TYTUŁ: Lista Lucyfera
AUTOR: Krzysztof Bochus
WYDAWNICTWO: Skarpa Warszawska
GATUNEK: kryminał
STRON: 464
DATA PREMIERY: 3 kwietnia 2019
CYKL: Adam Berg (tom 1)
CYKL: Adam Berg (tom 1)
To moje czwarte spotkanie z Autorem. Książki Pana Krzysztofa były moim odkryciem w poprzednim roku. Była to seria retro kryminałów z radcą Christianem Abellem, którą pochłonęłam z wypiekami na twarzy, a Autor dołączył do moich ulubionych współcześnie piszących kryminalistów. Jako fanka trochę się obawiałam, jak sobie poradzi z kryminałem, którego akcja dzieje się w naszych czasach.
"Lista Lucyfera" spełniła wszystkie moje pokładane w nią nadzieje na świetny kryminał.
Jestem usatysfakcjonowana.
A to kilka powodów:
Zagadka kryminalna, której nie potrafiłam rozwiązać.
Co najmniej kilka zwłok z opisami obrażeń.
Świetnie zbudowane napięcie i wiele zaskakujących zwrotów akcji.
Główny bohater, Adam Berg, to inteligentny dziennikarz z niezwykłą intuicją.
Bardzo dobrze sportretowane środowisko policjantów i dziennikarzy.
Zakończenie jest takie, jak lubię, czyli logiczne i zaskakujące.
Lekkie pióro Autora i dopracowany styl powieści powodują, że książkę czyta się z przyjemnością.
Ciekawe tło historyczno-artystyczne naprawdę przykuwa uwagę. To, co lubię u tego Autora to to, że "przemyca" w swoich książkach wiele ciekawostek i danych historycznych. Historie i tajemnice Gdańska oraz umieszczenie twórczości pewnego malarza w fabule to zdecydowanie duży plus tej lektury. Bochus robi to perfekcyjnie: nie zanudza, pobudza wyobraźnię i zaciekawia.
Dodam tylko, jako ciekawostkę, że w tej książce jest nawiąznie do Christiana Abella, bohatera poprzednich książek Autora. Jakie? Musisz, Czytelniku, poszukać sam.
W jednej z poprzednich opinii napisałam, że Krzysztofa Bochusa można nazwać "polskim Danem Brownem". I zdania nie zmieniam. Ale mam jedno ale: w tej książce mnie się nasunęło pewne skojarzenie. Jeśli chodzi o relacje morderca - policjant/dziennikarz, to widzę podobieństwo do książek Chrisa Cartera. Obie strony tej relacji są indywidualnościami i obie prowadzą niebezpieczną grę. I to podobieństwo pomiędzy autorami, Carterem i Bochusem, mi odpowiada. Tylko musiałam się z nim oswoić, bo było dla mnie zaskoczeniem. Ale to tylko moje luźne skojarzenie.
Cóż mogę dodać?
Dostałam to, czego oczekiwałam: zagadkę kryminalną, której nie rozwiązałam, dobrze zbudowane napięcie, dużo ciekawostek i faktów z przeszłości, interesujące tło artystyczne, zaskakujące zakończenie i to wszystko napisane świetnym językiem.
W jednej z poprzednich opinii napisałam, że Krzysztofa Bochusa można nazwać "polskim Danem Brownem". I zdania nie zmieniam. Ale mam jedno ale: w tej książce mnie się nasunęło pewne skojarzenie. Jeśli chodzi o relacje morderca - policjant/dziennikarz, to widzę podobieństwo do książek Chrisa Cartera. Obie strony tej relacji są indywidualnościami i obie prowadzą niebezpieczną grę. I to podobieństwo pomiędzy autorami, Carterem i Bochusem, mi odpowiada. Tylko musiałam się z nim oswoić, bo było dla mnie zaskoczeniem. Ale to tylko moje luźne skojarzenie.
Cóż mogę dodać?
Dostałam to, czego oczekiwałam: zagadkę kryminalną, której nie rozwiązałam, dobrze zbudowane napięcie, dużo ciekawostek i faktów z przeszłości, interesujące tło artystyczne, zaskakujące zakończenie i to wszystko napisane świetnym językiem.
Polecam.
I czekam na kolejne książki Pana Autora :)
PS. Dla wszystkich, którzy nie czytali jeszcze książek Pana Krzysztofa, podaję małą podpowiedź. Cykl z Abellem czytamy w takiej kolejności: Czarny manuskrypt, Martwy błękit, Szkarłatna głębia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz