TYTUŁ: Lata ciszy
AUTOR: Alena Mornštajnová
WYDAWNICTWO: Amaltea
GATUNEK: powieść współczesna
To moje trzecie spotkanie z twórczością tej czeskiej pisarki i kolejne niezwykłe. Na Hannę trafiłam przypadkiem, Pustą mapę poleciła mi moja bratnia dusza czytelnicza i po tych lekturach zostałam już fanką autorki. Nic więc dziwnego, że nie mogłam doczekać się kolejnej. Ponownie zostałam oczarowana, pozostawiona w zachwycie i zdziwiona jednocześnie tak małą popularnością książek Pani Aleny w Polsce, choć przecież i Polska występuje w jej twórczości.
Lata ciszy to historia pewnej rodziny na tle historii Czechosłowacji. I w tym jednym zdaniu zamyka się cała fabuła. Ale jak to bywa u tej pisarki i tu diabeł tkwi w szczegółach. A jest ich sporo i dodają niesamowitego kolorytu powieści. Narracja prowadzona jest przez dwójkę bohaterów, naprzemiennie i w różnych planach czasowych. Jednak nie wprowadza to zamieszania, a wzbudza w czytelniku zainteresowanie. Autorka bardzo oszczędnie i powoli uchyla detale historii rodzinnej Bohdany i Svatopluka Żaka. Ukazuje życie pewnej rodziny przez pryzmat nastoletniej dziewczyny i zgorzkniałego mężczyzny. Poznajemy członków rodziny, ich radości i nieszczęścia, a za każdym przysłowiowym rogiem czai się jakaś tajemnica. A wraz z sekretami idzie w parze tytułowa cisza. Jest ona wręcz namacalna w trakcie czytania. I ma kilka wymiarów, ale ich wyszukanie pozostawiam czytelnikowi.
Z premedytacją nie zagłębiam się w szczegóły, gdyż ciężko jest napisać coś więcej nie zdradzając istotnych wątków fabuły. Mogę spokojnie napisać, że moją uwagę zwróciły dwa aspekty. Pierwszą oczywiście jest rodzina z jej tajemnicami, a drugą jest historia Czechosłowacji w tle. Choć jakby się zastanowić, to nie do końca ta historia komunistycznego państwa jest w tle. Dla mnie oba wątki są równoważne i nie mniej ciekawe.
Oprócz ciekawie prowadzonej narracji, opowieści rodzinnej z tajemnicami i ciszą oraz lekcji historii kraju bajkowego Krecika autorka urzekła mnie także niezwykłą wrażliwością, empatią, wachlarzem wywołanych emocji, umiejętnością rozbudzenia ciekawości do czerwoności i plastycznością języka. Zwrócę uwagę jeszcze na pewien zabieg, z którym spotkałam się po raz pierwszy, a mianowicie: ostatnie zdanie jednego rozdziału jest pierwszym następnego. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, przypominam, że narracja prowadzona jest naprzemiennie przez dwie różne osoby.
Alena Mornštajnová po raz kolejny zachwyciła mnie swoją powieścią. Książkę tę odkładam na swoją półkę tytułów nieodkładalnych w trakcie czytania, aby móc kiedyś do niej wrócić.
Bardzo polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz