klientami. To, jak kuszą nas reklamy, promocje, wyprzedaże. To, jakie emocje towarzyszą zakupom. Jak dajemy się wkręcić w spirale sprzedażowe. Jak potrafimy sami sobie wytłumaczyć każdy zakup. Co nas kusi, podnieca i zachęca do zakupów. 
I do tego robi to w sposób z dużym poczuciem humoru i sarkazmu. Wiele razy uśmiechałam się pod nosem i też wiele razy stwierdzałam: skąd ja to znam? Poprzez różne sytuacje Kinsella ukazuje nawyki zakupowe, brak podstawowej wiedzy z zakresu finansów, prawa rządzące w świecie dziennikarzy, jaki i powiązany z nim świat finansjery. 
Nie będę opisywać wszystkiego. Zostawiam ten obszar do samodzielnych poszukiwań.

Książka ta wzbudziła we mnie wiele refleksji. Mój odbiór tej lektury zmienił się prawdopodobnie po tym jak zainteresowałam się minimalizmem. Bo dla mnie zakupoholizm i minimalizm to dwa odległe końce tego samego kija. Czy rzeczywiście potrzebujemy aż tylu rzeczy? Czy umiemy kontrolować swoje wydatki? Czy zakupy w galerii dają poczucie szczęścia? Czy znając sztuczki sprzedażowe potrafimy nie ulegać pokusom? Mnóstwo pytań, rozmyślań i refleksji.

Mnie najbardziej zdziwiło to, że pomimo upływu lat problematyka poruszona w tej powieści wcale a wcale się nie zdezaktualizowała. Choć może różnią się detale w opisywanej rzeczywistości, no bo kto teraz wysyła faksy, to trafność spostrzeżeń autorki pozostaje na czasie. Tak samo jak zachowania konsumenckie. Tylko techniki sprzedażowe rozwinęły się ogromnie.

Zalecam przeczytać tę książkę i spojrzeć na siebie oczami autorki. Wnioski mogą zadziwić.