TYTUŁ: Dziewczęta z Auschwitz. Głosy ocalałych kobiet.
AUTOR: Sylwia Winnik
WYDAWNICTWO: Muza
GATUNEK: literatura współczesna/wspomnienia
STRON: 300
Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek |
Po tematykę wojenną sięgam od lat. Wiele już książek za mną, ale sporo przede mną.
W tym zakresie najbardziej cenię sobie wspomnienia świadków tamtych wydarzeń.
I choć mnie się już nie raz zdarzyło się uronić łzę w trakcie czytania, to i tak nic nie jest mnie w stanie powstrzymać przed sięgnięciem po kolejną lekturę w tym temacie. I kiedy pomyślę, że tych osób, które mogą opowiedzieć o tym piekle na ziemi, jakim była druga wojna światowa, jest coraz mniej, to ogarnia mnie smutek i nostalgia. I napiszę to wprost: trochę zazdroszczę Autorce, że poznała te wspaniałe kobiety. I domyślać się tylko mogę jak było trudno tym kobietom wracać do tamtych wydarzeń. I choć często słyszę, że czas goi rany, to myślę sobie, że takich ran to się nie da zagoić...
A wracając do książki...
Pierwsze, aczkolwiek nie najistotniejsze, co zwraca uwagę, to jakość wydania. Twarda oprawa, przejrzysta szata graficzna i duża ilość zdjęć. I to właśnie te fotografie, ludzi, miejsc i dokumentów, tworzą razem z tekstem niesamowity klimat całej tej lektury. Bo co innego czytać o tym jaką piękną nastolatką była jedna z bohaterek książki, a co innego móc spojrzeć jej w oczy na jednym ze zdjęć. Ja akurat lubię kiedy w czytanej przeze mnie książce jest dużo fotek: pozwalają zatrzymać się i odetchnąć w trakcie czytania, a także wczuć się w atmosferę opisywanych zdarzeń. I w zestawieniu ze współczesnymi obrazami bohaterek, to wszystko nabiera dla mnie innego znaczenia.
Dwanaście kobiet i dwanaście rozdzierających serce historii. Nie mogłam ich czytać w jednym ciągu. Bo jak przejść na porządku dziennym na tym, że kobieta ciężarna trafia do obozu zagłady? Albo jak czytać ze spokojem kiedy umiera nowo narodzone dziecko? Gdy głód, wszy, zimno, wyczerpująca ponad siły praca i tęsknota za rodziną nie dają spać? Czytałam z ciężkim sercem, bo sama jestem żoną i matką...
Napiszę to jeszcze raz: czytam tematykę drugiej wojny światowej od wielu lat i ona od zawsze niezmiernie mnie wzrusza. Wielokrotnie podczas czytania powtarzałam sobie pod nosem: to ludzie ludziom zgotowali ten los... Podziwiam i bardzo chcę zrozumieć skąd w opisywanych kobietach było tyle siły i tyle serca by chcieć żyć w tym piekle na ziemi. Żyć ze świadomością, że cała rodzina, bądź jej większość, już nie żyje. Że świat, który był, już nie wróci. Że nic już nie będzie tak, jak dawniej po tym, czego doświadczyło się w Auschwitz.
Oprócz samych obozowych przeżyć, to mnie chwyciły za serce opowieści o tym, jak każdej z nich ułożyło się życie po wyzwoleniu. Każda z nich pięknie opowiada. Każda opowieść jest inna. I każda rozdziera dusze. I jeszcze jedno: ze słów byłych więźniarek bije tyle ciepła i pozytywnych emocji, że łza się kręci w oku. Nie znajdziemy tu chęci zemsty czy użalania się nad sobą. Same mądre kobiety z trudnym do wyobrażenia bagażem doświadczeń i uśmiechem na twarzy. Kłaniam się nisko!
Dziękuję Autorce za tę książkę. Świadków tamtych okropnych zdarzeń jest już coraz mniej. Cieszę się, że Pani Sylwii udało się dotrzeć do tych kobiet i namówić je do opowiedzenia swoich historii. Mogę tylko podejrzewać, że nie było to lekkie zadanie.
Książka zostaje ze mną. I ma już swoje miejsce na mojej "wojennej półce".
Polecam z całego serca.
PS. Tylko nie zapomnij o chusteczkach do czytania.
Już wkrótce będę miała okazję przeczytać!
OdpowiedzUsuńI to jest świetna decyzja.
UsuńI to jest świetna decyzja.
Usuń