TYTUŁ: Światłość i mrok
AUTOR: Małgorzata Niezabitowska
WYDAWNICTWO: Znak
GATUNEK: powieść
STRON: 557
DATA PREMIERY: 9 maja 2022
Przedstawiam Państwu kandydatkę do Książki Roku 2022!
Raczej trudno będzie ją „przebić”, ale kto wie. Jest dopiero wrzesień, kiedy to piszę i do końca roku zostało ponad 3 miesiące. Kto wie.
Małgorzata Niezabitowska, kojarzona przeze mnie do tej pory z polityką, pokazała w tej powieści, że są jeszcze autorzy, którzy potrafią napisać powieść tak wciągającą i fascynującą, że trudno, i jednocześnie żal, przerwać czytanie. A jeśli się już to uda, to i tak myślami tkwi się w tej historii.
Akcja rozgrywa się w 1939 roku na Wołyniu. A dokładnie od maja do września. 5 miesięcy życia jednej społeczności na 550 stronach. Osią tej historii jest zakazana miłość pomiędzy polskim ziemianinem i katolikiem Janem Worotyńskim, a chasydzką żydówką Chaną Zingelbojm. Dzieli ich wszystko, łączy miłość. I chociaż ja nie gustuję w historiach miłosnych, delikatnie pisząc, to ta pochłonęła mnie bez reszty. Do tego stopnia, a zdarza się to naprawdę rzadko, że czytałam po jednym rozdziale dziennie, żeby jak najdłużej śledzić losy mieszkańców Łucka i okolic. A jaki był powód takiej sytuacji? Powodów było kilka.
Już po kilku stronach ujęła mnie piękna polszczyzna, którą posługuje się autorka. Piękne porównania, działające na wyobraźnie opisy przy jednoczesnej oszczędności słów. Tu nie ma zbędnych wyrazów. Do tego język, jakim posługują się bohaterowie jest realistycznym odbiciem epoki, co w moim przypadku wpłynęło mocno na odbiór tej powieści.
Niezabitowska z pedantyczną dokładnością zadbała o szczegóły opisywanego okresu. A przecież diabeł tkwi w szczegółach. Dokładnie wiemy, jak wyglądała okolica, codzienne życie mieszkańców, co jedli, jak mieszkali i jak pracowali. Przyglądamy się życiu ziemiaństwa w ich dworach, mieszkańcom sztetla w małym miasteczku, życiu studenta w wielkim mieście i wspominamy początki państwa polskiego oraz historię Kresów. Kłaniam się nisko.
Autorka rewelacyjnie przemyciła lekcję historii. Na kartach tej powieści spotykamy, choć tylko w wypowiedziach bohaterów, takie postacie jak Józef Piłsudski, minister Józef Beck czy Ignacy Łukasiewicz. Tło historyczne jest odmalowane perfekcyjnie i czytelnik nawet się nie orientuje, że się edukuje. Brawo!
Narracje prowadzona jest na wiele głosów. I tu autorka skradła, po raz kolejny, moje serce. Możemy spojrzeć na opisywane wydarzenia oczami jego uczestników. I tu nasuwa się powiedzenie: że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Patrzymy oczami Chany, która wychowana w zamkniętej społeczności chasydzkiej ośmieliła zakochać się w katoliku. Oczami Jana, który wychowany i hołubiony przez matkę buntuje się przeciw ustalonym normom społecznym. Jak pokazuje życie rodzeństwo Jana, Tadeusz i Aleksandra, też nie należą do świętych. Każde z nich prowadzi się niekoniecznie tak, jak oczekują od nich rodzice. Możemy poznać też punkt widzenia Chaima, żydowskiego syna wyklętego przez ojca, Meira, żyda i jednocześnie przyjaciela Jana. Narratorów jest więcej, ale poprzestanę na tych, których opisałam. Każdy rozdział należy do innego bohatera, co pozwala dokładnie przyjrzeć się stosunkom polsko-żydowsko-ukraińskim. Ale też relacjom właścicieli ziemskich z chłopami, handlowemu życiu Żydów i Polaków, społecznym stosunkom Polaków i Ukraińców. Zależności jest dużo i do prostych nie należą.
Dziękuję autorce za mapę opisywanych terenów. Należę do tych czytelników, którzy lubią podczas czytania wodzić palcem po mapie.
Minusów nie znalazłam. A to w połączeniu z pięknym językiem, pedantyczną dbałością o szczegóły, przemyconą lekcją historii i wielogłosem bohaterów powoduje, że książka jest silną kandydatką do Książki Roku 2022.
Polecam.