TYTUŁ: Nikt nie idzie
AUTOR: Jakub Małecki
WYDAWNICTWO: Sine Qua Non
GATUNEK: literatura piękna
STRON: 264
DATA PREMIERY: 31 października 2018
Zdjęcie autorskie Iza w labiryncie książek |
Gorąca premiera sprzed kilku dni.
Intensywna promocja od kilku tygodni.
Autor zachęcający do przeczytania w mediach społecznościowych.
Pamięć o moim zachwycie poprzednimi książkami autora.
Bardzo w moim guście szata graficzna.
I pewnie jeszcze kilka powodów by się znalazło, aby sięgnąć po tę książkę.
Czy przypadła mi do gustu?
O tym za chwilę...
W 2016 roku po raz pierwszy spotkałam się z twórczością Małeckiego.
To był "Dygot". I co o niej w tedy pisałam?
Wspaniale oddany klimat opisywanych czasów i mentalność prowincji. Piękny język, mnóstwo "smaczków", które zostają w głowie... to jedna z tych książek, które nie chcesz, żeby się skończyły....
Potem, w tym samym roku, "Ślady":
Cudowna! Jak ten człowiek potrafi pisać! Zauroczona jestem tym, jak autor "bawi się" słowami i jak potrafi przy niewielkiej ich ilości trafić w sedno. W tej książce jest mnóstwo moich ukochanych zdań-petard. Takich, które czytasz i czujesz się jakbyś dostała między oczy.
A w zeszłym roku zaczytywałam się w "Rdzy" i tak o nie pisałam:
To, co mnie zachwyciło w tej książce, to wrażliwość autora. Spojrzenie na otaczający świat, zachodzące zmiany, celność spostrzeżeń i pewna refleksyjność. Często przystawałam, aby się zastanowić. Aby przemyśleć. I to bardzo lubię. Wystarczyło jedno zdanie-petarda, by odłożyć książkę.
A jaka jest powieść "Nikt nie idzie" Małeckiego?
Dostałam dokładnie to, co w poprzednich jego książkach. Dokładnie.
Niesłychana wrażliwość autora, zabawa słowami, pełne refleksji spojrzenia na człowieka, dbałość o szczegóły i pełen ciepła klimat książki. Autor ma podobne poglądy na różne sprawy i zbliżone do moich przekonania. Mnie się dobrze czytało. Wszystko pięknie się układało podczas czytania.
Ale...
Ale po zakończeniu lektury miałam uczucie wtórności. Że czytam tę samą książkę, tylko trochę przeredagowaną. I to po raz kolejny odniosłam takie wrażenie. Bo po przeczytaniu "Rdzy" pisałam tak:
"Bo z jednej strony bardzo mi ona, "Rdza", odpowiada pod względem wrażliwości autora i jego spojrzenia na świat, a drugiej strony mam wrażenie wtórności. Że to już było. Że czytam o tym samym."
Wtórność i powtarzalność. Nie lubię tego w książkach. Choćby były napisane pięknym językiem i z dużą wrażliwością. I zabrakło mi emocji. I moich, i bohaterów.
Zastanowię się czy sięgnąć po kolejną książkę autora. Choć to już pisałam przy "Rdzy"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz