TYTUŁ: Skalny kwiat
AUTOR: Ilaria Tuti
WYDAWNICTWO: Sonia Draga
GATUNEK: literatura piękna
STRON: 304
DATA PREMIERY: 16 czerwca 2021
Po przeczytaniu poprzednich książki autorki, Śpiąca nimfa i Kwiaty nad piekłem, wiedziałam, że sięgnę bez wahania po każdą następną powieść tej autorki. I tak też się stało.
Bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam tę książkę w zasobach Legimii. I trochę zaniepokoiłam, bo dwie poprzednie były z półki kryminał/thriller, a tę zaliczono do kategorii literatura piękna. Chociaż po przeczytaniu, ja bym ją postawiła na półce: ocalono od zapomnienia.
Jest to historia jak niesamowita, tak zapomniana. Nie jest to powieść historyczna i autorka w posłowiu wszystko wyjaśnia. Inspirowała się tylko pewnymi prawdziwymi wydarzeniami. Ale to nie zmienia faktu, że oddała hołd i ocaliła od zapomnienia te dzielne kobiety.
Bo tu bohaterem są kobiety. Góralki, które podczas pierwszej wojny światowej pomagały w Alpach włoskim żołnierzom przenosić w niedostępne dla transportu paczki, a w nich pociski, jedzenie, leki. Kiedy wszyscy zdolni do walki mężczyźni opuścili górskie wioski, to one, Kobiety przez duże K, musiały radzić sobie z codziennością. Jakże zupełnie inną od naszej współczesności. Bieda trudna do opowiedzenia, opieka nad dziećmi i osobami starszymi, a w oddali huk frontu wojennego. I do tego pomoc wojsku w transporcie na linię frontu.
Autorka rewelacyjnie odmalowała klimat tamtego okresu. Ciężkie życie kobiet, wcale nie łatwiejsze życie żołnierzy w okopach na górskich ostępach, problemy dnia codziennego, stosunki społeczne w górskiej wiosce, relacje wojskowo-cywilne. I jeszcze wiele innych pobocznych tematów, lecz nie mniej ważnych.
Tak mówią żołnierze o kobietach:
Właśnie tym jesteście. Kwiatami, które czepiają się z uporem tych gór. Czepiają się potrzeby, żeby, jak przypuszczam, trwać przy życiu.
Skalny kwiat, czyli szarotka alpejska.
Tragarki, tak was nazywają. Traktują was jak oddział, i słusznie.
Czytając tę książkę przypomniałam sobie o pewnym wydarzeniu. Będąc w Bieszczadach, a dokładnie na górze Dwernik Kamień natrafiłam na groby żołnierzy z okresu pierwszej wojny światowej. Zrobiły na mnie ogromne wrażenie, bo nie dość, że zadbane, to jeszcze paliły się przy nich znicze. Czyli ktoś pamięta. Bardzo podobnie było w tej powieści: górskie szczyty, pierwsza wojna światowa i pochowani żołnierze na górskim terenie. Wiem, wiem, że Bieszczady to nie Alpy, ale skojarzenie nasunęło mi się samo. Zginęli za ojczyznę, a rodziny nawet nie wiedzą, gdzie są pochowani.
Podsumowując: autorka ma niesamowity dar do tworzenia klimatu i to nieważne czy w kryminale, czy w powieści. Do tego tematyka i problematyka, które skłaniają do wielu przemyśleń. W tej historii oddała hołd alpejskim tragarkom i ocaliła je od zapomnienia.
Polecam.