TYTUŁ: Czarna krew
AUTOR: Krzysztof Bochus
WYDAWNICTWO: Skarpa Warszawska
GATUNEK: kryminał
STRON: 368
DATA PREMIERY: 12 października 2022
CYKL: Marek Smuga (tom 1)
Krzysztof Bochus należy do grona moich ulubionych pisarzy. Przygodę zaczęłam z twórczością autora od kryminałów retro, które uwielbiam. Przeczytałam wszystkie Jego książki, oprócz antologii. Sięgając, po tę książkę wiedziałam, że to będzie nowy bohater i kryminał dziejący się we współczesnej Warszawie i dlatego miałam troszkę obaw czy przypadnie mi do gustu. Przyznam, że tylko troszkę, bo jako fanka wierzyłam, że i tym razem autor zapewni mi rozrywkę na najwyższym poziomie. Jak się okazało w trakcie lektury to nie tylko rozrywkę. Autor podsunął mi wiele powodów do przemyśleń.
Akcja dzieje się dwutorowo. Czasy współczesne i rok 1944. Co łączy te dwie płaszczyzny czasowe? Miasto. Warszawa. W tak prowadzonej fabule zawsze zastanawia mnie jak autor splecie te dwa wątki w finale. Tutaj, jak zawsze, mistrzowsko.
W tej książce Warszawa nie jest miastem z kolorowych snów Czesława Niemena. To słowa samego autora na końcu książki. I tak jest. Nie ma tu sielskich parków i pięknych widoczków. Są za tajemnice z przeszłości, ciemne sprawki i niewyjaśnione historie.
Sprawcy zabójstw nie udało mi się wytypować. Dla mnie zagadka kryminalna i powiązania pomiędzy planami czasowymi upleciona są świetnie. Wszystko układało się niczym puzzle.
Zakończenie zaskakujące tak samo jak i motywy sprawcy. Dla mnie świetne zakończenie, choć nie takiego się spodziewałam i obstawiałam wiele innych. Lubię to.
Choroba głównego bohatera. Nie napiszę konkretnie jaka, ale bardzo mnie cieszy, że autor poruszył ten temat. Może niektórym czytelnikom zmieni się pogląd, bo ja się spotkałam ze stwierdzeniem, że to nie jest choroba. Przykre, ale prawdziwe.
Odniesienia do współczesności i wulgaryzmy. Z zasady nie lubię. Ale pan Krzysztof zrobił to w taki sposób, że kompletnie mi nie przeszkadzały w czytaniu, a powiedziałabym, że miały swoje uzasadnienie w fabule, a to nieczęsto się zdarza.
Jak to mówią: diabeł tkwi w szczegółach. I tak jest w tej książce. Mnogość, wydawałoby się, drobnych szczegółów powoduje, że w fabułę czytelnik się zanurza i daje się jej porwać. Mnie osobiście zachwycają różne smaczki i ciekawostki, które autor umieścił w swej powieści, dodając jej kolorytu i oddając klimat opisywanych czasów i miejsc.
I na koniec muszę dodać jeszcze jedno. Pan Bochus posługuję się taką polszczyzną, że ja czuję się pokrzepiona, że jeszcze ktoś tak potrafi pisać i troszkę zazdroszczę tej umiejętności. Polecam zwrócić uwagę.
Polecam.
Dziękuję Skarpie Warszawskiej za egzemplarz recenzencki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz